Wpisy od Tomasz Borejza

Powrót na stronę główną
Zdrowie

Szczepionka dla palaczy

Terapia genowa w coraz większym stopniu pomaga w leczeniu nałogów Nałogi leczy się mówieniem. Jest to metoda niezbyt skuteczna, ale jak twierdzą jej zwolennicy – jedyna. Chociaż to może się zmienić, bo jesteśmy coraz bliżej opracowania leków, które zrewolucjonizują leczenie uzależnień. Wirus kontra palenie Rzucanie palenia jest dziś prawdziwą gehenną. Brak nikotyny wywołuje u uzależnionego uczucie głodu, problemy z koncentracją, nadpobudliwość i kilka innych, równie nieprzyjemnych objawów. Co stałoby się jednak, gdyby na nikotynizm można było… się zaszczepić? Tak, by przestać palić lub nigdy nie zacząć. Do tego móc palić, ale nie musieć. Science fiction? Niezupełnie. Taka szczepionka już istnieje i działa. Mechanizm oparty jest na terapii genowej. Do organizmu uzależnionego wprowadza się wirus, który znajduje swoje miejsce w DNA i pobudza produkcję antynikotynowych przeciwciał. Dzięki temu do mózgu pacjenta dostaje się mniej nikotyny, co ogranicza przyjemność i przymus palenia. Na razie szczepionka pomaga myszom, ale nie ma powodu, by sądzić, że nie zadziała u ludzi. Pewność zyskamy po serii testów klinicznych, które mogą zająć nawet 10 lat. Jest jednak realna szansa, że potem – o ile będziemy chcieli – zaszczepimy się na nikotynizm. W brytyjskim NHS (czyli

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Polska szkoła nieświecka i endecka – rozmowa z Joanną Balsamską i dr Marianem Dziwiszem

Szkoła to nie tylko uczniowie. Wolność wyznania dotyczy także rodziców i nauczycieli Jestem rodzicem, który nie jest katolikiem. Chcę wysłać dziecko na etykę, a nie na religię. Mam problem? Joanna Balsamska: – Teoretycznie? Nie. Szkoła ma obowiązek zapewnić dostęp do zajęć z etyki. W praktyce są z tym jednak problemy. Ograniczony jest choćby dostęp do lekcji. W Małopolsce prowadzi się je w zaledwie 17 szkołach. Powody są różne: chodzi o finanse, brak kadry. Często przyjmuje się też po prostu, że religia dotyczy wszystkich. Wchodząc do szkoły, jesteśmy katolikami, dopóki nie ogłosimy, że nimi nie jesteśmy? JB: – Tak to funkcjonuje i przejawia się choćby w tym, że w wielu szkołach rodzice, którzy nie chcą, by ich dzieci chodziły na religię, muszą to deklarować. O takiej praktyce mówiło 86% dyrektorów szkół, z którymi rozmawialiśmy. Chociaż zgodnie z prawem powinno być na odwrót. Religia to przedmiot nieobowiązkowy i wymagana jest pozytywna deklaracja woli. Dopóki ktoś jej nie wyrazi, katecheza nie powinna go dotyczyć. W 30% szkół nie trzeba było też deklarować chęci uczęszczania na religię. FIKCJA NEUTRALNOŚCI Uczęszczanie na etykę ma jakiś „diabelski” element, jest traktowane jako coś antyreligijnego? Marian Dziwisz: – Tak to funkcjonuje w świadomości społecznej. Już na samym początku, gdy wprowadzano etykę do szkół, potraktowano ją jak coś brzydkiego,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Rozmowy (dys)kwalifikacyjne

Rozmowa w sprawie pracy to często fikcja – sprawdza wiele rzeczy, ale nie przydatność na dane stanowisko Rozmowa kwalifikacyjna to koszmar szukających pracy. Niemal 13-procentowe bezrobocie powoduje, że łatwiej o porażkę niż o sukces, a kolejne niepowodzenia podcinają skrzydła i odbierają wiarę w siebie. Tymczasem taka rozmowa to często zwyczajna bzdura, czego dowiedli… amerykańscy naukowcy. Pierwszej pracy szukałem w czasach, gdy było jeszcze gorzej niż dziś i które być może rychło się powtórzą. Chodziło się od rozmowy do rozmowy i próbowało przekonać potencjalnego pracodawcę, że idealnie pasuje się do jego oferty. – Chce pan sprzedawać karty kredytowe? – padało pytanie. – Ależ o niczym innym w życiu nie marzyłem. Właśnie po to poszedłem na uniwersytet, by lepiej zrozumieć, jak działają techniki sprzedaży bezpośredniej – należało zapewnić. – Ile pan chce zarabiać? – Co łaska – brzmiała odpowiedź. Nie najlepsza, ponieważ to i tak zwykle okazywało się wygórowanym wymaganiem, a wyścig o pracę wygrywał ten, który twierdził, że marzy o zdobyciu doświadczenia. Będzie zatem pracować za darmo. A może nie zarabiać, bo utrzymują go rodzice, na których – zwykle – ktoś inny pracował za darmo. A dziewczynę masz? – To co wyróżnia dobrego newsa? – zapytał mnie kiedyś dyrektor od marketingu (na czwartym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Depresja – choroba mózgu – rozmowa z prof. Mariuszem Pappem

To, że w depresji brakuje siły, ma sens, bo jeśli chory wykazuje myśli samobójcze, nie będzie w stanie się zabić Prof. Mariusz Papp – kierownik Pracowni Farmakologii Behawioralnej w Instytucie Farmakologii PAN w Krakowie. Autor wielu artykułów naukowych dotyczących stresu oraz działania leków przeciwdepresyjnych. Członek m.in. Polskiego Towarzystwa Farmakologicznego, British Association for Psychopharmacology oraz European Behavioural Pharmacology Society. Rozmawia Tomasz Borejza Depresja jest chorobą duszy czy chorobą mózgu? – To pytanie zadają sobie wszyscy. U badanych zwierząt udaje się wywołać te same objawy, które da się zauważyć u człowieka cierpiącego z powodu tej choroby. Problemy społeczne, seksualne, poznawcze, zaburzoną wagę ciała i rytmy dobowe. A skoro chorobę udaje się wywołać u szczura, który raczej duszy nie ma, to moim zdaniem jest to jasny znak, że chodzi o chorobę organizmu. To zaburzenie równowagi mechanizmu, który działa w naszej głowie. Skąd depresja u szczurów? – Jej źródłem tak jak u człowieka jest stres. Przy czym, trzeba podkreślić, chodzi o stres łagodny, ale przewlekły. Kiedy zaczynałem zajmować się tym tematem, a było to ponad 20 lat temu, źródeł zaburzeń szukano w poważnej traumie. Zwierzęta, które wówczas badano, wrzucano np. do zimnej wody lub stosowano

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Teatr niezbyt kabotyński – rozmowa z Piotrem Siekluckim

Żaden teatr do tej pory nie odważył się poruszyć problemu pedofilii księży Piotr Sieklucki – reżyser i aktor teatralny, współzałożyciel i dyrektor Teatru Nowego w Krakowie. W 2005 r. ukończył krakowską PWST. Jako reżyser pracował we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, Teatrze Dramatycznym im. Gonczarowa w Uljanowsku w Rosji oraz w Teatrze Nowym. Rozmawiają Tomasz Borejza i Michał Radziechowski Odważny z pana człowiek.– Dlaczego? Bez przesady.Wystawić spektakl o pedofilii kleru w „mieście stu kościołów” to akt odwagi. Dlaczego pan to sobie robi? Przecież można grzeczniej, spokojniej, wygodniej po prostu.– Spektakl o nadużywaniu władzy duchownych wobec dzieci, zszarganiu ich niewinności i czystości seksualnej to pierwszy taki temat w polskim teatrze. Żaden teatr do tej pory nie odważył się poruszyć problemu pedofilii księży. Odwaga, a raczej dowcip, rzeczywiście polega na tym, że realizujemy go w Krakowie, mieście miliona kościołów i miliona księży. Można więc określić nas jako szaleńców, z drugiej strony jest to temat niezmiernie ważny. Temat, na który przyszedł czas i w Polsce. To dobry czas. Właśnie teraz.Jak podeszliście do tematu? Czego się spodziewać po „Gniewie dzieci”?– Akcja dzieje się w sierocińcu, którym rządzą ksiądz i zakonnica. Na wizytację przyjeżdża biskup, który ma sprawdzić cudowne objawienie, jakie rzekomo miało tam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Ile mięsa w mięsie? – rozmowa z prof. Ewą Cieślik

Producenci wyrobów spożywczych korzystają z niewiedzy konsumentów Prof. dr hab. inż. Ewa Cieślik jest kierownikiem Katedry Technologii Gastronomicznej i konsumpcji oraz Małopolskiego Centrum Monitoringu Żywności Wydziału Technologii Żywności Uniwersytetu Rolniczego im. Hugona Kołłątaja w Krakowie. Kiedy staję przed ladą chłodniczą w sklepie, nurtuje mnie pytanie, dla­czego w jogurcie jest coś takiego jak pektyna. I czy jogurt, w którym jest coś, co brzmi tak groźnie, to w ogóle jeszcze jest jogurt. Jest. Pektyna to jedna z rozpusz­czalnych frakcji błonnika pokarmowe­go. Dodaje się ją, ponieważ stanowi doskonałą pożywkę dla bakterii kwasu mlekowego i bifidobakterii. Ale ma też taką właściwość, że daje poczucie syto­ści – dlatego dodaje się ją do jogurtów typu light. Pęcznieje i pochłania dużo wody, i działa jak produkty slim. Taki jogurt może być dobrym pomysłem na drugie śniadanie osób będących na die­cie odchudzającej. Jednak nie wszystkie jogurty mają pektynę. Który zatem kupić: z pekty­ną czy bez niej? Akurat to nie ma znaczenia. Ja zwracam uwagę przede wszystkim na datę ważności i wartość energetyczną. A jeżeli jest light, sprawdzam, czy ze względu na obniżony poziom cukru, czy z powodu mniejszej zawartości tłuszczu. Zwłaszcza że tłuszcze pocho­dzące z mleka zawierają kwasy nasy­cone i z uwagi ną pewne schorzenia powinno się ich unikać. Natomiast

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Strach przed Bogiem – rozmowa z dr Andrzejem Molendą

Problemem numer jeden w Kościele jest niewłaściwa edukacja religijna, i to zarówno dzieci, jak i dorosłych Dr Andrzej Molenda, absolwent psychologii i religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracuje w Zakładzie Socjologii i Psychologii Religii Instytutu Religioznawstwa UJ oraz jako psychoterapeuta. W kręgu jego zainteresowań znajduje się przede wszystkim problematyka relacji pomiędzy zdrowiem psychicznym a religijnością. Autor kilkudziesięciu artykułów naukowych oraz książki „Rola obrazu Boga w nerwicy eklezjogennej”. Rozmawia Tomasz Borejza Zajmuje się pan – naukowo oraz jako terapeuta – czymś, co zostało nazwane nerwicą eklezjogenną. Dla wielu osób sama nazwa może być pewnym zaskoczeniem, nowością. Zacznijmy zatem od początku. Co to jest, czym się różni od „normalnej” nerwicy? – Jest to nerwica, w której bardzo ważną rolę odgrywa religijność danego człowieka, a charakter jego przekonań religijnych umacnia patologię. W każdej nerwicy – w ujęciu psychoanalitycznym – mamy do czynienia z konfliktem wewnątrzpsychicznym. W nerwicy eklezjogennej oprócz konfliktu intrapsychicznego mamy też do czynienia z religijnym, w który są wplecione obrazy powodujące lęki, napięcia i poczucie winy. Zwykle pojawia się także specyficzny obraz Boga, srogiego, karzącego. Jak się przejawia ta forma nerwicy? W książce poświęconej temu problemowi zwrócił pan uwagę na prace,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

W amerykańskim sądzie jak w serialu – rozmowa z amerykanistą Pawłem Laidlerem

W USA doborem ławy przysięgłych da się manipulować, z jej składu wyklucza się lekarzy, policjantów, strażaków… Z amerykanistą Pawłem Laidlerem rozmawia Tomasz Borejza Polacy swoje wyobrażenie o roli prawników budują w znacznym stopniu na podstawie amerykańskich kryminałów sądowych. Tam proces wygląda jak teatr, jak starcie przeciwników, którzy próbują przechytrzyć się nawzajem. Natomiast wina, niewinność i sprawiedliwość są gdzieś z boku. Ile jest w tym prawdy? – Media i literatura przekształcają rzeczywistość na swój sposób. Koloryzują, trochę dodają, ale mimo to ukazują charakter amerykańskiego sądu, który – trzeba to przyznać – jest wdzięcznym obiektem dla scenarzystów i powieściopisarzy. O jego literackiej atrakcyjności decyduje rola ławy przysięgłych oraz kontradyktoryjność procesu. Kontradyktoryjność? Co to w tym wypadku oznacza? – Dwie strony walczą ze sobą i starają się przekonać ławę przysięgłych, a sędzia jest przede wszystkim arbitrem dbającym o przestrzeganie reguł. Co oczywiście nie pozbawia go wpływu, bo to, jak reaguje na wnioski, jest ważne, może ukierunkować sprawę. Jednak w rzeczywistości większość sędziów nie uczestniczy w procesach zbyt aktywnie. Tu pojawia się pole do popisu dla prawników. Amerykański obrońca to dobry psycholog? – Od prawnika wymaga się wiedzy i doświadczenia, ale też umiejętności aktorskich, zdolności

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Prawo dla zwykłego człowieka – rozmowa z dr Ireneuszem Kamińskim

Tworzymy reguły, które zdają się w adekwatny sposób opisywać, co może się stać, a potem życie płata nam figle i nie wiadomo, co robić Z dr Ireneuszem Kamińskim rozmawia Tomasz Borejza Zajmuje się pan porównywaniem systemów prawnych. Zacznijmy zatem od ustalenia punktu odniesienia. Gdzie w tym kontekście jest miejsce Polski? – Po pierwsze, jesteśmy oczywiście krajem prawa pisanego, a nie sędziowskiego. Tworzymy reguły o charakterze generalnym, które są punktem wyjścia do analizy poszczególnych sytuacji. Po drugie, należymy do kręgu prawa europejskiego, które mimo że jest bardzo zróżnicowane, bo przecież w tym jednym pojęciu mieszczą się Brytyjczycy, Francuzi i Niemcy, ma wspólne fundamenty. Podział władz. Niezależność sądownictwa. Przestrzeganie praw człowieka. Rządy prawa. Dziś wszystko, co pan wymienił, wydaje się oczywistością. Jednak nie zawsze tak było i nie wszędzie tak jest. Kodyfikacje to raczej krótka opowieść? – Zgadza się. Wbrew powszechnym wyobrażeniom to zaledwie 200 lat. Pierwszym nowoczesnym, całościowym, dobrym ujęciem prawa był Kodeks Napoleona. Wcześniej – jeżeli w ogóle – raczej spisywano tysiące reguł wynikających z tradycji i nie poddawano ich krytycznej analizie. Jakie są zalety systemu prawa pisanego, a jakie wady? – Najważniejszym atutem jest przewidywalność, jasno

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady Zdrowie

Czekanie na „cug” – rozmowa z Agnieszką Litwą-Janowską

Dziecko w rodzinie alkoholowej to trzeci dorosły – bo trzeba wypełnić lukę, która powstaje, gdy matka lub ojciec nie wykonują swoich obowiązków Zanim porozmawiamy o problemach, które w dorosłym życiu mają dzieci wychowane w rodzinach alkoholowych, powiedzmy, jaka jest skala tego zjawiska. Ilu w Polsce jest ludzi uzależnionych, jak wiele osób cierpi z tego powodu? – Szacuje się, że uzależnionych jest około 2% populacji, czyli prawie milion osób. Myślę, że spokojnie można założyć, iż ci ludzie mają przynajmniej dwójkę-trójkę dzieci, bo na ogół mają ich więcej, niż wynosi średnia krajowa. Osoby dorastające w rodzinach alkoholowych bardzo często mają poważne problemy. Mówimy więc o co najmniej kilkumilio-nowej populacji. Chociaż moim zdaniem taka liczba jest znacznie niedoszacowana, ponieważ wcale nie musi być tak, że tylko uza-leżnienie od alkoholu powoduje cierpienia i problemy. Podobnie może być tam – a takich osób jest dużo – gdzie pije się ryzykownie i szkodliwie. Powiedziała pani o dzieciach. Ostatnio coraz więcej mówi się o tych problemach. Ich wynikiem jest tzw. syndrom DDA. Na czym on polega? – Charakterystyczna pula objawów jest taka jak w zespole stresu pourazowego. Często właśnie taka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.