Polskie media lubią być jednomyślne i wybory do rosyjskiej Dumy dały im okazję do przeżycia rozkoszy „bycia razem”. Tak się przejmowały tymi wyborami, jakby Duma miała zasiadać w Warszawie. Dziennikarze ogłaszali jeden przez drugiego, że Putin poniósł porażkę, partia Jedna Rosja, przez moskiewskiego korespondenta „Gazety Wyborczej” nazywana niezmiennie partią „żulików i złodziei”, straciła poprzednie poparcie, a wybory zostały sfałszowane. Profesor Grzegorz Kołodko trafnie zauważył, że było to dość niezwykłe fałszerstwo, gdyż zatrzymało się tuż-tuż przed pięćdziesięcioma procentami. Trzeba więc reżimowi Putina dopisać jeszcze jedną wadę: nie umie fałszować. Kierująca polityką zagraniczną Stanów Zjednoczonych małżonka niewiernego Clintona ogłosiła w Wilnie, że wybory w Rosji były nieprawidłowo przeprowadzone, z czego wynika, że Duma nie będzie w pełni legalna. W tych słowach była już wyraźna wskazówka, co należy robić. Nie są to żarty, co pani Clinton mówi. W Libii orzekła, że Kaddafi powinien być zabity, i wykonawcy wyroku szybko się znaleźli. Jest faktem, że Rosja do wyborów nie jest przyzwyczajona. Przeszkodę dla ukształtowania się uczciwego systemu wyborczego widzę nie w fałszowaniu głosowania – w wyborach do Dumy miało znaczenie marginalne – lecz w czymś zasadniczym: strona przegrana nie uznaje werdyktu wyborczego. Pod tym względem Rosja przypomina nieco kraje podzwrotnikowe, gdzie dogrywką wyborów bywa wojna domowa. Już możemy sobie wyobrazić, co się będzie działo po wyborach prezydenckich. Wielu w Rosji i za granicą krząta się wokół tego, aby w razie zwycięstwa Putina wybory te uznać za sfałszowane. Moskiewscy liberałowie i demokraci już głoszą, że będą one sfałszowane na pewno. Amerykańskie ośrodki wpływu, zwłaszcza pozarządowe, bardziej przejmują się Putinem niż wewnętrznymi problemami Rosji. Czytałem w którymś z polskich czasopism, a może w zwykłej gazecie – nie miałem zamiaru tym się zajmować, więc nie zanotowałem sobie źródła – że urabianiem złowrogiego wizerunku Putina zajmuje się ta sama firma piarowska, która miała powierzone sobie zlecenie przedstawiania obrazu Serbii przed i w trakcie rozpadu Jugosławii. Pamiętamy, jaki to był obraz. Władimir Putin jest rzeczywiście postacią niezwykle interesującą i na jego przykładzie można rozważać problem roli jednostki w historii. Jakkolwiek oceniać tę rolę, z pewnością nie jest ona tak wielka, jak twierdzą jego wrogowie, którzy czynią go odpowiedzialnym za panującą w kraju korupcję, jak gdyby przekupstwo w Rosji nie było zjawiskiem stałym od stuleci i tak obyczajowo zakorzenionym, że nawet ascetycznym bolszewikom nie udało się go zwalczyć. Przypominam sobie przepowiednię Aleksandra Zinowiewa, że liberalny kapitalizm w Rosji do tradycyjnej korupcji doda gospodarczy bandytyzm. W czym, moim zdaniem, trochę przesadził. W masowych środkach przekazu nuta systematycznego czarnego piaru łatwo daje się wyodrębnić, mimo że i bez tego w przeważającym stopniu są one Rosji nieprzychylne. Któryś z propagandowych magików zwierzył się publicznie, że Putina nie należy krytykować merytorycznie za rzeczywiste postępowanie, lecz urabiać jego wizerunek w kategoriach kryminalnych, aby przez społeczność międzynarodową był postrzegany jako zbrodniarz, a nie polityk. Moskiewskie kręgi „liberalnej” inteligencji nie potrzebowały oczywiście takich nauk, traktowanie przeciwnika jako kryminalisty jest ich naturalnym odruchem. Jak należy pisać o Putinie, wiemy z polskiej prasy: „Samiec alfa Wszechrusi. W Rosji rządzą psy (bez cudzysłowu). Putin jest pierwszy wśród nich”. Jest to tytuł wywiadu z panią Lilią Szewcową, która doskonale zna amerykańskie podręczniki politologii i jest do głębi zgorszona, że rosyjska rzeczywistość się z nimi nie zgadza. Inny przykład: „Korupcja jest chorobą zakaźną, putinizm – syfilisem nieznającym granic. Nie bójmy się spojrzeć rosyjskiej pandemii w oczy, bo chodzi także o naszą przyszłość”. Jest to zapowiedź artykułu André Glucksmanna, francuskiego neokonserwatysty z kręgu tzw. nowych filozofów, o których w latach 70. dość dokładnie informowałem studentów, dziś nie wiem po co. W samym artykule tegoż Glucksmanna możemy przeczytać o Putinie, że „wraz z Chińczykami ojciec chrzestny wszelkich despotów, od Iranu po Koreę Północną”, że winien śmierci 200 tys. Czeczenów, że „pogrzebał demokrację na Ukrainie”, że „Dziesięć lat rządów Putina i jego pazernych służalców potwierdziło diagnozę Michaiła Chodorkowskiego”. Były oligarcha, dziś więzień „wykazał, że car jest nagi, skorumpowany i bezwolny”. Według uwięzionego oligarchy Putin jest winien rozprzestrzeniania się korupcji na cały
Tagi:
Bronisław Łagowski









