Azteckie tajemnice

Azteckie tajemnice

Co się kryje pod kamiennym monolitem w stolicy Azteków?

Archeolodzy dokonali w mieście Meksyk sensacyjnego odkrycia. „To najważniejsze znalezisko zabytków azteckich od 28 lat. Dzięki niemu poznamy wkrótce nowe tajemnice”, deklaruje z zachwytem burmistrz metropolii, Alejandro Encinas.
W ruinach Templo Mayor, czyli Wielkiej Świątyni, najważniejszego sanktuarium Azteków, w pobliżu Zocalo, głównego placu miasta, naukowcy odsłonili ołtarz ofiarny (techcatl) ozdobiony wizerunkiem boga deszczu Tlaloca (boskie imię oznacza: Ten, Który Leży na Ziemi). Złowrogie bóstwo nie przypomina człowieka – jego oblicze składa się z imponujących, ostrych kłów oraz groźnych splątanych węży. Ołtarz wykuto prawdopodobnie za panowania króla Moctezomy I (władał w latach 1440-1469). Wielka Świątynia, wzniesiona w 1375 r. z kamienia wulkanicznego miała kształt piramidy wysokości 45 m. Na jej szczycie znajdowały się sanktuaria dwóch bóstw władających miastem Tenochtitlan – Tlaloca oraz Huitzilopochtli, boga wojny i słońca. Obaj nieustannie łaknęli krwi. Na ołtarzu boga deszczu stracili życie niezliczeni jeńcy. Kapłani wyrywali serca nożem z obsydianu, ciała zaś spychali po schodach świątyni, na pożarcie specjalnie w tym celu trzymanym w zagrodach jaguarom i wężom. Wytwórcy soli co roku składali się, aby kupić niewinną dziewczynę o nieskazitelnej urodzie. Przeznaczona na śmierć niewolnica musiała tańczyć przebrana za Panią Soli przed biało-niebieską świątynią Tlaloca na szczycie Wielkiej Piramidy. Kapłani przygrywali do tych upiornych pląsów na rogach z morskich muszli i fletach z ludzkich kości. W kulminacyjnym momencie makabrycznej ceremonii dziewczynę rzucano plecami na ołtarz, a do jej szyi przykładano ostrze z pyska ryby miecza, tak aby ofiara jak najbardziej wygięła się do tyłu. Dzięki temu krew z otwartej piersi strzelała w górę i burzyła się niczym kipiąca solanka w kadziach warzelników. Wierzyli oni, że nasycony krwią bóg deszczu sprawi, że przez najbliższy rok soli nie zabraknie. Kiedy kapłani Tlaloca powracali do miasta z wiązkami trzciny zebranymi na główne święto bóstwa, mieli prawo obrabować każdego, kogo spotkali na drodze. Jeśli delikwent usiłował stawiać opór, odzierano go z ubrania i okrutnie bito, „aż do żywego mięsa”.
Od obfitych opadów zależała pomyślność imperium. W burzliwym klimacie Ameryki Środkowej susza oznaczała zgubę.
Do Tlaloca modlono się więc jako do tego, który „sprawia, że drzewa, trawy i kukurydza rozwijają się, kiełkują, puszczają liście, kwitną, rosną”. Aztekowie uważali się za Dzieci Piątego Słońca, czyli piątą generację ludzi żyjących na świecie. Cztery poprzednie pokolenia zostały unicestwione, piąte narodziło się poprzez połączenie sproszkowanego szkieletu z wielkim penisem, który wysunął się z Ziemi. Ci wojowniczy Indianie lękali się, że także piątą generację ludzkości może spotkać zagłada. Za jedyny sposób zapewnienia kosmicznego ładu uważali „najcenniejszą wodę” – krew, ulubiony pokarm bogów. Zazwyczaj Aztekowie składali swym bóstwom na ofiarę jeńców wziętych na wojnach z kilkudziesięcioma podległymi imperium państewkami. Te budzące grozę praktyki miały nie tylko charakter sakralny – służyły także utrzymaniu w posłuszeństwie ujarzmionych ludów.
Tlaloc natomiast jako jedyny domagał się krwi rodowitych Azteków. Kapłani wykupywali od matek małe dzieci, wyróżniające się podwójnym wicherkiem we włosach. Można przypuszczać, że wykup miał charakter przymusowy, gdyż nikomu nie starczyło odwagi, aby odmówić. Kapłani przetrzymywali dzieci przez kilka tygodni, a kiedy nadeszło marcowe święto, przynosili je w lektykach na szczyt Wielkiej Piramidy. Malcy, ubrani we wspaniałe szaty jako „krwawiące kwiaty kukurydzy”, głośno płakali, wiedząc, co ich czeka. Radowało to azteckich możnych, którzy wierzyli, że łzy sprowadzą ulewę. Być może, chcąc wywołać jeszcze głośniejszy lament ofiar, wbijano im kolce kaktusów lub ciernie pod paznokcie.
Dzieci kończyły życie z podciętymi gardłami, prawdopodobnie na tym ołtarzu, który teraz odnaleźli meksykańscy archeolodzy. Przekazy na temat krwawych ofiar składanych bogowi deszczu, sporządzone przez hiszpańskich konkwistadorów, są potwierdzone przez ponure świadectwa materialne. W sanktuarium Tlaloca znaleziono szkielety 42 dzieci w wieku od trzech do siedmiu lat.
W pobliżu ołtarza badacze dokonali jeszcze ważniejszego odkrycia. Odnaleźli wielki, prostokątny monolit wykuty z kamienia, który budowniczowie, nieznający przecież koła, sprowadzili z gór Chiquihuite na północ od Tenochtitlanu.
Monolit ma wysokość co najmniej 3,5 metra i masę około 12 ton. Górna część pokryta jest licznymi płaskorzeźbami, dolna wciąż tkwi w ziemi, dlatego reliefy nie są całkowicie widoczne. Archeolog López Luján przypuszcza jednak, że na kamieniu znajdują się wizerunki Pana Ziemi, Tlacatecutli, bóstwa występującego niekiedy w męskiej, niekiedy w żeńskiej postaci, oraz bogini wężowej sukni – Coatlicue, Matki Słońca, Księżyca i Gwiazd, którą Aztekowie otaczali szczególną czcią.
„Ten monolit jest jednak fascynujący przede wszystkim ze względu na to, co osłania”, twierdzi archeolog Alberto Diaz. Istnieją przypuszczenia, że kamień blokuje wejście do wielkiej podziemnej komory. Aby to sprawdzić, badacze muszą podnieść masywny blok, co zajmie jakiś czas. Ale naukowcy już się zastanawiają, co czeka na nich w ukrytej krypcie. Może bezcenne azteckie kodeksy, spisane na skórach? Hiszpańscy konkwistadorzy, którzy w 1521 r. pod wodzą Hernana Cortesa zdobyli Tenochtitlan, unicestwili prawie wszystkie pisane dokumenty azteckiej cywilizacji. Odnalezienie nowych kodeksów będzie naukową sensacją. Nie można jednak wykluczyć, że jeśli podziemna komnata istnieje, może być pełna ludzkich kości. W azteckiej stolicy w „normalnym” roku zabijano bogom na ofiarę nawet 700 ludzi, ale w nadzwyczajnych okolicznościach, takich jak poświęcenie nowej świątyni czy intronizacja władcy, wyrywano już tysiące serc. Badacze zastanawiali się, gdzie pochowano szczątki tylu nieszczęśników. W ruinach Tenochtitlanu i innych miast znaleziono liczne kości ludzkie, jednak wciąż za mało, aby potwierdzić makabryczne opisy z kronik. Czy zwłoki palono lub topiono w jeziorze Texcoco? Nie tylko meksykańscy archeolodzy czekają w napięciu na podniesienie kamienia.
Inne odkrycie dowodzi, że mroczne praktyki Azteków, którzy ze wszystkich ludów świata składali przypuszczalnie najwięcej ofiar z ludzi, mają swe korzenie w religii jeszcze starszych kultur Ameryki Środkowej.
W ruinach miasta Tantoc w pobliżu północnego wybrzeża Zatoki Meksykańskiej robotnicy budowlani natrafili na kamienny blok o masie ponad 20 ton, pokryty osobliwymi inskrypcjami. Archeolog Guillermo Ahuja przypuszcza, że to 13-miesięczny kalendarz lunarny, pochodzący z epoki rozkwitu kultury Huasteco około 700 r. p.n.e. Jest więc starszy o wieki od najwcześniejszych kalendarzy Majów, które wprawdzie sięgają zamierzchłych czasów, zostały jednak sporządzone znacznie później. Cykl lunarny zazwyczaj wiązany jest z kobiecością. Na domniemanym kalendarzu wykuto wizerunki dwóch kobiet z obciętymi głowami – z okaleczonych ciał tryska obficie woda lub krew prosto na przypominającą szkielet dziwną istotę. Niedaleko monolitu archeolodzy natrafili na szczątki 14 pochowanych tu kobiet wraz z darami ofiarnymi. Guillermo Ahuja wywodzi: „Może to świadczyć, że kobiety odgrywały w prekolumbijskich kulturach Ameryki Środkowej większą rolę, niż do tej pory przypuszczano. Prawdopodobnie zostawały kapłankami”.
To tylko hipoteza, za to z całą pewnością młode dziewczyny składane były bogom na ofiarę. Aztekowie przejęli budzący grozę obyczaj ścinania kobiecych głów. Podczas 14-dniowego Święta Zamiatania ku czci bogini kukurydzy Toci, czyli Naszej Babki, przeznaczona na śmierć dziewczyna musiała tańczyć na bazarze, rozrzucając mączkę kukurydzianą. W nocy wystrojoną piękność prowadzono pospiesznie do świątyni i rozciągano na plecach kapłana, tak że musiała patrzeć w gwiaździste niebo, kiedy odrąbywano jej głowę. Kapłan, zazwyczaj mężczyzna silny i wysoki, odbywał z ciepłym jeszcze ciałem rytualny akt erotyczny, a następnie sprawnie zdzierał skórę z ofiary i zakładał ją sobie na ramiona – w ten sposób sam stawał się inkarnacją Toci. Niekiedy przybrani na czarno kapłani przy dźwiękach hałaśliwej muzyki ścinali głowy kilku tańczącym kobietom naraz. Ci Aztekowie byli jednak koszmarni…


Świątynia pod katedrą
W Meksyku narasta zainteresowanie prekolumbijską przeszłością. Niestety, prace archeologiczne są utrudnione, ponieważ współczesna stolica została zbudowana na terenie zniszczonego przez hiszpańskich zdobywców Tenochtitlanu. Władze zezwoliły na zniszczenie wielu domów, aby umożliwić wykopaliska. Nad Wielką Świątynią Azteków wznosi się jednak najstarsza katedra Ameryki Łacińskiej. Rada miejska stolicy odrzuciła propozycję jej zburzenia.

 

Wydanie: 2006, 42/2006

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy