Wpisy od Wojciech Kuczok
Polski Wyziewiusz
Stoimy na krawędzi, widok jest skrajnie ponury. „Wyziewiusz” – tak go nazywa Antoś, bo krater dymi, a właściwie paruje ze skalnych szczelin. Zaiste, wygląda to wszystko raczej na wulkan, który właśnie się wybudza z drzemki i zaraz grzmotnie, w każdym razie mógłbym postawić u bukmachera fortunę, że prędzej Wezuwiusz wybuchnie, niż upadnie w Polsce kaczyzm. Przewodnik uspokaja, ale tak zmyślnie, że wszyscy są jeszcze bardziej spietrani, stąpając po krawędzi kaldery. No bo niby nieopodal najstarsze na świecie obserwatorium wyczuwa najdrobniejsze zmiany sejsmiczne, kontroluje
Szalupa Świerkockiego
Współtworzę małżeństwo książkołaków. Nie lubię określenia „mól książkowy”, zdaje się pogardliwe, ponadto z molami miewamy do czynienia sezonowo i są to wrogowie naszego domostwa, żarłoczni i wszędobylscy. Młoda lewica tak się zagalopowała w obronie człowieka prostego, że nie tylko rozgrzesza klasę robotniczą z nieczytania, ale samo czytanie uznaje za przywilej klasy próżniaczej, rozmowy o literaturze za klasistowski snobizm, wrogo odnosi się do fotografii domowych bibliotek i przywoływania kompetencji lekturowych w przestrzeni publicznej. Niechęć do książek jest zatem na propsie i z prawa, i z lewa, przy
Nowy elementarz
Wolność słowa nie jest tożsama z językową anarchią, ta druga ma miejsce w przypadku zamachu na zasady języka. Kiedy słowa odklejają się od znaczeń, jesteśmy bezradni. W „Kle”, pierwszym arcydziele nowej fali kina greckiego, reżyser Yorgos Lanthimos, odwołując się do poetyki surrealizmu, pokazał przed laty mechanizm zniewolenia poprzez dywersję językową. Córki domowego satrapy nigdy nie widziały świata poza domem rodzinnym, bo od dziecka były uczone, że za płotem grasują śmiertelnie niebezpieczne zwierzęta, np. koty, spadają samoloty
Rzeźnia
Wojciech Smarzowski, zmyślnie nazywany przez krytyków „Wajdą z siekierą”, zamienił ostrze na sztych łopaty. Niestety, nie tylko po to, by ekshumować szczątki, o których naród nie chce pamiętać, ale także w celu maksymalnego uproszczenia przekazu. „Wesele”, jak rozumiem, miało stanowić obok „Róży” i „Wołynia” dopełnienie tryptyku pogromowego, ale jest osadzone na lichych zawiasach, ze swoją czytankową topornością pasuje do tamtych zniuansowanych dzieł jak fajans do porcelany. Nie chcę się pastwić, bo Smarzowskiemu kibicuję, a na wojnie, którą wypowiedział pisowskiej polityce historycznej, jestem
Straż paniczna
Reżim pisowski poszedł na całość – najwyraźniej wedle tajnych sondaży wyczuł w suwerenie przyzwolenie na ludobójstwo i właśnie rozpoczął kampanię przygotowującą grunt pod rzeź. Zadałem sobie trud obejrzenia w całości haniebnej konferencji Mariuszów i władza zaiste sięgnęła poziomu Radia Rwanda zarówno pod względem nasycenia zbrodniczej propagandy nienawiścią, jak i siermiężności wykonania. „Nie chcemy stygmatyzować żadnego środowiska, ale takie są FAKTY”, powiada Mariusz K., skazany prawomocnym wyrokiem na trzy lata więzienia za fałszowanie dowodów.
Czas niemocy
Myśleliśmy, że Korek jest chorowity, ale od kiedy w zabałaganionej szafie znalazła się jego metryka z azylu, wiemy już, że po prostu jest bardzo stary; teraz już, zamiast szukać panaceum na jego częstomocz, po prostu ścieramy podłogę (psie pieluchy nauczył się ściągać), zamiast go ciągnąć na długie spacery, idziemy tylko na najbliższy skwerek. Kanapies rasy wielokrotnie zmieszanej ma u nas dom spokojnej starości, bidok już nie ma sił, żeby wskoczyć na łóżko, więc mu rozłożyliśmy dywaniki miękkie na podłodze. Źle nie ma, trudno
Wielka ucieczka
Suszarkę do grzybów kupiłem. Żona twierdzi, że w rodzinie nie było dotąd grzybiarza, dla niej to coś nowego, zaciekawienie gryzie się u niej z delikatną mieszczańską konfuzją, ale ufa mi, jako daltonista gołąbków nie zbieram, a kurki, borowiki i podgrzybki Żona zna ze straganów. Cieszy się też, że nasz sześciolatek podziela to zamiłowanie: wzrok ma chłopak bystry i bliżej do runa o połowę, więc łacniej wypatruje grzybną drobnicę, tę marynatową, potem czyścić i kroić też chce. Teść przygląda się wnukowi ukontentowany,
Obrona narodowa
Płonie ognisko na pasie ziemi niczyjej, gdzie niczyi ludzie dogorywają bez wody, żywności i pomocy medycznej, knieje szumią o obrońcach naszych polskich granic, którzy za bohaterską postawę dostają nagrody od ministra. Naród jest dumny ze swoich wojowników, tylko czekać, aż się pojawią nowe ronda imienia Obrońców Usnarza, w jednym ciągu z tymi spod Westerplatte, cóż, łatwo dziś zostać bohaterem pisowskiej Polski. Władysław Frasyniuk, człowiek, który się ch…om nie kłaniał, nazywa po imieniu, choć nadzwyczaj łagodnie,
Brzydkie słowo
Pojechaliśmy w Sudety; Żona chciała na Zachód, ale żeby było niedrogo i w złotówkach, od siebie dołożyłem postulat antymazowiecki, tzn. nie może być płasko, nie ma być komarów, no i raczej Schinkel niż Tylman z Gameren, jeśli mamy uprawiać zwiedzactwo architektoniczne. Padło na Kotlinę Kłodzką, bo jednak ciut bliżej niż Karkonosze, a możliwości rozmaite, góry skaliste i nie, stare kopalnie, śmierdzące szczawy w uzdrowiskach, no i we wsi Kletno najpiękniejsza jaskinia Polski. Do tej ostatniej trudniej się dostać niż na „Ostatnią Wieczerzę” w Mediolanie, limity
Trzeźwica
Raczej żłopię, niż popijam, choć pandemia zmieniła moje upodobania – prawie nie uczęszczam już do żłopka, odwykłem od pubów, nie piję na mieście, teraz w domu sobie używam, nie nadużywam, choć zapewne używam nazbyt regularnie. Żona miewa pretensje, jest wrażliwa w temacie, jej dawno zmarła matka przed bez mała ćwierćwieczem wódką wyhodowała sobie raka jelita; była rówieśniczką mojej, która wciąż żyje. Wedle specjalistów każda szkodliwa dawka alkoholu skraca życie o kwadrans. Żłopię nawykowo









