Wpisy od Krzysztof Teodor Toeplitz
Warszawa
Na wstępie pragnę uprzejmie zawiadomić moich PT Czytelników, że oto wyjeżdżam na urlop. Pociągnie to za sobą dwie konsekwencje: pierwszą, że i Państwo będziecie mogli odpocząć od mojej tu pisaniny, drugą zaś, że nie będę oglądał z bliska wyborów samorządowych w warszawskiej Gminie Centrum. Wybory te zaś wydają mi się ważne nie tylko dlatego, że następują po niesłychanym bałaganie, jaki wprowadziła do rządów w Warszawie interwencja premiera Buzka, mianowanie komisarza i cała związana z tym kołomyjka, zakończona w rezultacie rozpadem koalicji AWS-UW, ale także dlatego, że otwierają one cykl
Coś się stało
Góra urodziła mysz. Zapowiadano nam, że obchody 20. rocznicy podpisania Porozumień Gdańskich w 1980 r. staną się ważnym, być może wręcz promieniującym na całą Europę, wydarzeniem. Nie stały się jednak. Niewykluczone, że również dlatego, iż przez cały czas celebrowania tej rocznicy nikt nawet nie wspomniał, z kim to właściwie strajkujący stoczniowcy podpisywali te porozumienia? Bo przecież prawdziwym fenomenem w ówczesnych warunkach było nie tylko to, że robotnicy stoczni przystąpili do negocjacji z władzą, ale także to, że władza negocjowała ze strajkującymi. W ten sposób
Czas kultury?
W jednym z telewizyjnych sprawozdań z kampanii prezydenckiej usłyszałem, że nadchodzi oto dla ludzi kultury “ich czas”. Nie muszę tłumaczyć, że takie zdanie w ustach prezydenta walczącego o reelekcję jest miodem na moje serce. Kilkakrotnie pisałem już na tym miejscu, że ubiegający się o urząd prezydencki kandydaci mówią o wszystkim, tylko nie o kulturze i jej problemach. Urzędujący obecnie prezydent zaczął swoją pierwszą kadencję od ustanowienia “Prezydenckiej Karty Kultury”, dokumentu pełnego dobrych intencji, z którego jednak nic nie wyszło. Karta ta najpierw przyjęta
Obsesja
KUCHNIA POLSKA W każdym masowym ludzkim dramacie przeglądają się stosunki społeczne, w których dramat ten się wydarza. Tak samo jest z “Kurskiem”. Ze wszystkich patologicznych stanów umysłowych, w jakie popadają zarówno poszczególni ludzie, jak i całe zbiorowości, najbardziej dokuczliwym wydaje mi się stan obsesji. Słownik Wyrazów Obcych PWN tłumaczy obsesję jako „stan neurotyczny polegający na okresowym opanowywaniu świadomości jednostki – wbrew jej woli – przez nie dające się zahamować myśli, nastroje, przekonania,
„Firma krzak”
KUCHNIA POLSKA Coraz częściej z tablic ogłoszeniowych i murów naszych miast spogląda na nas z uśmiechem liska chytruska twarz Mariana Krzaklewskiego, a napis na plakacie głosi: “Krzak tak”. Człowiek, który wymyślił to hasło, albo nie zna współczesnego języka polskiego z jego idiomami i konotacjami, albo jest to ukryty dywersant, który pragnie pogrążyć swego kandydata. Bo przecież “krzak”, “firma krzak”, od lat już oznacza w mowie potocznej firmę oszukańczą, która stara się naciągnąć swoich klientów na pieniądze, a potem uciec w krzaki, lub
Płytkie zakorzenienie
KUCHNIA POLSKA Intensywnej krzątaninie wokół spraw lokalnych towarzyszy brak wizji dotyczącej miejsca Polski na mapie świata. W rozgwarze lustracji, antylustracji i tego wszystkiego, od czego coraz częściej doznać można mdłości – a co społeczeństwo ma coraz wyraźniej w nosie – umykają nam sprzed oczu fakty drobne, ale wymowne. Jednym z nich jest systematyczny spadek ilości doniesień z zagranicy zarówno w telewizyjnych, jak i radiowych serwisach informacyjnych. Obecnie w głównym wydaniu “Wiadomości” są zaledwie dwa lub
Mgławica
To doprawdy zadziwiające, w jak krótkim czasie, jak skutecznie i bez żadnego właściwie oporu udało się zrobić z III Rzeczypospolitej parodię demokratycznego państwa! Wybory prezydenckie, a więc wybór Pierwszego Obywatela, zamieniają się w śledztwo kryminalne. Przemiana gospodarcza zamienia się w “przekręt”, o którym kilkakrotnie już czytałem w różnych gazetach, że zablokowanie lub wypromowanie odpowiednich ustaw w Sejmie kosztuje zainteresowanych ponoć tylko 3 miliony dolarów. Ostatnio wreszcie, również z prasy, dowiedziałem się o lęku Czechów i Węgrów, że jeśli
Tak, jak było
Warto co jakiś czas przeglądać publikowane przez prasę listy najlepiej sprzedających się książek. Można się z nich domyśleć zainteresowań i stanu ducha tej coraz mniejszej przecież części Polaków, którzy odróżniają życie umysłowe od „Życia na gorąco” i doktora Fausta od doktora Lubicza. Otóż na listach tych zastanawiająco długo utrzymuje się książka Stanisława Lema „Okamgnienie”. Pamiętam, jak tuż po ukazaniu się tej książki Wojciech Orliński ubolewał w „Gazecie Wyborczej”, że w „Okamgnieniu” nie odnalazł dawnego Lema, z jego oszałamiającym
Golden Sixties?
Tak się złożyło, że otwartą w warszawskiej Zachęcie wystawę “Szare w kolorze”, poświęconą latom 60. w Polsce, obejrzałem w tym samym czasie, kiedy lekturą leżącą na moim stoliku jest książka Andrzeja Walickiego “Polskie zmagania z wolnością”. W zebranych w tym tomie szkicach Walicki uporczywie tłumaczy, że od 1956 roku Polska Ludowa nie była systemem totalitarnym, lecz przechodziła stopniowe i zawiłe stadia detotalizacji. “Ustrój taki – pisze profesor – nie wzbudzał szacunku, ale nie mobilizował nienawiści. Gardzono nim, ale przyzwyczajono
Rury nieprzyjaźni
Kiedyś pomiędzy Polską a Rosją kursowały tak zwane “pociągi przyjaźni”, które z biegiem czasu zamieniać się poczęły w sprytnie przemyślane wyprawy handlowe, kończące się zazwyczaj przywozem do Polski tanich rosyjskich “pylesosów”, “sokowyżymałek” czy telewizorów marki “Junost”. Te “pociągi przyjaźni” były forpocztą późniejszego handlu przygranicznego i obie strony czerpały z nich umiarkowane, lecz realne korzyści materialne, co zazwyczaj sprzyja także przyjaźni. Obecnie nie tylko zlikwidowaliśmy ów handel przygraniczny, którego obroty sięgnęły z czasem miliardów złotych, ale – jak