„Ty mów ciągle, że tęsknota, ja będę pilnował złota” (Gałczyński)

„Ty mów ciągle, że tęsknota, ja będę pilnował złota” (Gałczyński)

Jerzy Giedroyc i Juliusz Mieroszewski są najwyższymi autorytetami dla klasy politycznej tylko wówczas, gdy znajduje ona u nich potwierdzenie swoich poglądów. Gdy Giedroyc twierdził, że reprywatyzacji nie należy przeprowadzać i wystarczy na obiektach upaństwowionych umieścić tabliczkę z nazwiskiem poprzedniego właściciela, żaden z jego wyznawców nad tym się nie zastanowił, nie starał zapamiętać, a już najmniej do tego poglądu zastosować. Jedno z najważniejszych wskazań Giedroycia jest kompletnie ignorowane. Obie partie postsolidarnościowe znajdują się na prawo od poglądów Giedroycia i Mieroszewskiego. Może warto przypomnieć, że Giedroyc rozczarował się do Aleksandra Kwaśniewskiego jeszcze jako prezydenta z powodu jego przesunięcia się w stronę prawicy. Rodzina Branickich, dawnych właścicieli Wilanowa, chciała najpierw nieśmiało zwrotu kilku przedmiotów mających dla niej wartość uczuciową. Następnie wystąpiła o zwrot mebli i obrazów z wyposażenia muzeum w Wilanowie. Niedługo potem zażądała księgozbioru z cennymi starodrukami z Muzeum Narodowego w Warszawie. Nie trzeba było długo czekać na następny krok: żądanie zwrotu wilanowskiego archiwum – pół kilometra półek dokumentów z historii Polski przechowywanych w Archiwum Głównym Akt Dawnych. Jak można było przewidzieć, rodzina Branickich wystąpiła w końcu o zwrot pałacu w Wilanowie. Nie, to jeszcze nie koniec. Sławna rodzinka oskarżyła dyrektora Muzeum – Pałac w Wilanowie o naruszenie dóbr osobistych rodzinki. Dyrektor bowiem ośmielił się podać do wiadomości publicznej fakt, że dobra wilanowskie były przed wojną zadłużone w państwowym banku na olbrzymią wówczas sumę ponad 20 milionów złotych i do wybuchu wojny dług nie został spłacony. Opisał też sposób obchodzenia się właściciela Wilanowa z bezcennymi dobrami kultury, handlowy mianowicie sposób, z czego dość jasno wynikał wniosek, co miłośnicy tradycji rodzinnej mogą zrobić z pozostałymi dobrami kultury, jeśli dostaną je w swoje ręce. W tym momencie kończy się sprawa prywatna, a zaczyna polityczna i ideologiczna. Sąd orzekł, że dyrektor wilanowskiego muzeum nie udowodnił naukowo swoich twierdzeń, musi więc rodzinę Branickich przeprosić. Informacje podaję za „Gazetą Wyborczą”, 3 IX br. \ Wielu twierdzi, że promieniowanie Instytutu Pamięci Narodowej ma szerszy zasięg, niżby to wynikało z jego statutu. Połączenie badań historycznych z władzą karzącą podoba się sądom powszechnym, a przynajmniej Sądowi Okręgowemu w Warszawie. W niektórych sprawach, żeby się wybronić, nie wystarczy wam już adwokat, będziecie musieli wynająć sobie profesora historii. Wasz profesor będzie prowadził spór z profesorem drugiej strony, a obydwaj z habilitowanym rzeczoznawcą powołanym przez sąd. Podroży to znacznie koszty procesu, które poniesiecie, jeżeli wasz profesor zostanie przegadany przez tamtych. W okresie międzywojennym radykalna lewica i radykalna prawica społeczna głosiły program wywłaszczenia wielkich majątków na rzecz państwa – lewica mówiła o nacjonalizacji, a prawica o uspołecznieniu, jedni chcieli wywłaszczenia z odszkodowaniem, drudzy bez odszkodowania. Pech chciał, że po wojnie wywłaszczenie przeprowadzili komuniści i zastosowali wersję najprostszą i najradykalniejszą. W planie mieli nie nacjonalizację wielkiej własności, lecz zniesienie wszelkiej własności i niejako w jednej klasie umieścili latyfundystę na dziesięciu tysiącach hektarów i chłopa na trzech morgach, dla którego planowali kołchoz. I właśnie z tych kilkumorgowych wyrósł mściciel Lech Wałęsa. Byli latyfundyści po „swoje” miliony wyciągają ręce, gdy armia Wałęsy do tego stopnia umocniła „antykomunizm”, że pod tym znakiem można reprywatyzować i pałac w Wilanowie, i zamek w Łańcucie, i odbudowany od podstaw pałac w Warszawie. Reprywatyzacja jest przeprowadzana w ideologicznych oparach sprawiedliwości historycznej. Jeżeli to pojęcie ma teraz sens, to miało również w 1938 i 1945 roku. A nawet w tamtych latach miało ono więcej sensu. Sąd Okręgowy w Warszawie wybronił Branickich przed zarzutami dyrektora Muzeum – Pałac w Wilanowie. Nie wszystkie jednak racje sprawiedliwości historycznej zostały wygłoszone. Jeżeli ktoś tak natarczywie, z krzyżem w jednej ręce i nahajką za plecami w drugiej domaga się zwrotu własności, powinien wytłumaczyć się, w jaki sposób nabył tę własność. Majątki Branickich powstały i trwały dzięki pańszczyźnie. Pańszczyzna się skończyła, ale wolnego rynku pracy nadal nie było. Siły latyfundysty i jego robotników nadal nie były równe i umowa o pracę nie była sprawiedliwa. Bardzo mnie cieszy każdy stylowy dwór i każdy okazały pałac w Polsce, ale prócz tego, że cieszy, istnieje jeszcze kwestia, czyją

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 37/2011

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony