Intifada pogrążyła Ehuda Baraka. Teraz Palestyńczycy staną naprzeciwko znienawidzonego Ariela Szarona Bliski Wschód przypomina scenerię tragedii antycznej. Wypowiedziane przed laty słowa Icchaka Rabina powracają w ostatnich tygodniach do języka relacji z Zachodniego Brzegu Jordanu, ze Strefy Gazy i Izraela. Nie ma dnia, by agencje prasowe nie informowały o nowych ofiarach drugiej palestyńskiej intifady, która eksplodowała we wrześniu ubiegłego roku. W miniony piątek bilans zabitych wyniósł 360 osób, w tym 304 Palestyńczyków. “Biblijna zasada: oko za oko, ząb za ząb króluje na palestyńskich terenach”, powiedział komentator radia Izrael. W niedzielę rano, 1 stycznia, zostali zabici syn i synowa założyciela antyarabskiego ruchu Kach, rabina Meira Kahane, w pobliżu osiedla żydowskiego Ofra na Zachodnim Brzegu Jordanu. Ich samochód ostrzelano, gdy przejeżdżał przez palestyńską wieś Ein Jabroud. Pasażerowie zostali uwięzieni w aucie, które przewróciło się i wpadło do wąwozu. Troje dzieci Binyamina Zeeva Kahane i jego żony, Talii, zostało rannych, w tym dwoje ciężko. Dzień później na terenach kontrolowanych przez Autonomię Palestyńską komandosi izraelscy wykonali egzekucję na dwóch agentach służby bezpieczeństwa Jasera Arafata, podejrzewanych o udział w zamachu na osadników żydowskich. We wtorek w Strefie Gazy nieznany snajper ranił dwóch izraelskich żołnierzy. Tego samego dnia pociski dosięgły także palestyńskiego rolnika. Oko za oko, ząb za ząb. Egzekucjom przy otwartej kurtynie i skrytobójstwom towarzyszą słowa, które muszą ranić drugą stronę i podsycać wzajemną nienawiść. Palestyński minister łączności, Imad Faludżi, powiedział kilka dni temu, że zabijanie osadników żydowskich jest “prawem Palestyńczyków”. Zaapelował też do Izraelczyków, by opuścili Palestynę, zanim zostaną odesłani stamtąd w trumnach. Władze w Tel Awiwie już nie udają, że arabscy terroryści giną z rąk przypadkowych zabójców. Każdy Palestyńczyk, który planuje zamach na Żyda, będzie zgładzony przez siły specjalne, brzmi otwarcie formułowane ostrzeżenie. Izraelczycy wprost przypominają także, że właśnie w taki zdeterminowany i brutalny sposób ich wywiad, Mosad, poradził sobie z falą palestyńskiego terroryzmu i porwań samolotów 25 lat temu. Oko za oko. Ząb za ząb. Emocje sprawiają, że nawet wewnątrz zjednoczonych zagrożeniem drugiej strony społeczeństw pojawiają się rysy. “Izraelskie służby bezpieczeństwa liczą się z próbą zamachu na premiera Ehuda Baraka ze strony własnych prawicowych ekstremistów, nie akceptujących dążeń do pokoju z Palestyńczykami”, powiedział wiceminister obrony, Efraim Sneh. Nie tylko Sneh mówi, że atmosfera ostatnich tygodni przypomina mu atmosferę z 1995 roku, kiedy bojówkarz-fanatyk zabił premiera Icchaka Rabina po wiecu pokojowym w Tel Awiwie. Także zagraniczni obserwatorzy zwracają uwagę, że coraz częściej prawica nazywa Baraka zdrajcą, a dokładnie takim samym epitetem obrzucano Rabina. Dołącza do takich oskarżeń nawet sam lider prawicowego Likudu, Ariel Szaron, który konkuruje z Barakiem w walce o fotel premiera po izraelskich wyborach 6 lutego. W Autonomii Palestyńskiej przestrogi tych Arabów, którzy boją się, że przedłużanie intifady zniszczy resztę nadziei na pokój na Bliskim Wschodzie, przyjmowane są z pomrukiem niechęci. Aż 88% Palestyńczyków, według sondażu Państwowej Służby Informacyjnej Palestyny bez zastrzeżeń popiera twardy, kurs w negocjacjach z Tel Awiwem. Przestrzeni do kompromisu nie pozostawiają zwłaszcza palestyńscy i arabscy przywódcy. W minionym tygodniu wydawało się optymistom, że powiodą się uporczywe zabiegi Billa Clintona, który chciałby zwieńczyć drugą kadencję swojej prezydentury powrotem do izraelsko-palestyńskiego procesu pokojowego. Zaproszony do Waszyngtonu Jaser Arafat długo słuchał amerykańskich propozycji rozwiązania obecnego konfliktu. W pewnym momencie w świat popłynęła nawet wiadomość, że palestyński lider przyjął przedstawiane mu projekty, choć “z zastrzeżeniami”. Część gazet pisała już o sukcesie planu pokojowego Clintona, który miał przewidywać, że państwo palestyńskie obejmie Strefę Gazy i 95% Zachodniego Brzegu Jordanu i że pod kontrolę palestyńską przejdą arabskie dzielnice wschodniej Jerozolimy, a także święte miejsca islamu w starej części tego miasta. W zamian za to strona palestyńska miałaby zrezygnować z prawa powrotu uchodźców palestyńskich z 1948, 1956 i 1967 roku do Izraela. Kwestia ta dotyczy przeszło 3,5 mln Palestyńczyków mieszkających obecnie w Jordanii, Libanie, Syrii i w innych krajach arabskich. “Stary lis Arafat zagrał tylko na zwłokę”, napisał w miniony piątek nie bez racji
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









