Bij warszawiaka

Bij warszawiaka

Polacy nie lubią warszawiaków, ale zazdroszczą im pracy i pieniędzy Anna, jej mąż Piotr, ich kolega Marek z żoną i synem oraz trzecia zaprzyjaźniona rodzina – wszyscy z Warszawy – od lat spędzają urlopy w ośrodku Grafik nad jeziorem Gim w Nowej Kaletce na Mazurach. Tegoroczne wakacje będą długo wspominać jako horror. 5 lipca nad ranem Piotr, Anna i Marek zostali pobici przez sześciu wyrostków z Olsztyna. Piotr, mocno skopany po całym ciele, miał opuchniętą głowę i złamany obojczyk. Markowi pękło od uderzenia butem żebro. Sponiewierana Anna przez kilka godzin nie mogła wyjść z szoku. Szybka interwencja policjantów z letniego posterunku w pobliskim ośrodku Kłobuk zapobiegła większej tragedii. Napastnicy po krótkim zatrzymaniu wyszli na wolność. Czy poniosą karę? Jolanta Wiszniewska, rzecznik miejskiego komendanta policji w Olsztynie, mówi, że wszystko zależy od kwalifikacji zdarzenia. Jeśli zostanie uznane za bójkę, a nie napad, to akt oskarżenia może objąć także któregoś z warszawiaków. – Jaka bójka? – denerwuje się Marek. – Kolega o trzeciej nad ranem poszedł zwrócić młodym uwagę, by tak nie hałasowali. A ta dzicz dopadła go przed kempingiem. Obudzony hałasem pobiegłem Piotrowi na pomoc, lecz po ciosie straciłem przytomność. Sześć dni leżałem w szpitalu. Gdyby nie syn, który mnie obronił, pewnie by mnie zakatowali na śmierć. Kto tu rządzi? Informację o napaści nad jeziorem Gim podaje lokalne radio. Słuchają go mieszkający w Ostródzie bracia: Paweł, Tomek i Grześ oraz ich kolega Michał z ulicy Olsztyńskiej (stara część miasta). Wszyscy mają po kilkanaście lat, pusto w kieszeni, bo rodzice są na zasiłku, i nie wiedzą, co zrobić z wolnym czasem. W samo południe siedzą na przystani U Zdzicha nad Jeziorem Drwęckim. – My nie bijemy warszawiaków – zarzekają się. Tłumaczą, że to byłoby niehonorowo, bo przecież letnicy przywożą pieniądze. – A kogo bijecie? – Najczęściej kibiców Jeziorka Iława albo Arki Gdynia, ale teraz jest przerwa w meczach – odpowiadają chórem. Po chwili Tomek przyznaje, że jednak „naparzają” innych. Kogo? – Najchętniej „psy”, czyli chłopaków z bloków przy ulicy Jaracza na przedmieściu, bo oni noszą T-shirty z wizerunkiem pitbulla, ale teraz trzymamy z nimi sztamę, bo trzeba dokopać tym z Warszawy – rozpędza się Grześ. Podinspektor Wacław Brudek, powiatowy komendant policji w Ostródzie, nie wygląda na zbyt przejętego, gdy mówię, co kombinują chłopcy z przystani. Na razie jest spokój. Nawet doroczna inscenizacja bitwy pod Grunwaldem miała, zdaniem komendanta, raczej spokojny przebieg. Właściciele pola namiotowego Pod Sosnami nad jeziorem Szeląg Wielki w Starych Jabłonkach, gdzie spędza wakacje wielu młodych warszawiaków, mówią o zabezpieczeniu bitwy z przekąsem. – Wszyscy policjanci pilnowali porządku pod Grunwaldem, a na polach namiotowych nikt oka nie zmrużył ze strachu, czy nie dojdzie do jakiejś napaści. W ubiegłym roku, akurat w połowie lipca, potrzebowaliśmy pomocy mundurowych i nikt nie przyjechał. Noclegów pod namiotem boją się harcerze. Mają powody. – Podczas letnich wyjazdów na Warmię i Mazury zdarzały się pobicia – przyznaje Ilona Pniewska, zastępca komendanta Chorągwi Stołecznej. – Miejscowi chcieli w ten sposób pokazać warszawiakom, kto tu rządzi. Jednak nie zniechęciło nas to do wakacji nad jeziorami – zapewnia. – Tyle tylko, że musieliśmy przedsięwziąć pewne środki ostrożności. Harcerze na pytanie, skąd są, nie odpowiadają, że z Warszawy, tylko: z Woli, Mokotowa, Żoliborza. Nie chcą prowokować tubylców. – Zawiść i poczucie krzywdy, że ma się gorsze życie, uruchamiają ogromne pokłady agresji, zwłaszcza u osób młodych, biednych – twierdzi psycholog Jacek Santorski. – Młodzież szuka choćby pretekstu do wyładowania swej niezgody na zastany porządek rzeczy – dodaje Anna Wyka, socjolog kultury z PAN. – Skończyły się czasy podkultur, więc znajdują sobie nowych „wrogów”. Pochodzenie stało się jednym z wielu powodów do ataku. Adres Warszawa kumuluje te niechęci w całym kraju. W Wyższej Szkole Psychologii Społecznej w Warszawie przeprowadzono pod kierunkiem dr Krystyny Doroszewicz i dr Ewy Stanisławiak badania młodzieży z małych miejscowości oraz z dużych miast. Pytano o najbardziej charakterystyczne cechy warszawiaka: czego można się od nich nauczyć i vice versa – czego warszawiacy mogą nauczyć się od mieszkańców innych miejscowości. Ankietowani w przeważającej mierze mówili o mieszkańcach stolicy z wyraźną niechęcią –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 33/2003

Kategorie: Kraj