Brawo, jesteście wspaniali

Brawo, jesteście wspaniali

Ale czy to nasza wina, że robi się nam przyjemnie, kiedy ktoś chwali naszą pracę, artykuł, ciasto, kwiaty na balkonie? I czy rzeczywiście pragniemy, żeby mówiono nam wprost, że tym razem poszło gorzej, słabiej, mniej ciekawie? Że inni byli lepsi albo my w przeszłości byliśmy lepsi od siebie? Bo wyobraźmy sobie tę szczerość, którą tak cenimy, o którą tak zabiegamy. Te wszystkie zakończone przyjaźnie, urazy nie do zażegnania. Nie bez powodu przecież lawirujemy, oceniając to i owo: publicznie stawiamy na poręczne półsłówka – to taka umowa społeczna. Pytający nas o zdanie w pewnym momencie na wszelki wypadek odpuszcza. Jednak znając ten mechanizm, nie czujemy się najlepiej, kiedy to nas ktoś zbywa półsłówkami.

Z drugiej jednak strony równania znajdują się komplemenciarze (i komplemenciary)! Oczywiście bardziej nam się wydają żałośni, kiedy komplementują kogoś innego, nie nas. Nasza pogarda podszyta zazdrością każde widzieć w nich węże owijające się wokół tych, od których zależą, wokół tych, którzy coś im mogą załatwić. To hołd dla decydentów – w końcu właśnie na ich grzbietach pochlebcy próbują wznieść się wyżej i wyżej, żeby wystawić z kolei własne plecy do masażu, żarliwego głaskania: „Jakże piękny, piękna, piękne. Brawa, brawka, jesteście wspaniali”. Kiedy jednak to nas biorą te liski w obroty, nagle trudno się oprzeć ich manipulacji, nie wydają się już tacy straszni. Tak, mają w sobie ten słodki jad, który sprawia, że zawsze znajdą swoje miejsce na dworze.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 26/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym.

Tagi: język, obyczaje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy