Bułgarski festiwal antydemokracji

Bułgarski festiwal antydemokracji

Slavi Trifonov, TV host and singer and leader of "There is Such a People" party is seen in this picture in Sofia, Bulgaria, November 30, 2020. Picture taken November 30, 2020. 7/8 TV ATTENTION EDITORS - THIS IMAGE HAS BEEN SUPPLIED BY A THIRD PARTY.,Image: 602973529, License: Rights-managed, Restrictions: THIS IMAGE HAS BEEN SUPPLIED BY A THIRD PARTY. IT IS DISTRIBUTED, EXACTLY AS RECEIVED BY REUTERS, AS A SERVICE TO CLIENTS., Model Release: no, Credit line: HANDOUT / Reuters / Forum

1,7 mln osób, które wzięły udział w wyborach, to mniej niż jedna trzecia uprawnionych do głosowania Rządzący w Bułgarii od niemal 15 lat oligarchiczny syndykat premiera Borisowa, prawicowa partia GERB, uzyskał drugie miejsce w wyborach, a zwycięzcą okazało się populistyczne ugrupowanie showmana Sławiego Trifonowa. Mało tego, reprezentację parlamentarną ponownie zyskały małe organizacje, które wyłonił ubiegłoroczny wielomiesięczny protest obywatelski. Niby więc nic się nie stało. To jednak bardzo powierzchowne spojrzenie. Społeczeństwo odpuściło sobie politykę na dobre. Podchodzi do spraw publicznych apatycznie i niechętnie, o ile w ogóle wyraża nimi jakiekolwiek zainteresowanie. Wizja kolejnych wyborów już w październiku niemal wszystkim jawi się jako tyleż bezsensowna, co nużąca konieczność. – Trudno się temu dziwić, wszak nie będzie ona spowodowana żadnymi różnicami politycznymi, rozłamowymi nastrojami, polaryzacją w społeczeństwie, które miałyby jakiekolwiek ideologiczne zakorzenienie. Jedyną przyczyną będzie nieporadność elit, które w obliczu rozgrabienia już praktycznie wszystkiego, co wytworzyła Republika Ludowa, oraz globalnej geopolitycznej niestabilności nie są w stanie się porozumieć. Zwycięstwo partii Trifonowa jest tego symptomem. To kolejny w ciągu ostatnich trzech dekad mesjanistyczny eksces, swoisty wentyl systemu, który zapowiada wielkie zmiany, ale zawsze są to zmiany na gorsze. Tak było z mesjaszem Symeonem Sakskoburggotskim, synem ostatniego cara Bułgarii, którego sklecona na kolanie partia wygrała wybory na początku XXI w., dając ludziom nadzieję w trakcie kampanii i wdrażając totalną dewastację ekonomiczną kraju, gdy przejęła władzę. Bojko Borisow zresztą także był mesjaszem, byłym generałem policji, który zapowiadał rozprawę z patologiami, szybko zdobył rząd dusz ponad dekadę temu, ale nie zwalczył korupcji, jedynie ją sprywatyzował – on nią zarządzał, a jego akolici wdrażali i rozwijali. Jego partia przerodziła się w coś na kształt korporacji, a Borisow był niczym władca absolutny. Trifonow to kolejny odcinek tego serialu – komentuje Mirena Filipowa, dziennikarka i specjalistka od komunikacji politycznej, prowadząca popularną audycję publicystyczną „Upolitycznij to!”. – Wszechobecna apatia mogłaby nawet mieć pewien ładunek demokratyczny, gdyby na horyzoncie pojawiła się jakaś realna, niemesjanistyczna alternatywa, zdolna do przejęcia władzy w perspektywie średnio- i długoterminowej. Najbliżej tego były demonstracje z ubiegłego roku, które zrodziły tzw. partie protestu. Niestety, organizacje te są teraz może i bardziej winne gigantycznego politycznego fiaska, które ujawniły ostatnie wybory! – dodaje Stanislaw Dodow, lewicowy aktywista i komentator znany z działalności w sektorze pozarządowym. – Postawa Trifonowa i jego najbliższego otoczenia jest przerażająca. Nie dość, że ten człowiek nie ma bladego pojęcia o polityce czy gospodarce, to jeszcze demonstruje nam, że w ogóle nie interesuje go mechanizm demokratyczny. Wygrał, to wygrał! I koniec, dalej już żadna demokracja nie jest przecież potrzebna. Trifonow jest bezczelnym ignorantem, który nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji własnych poczynań. Ogłoszenie składu rządu przed ostatecznym obwieszczeniem centralnej komisji wyborczej dotyczącym wyników wyborów i przed konsultacjami z prezydentem to nie tylko głupota i skrajny brak kultury politycznej, ale też demonstracja pogardy wobec ładu prawnego i instytucjonalnego, dalece bardziej zuchwała niż w wykonaniu Borisowa – uzupełnia Dodow. Równie antydemokratyczny jest cynizm zawodowych ekspertów zapraszanych do mediów, którzy powtarzają: taka jest wola ludu. Szkoda, że nie przytaczają żadnych danych, które pomogłyby zdefiniować ów lud i jego domniemaną wolę. Dwa największe stronnictwa parlamentarne, Jest Taki Naród (ITN) Trifonowa i GERB Borisowa, mogą się pochwalić poparciem ok. 8% uprawnionych do głosowania w Bułgarii. Ot i vox populi! Jeśli więc podążać za logiką bułgarskich komentatorów, około dwóch trzecich nacji nie jest ludem. Szczególnie nie jest nim ponad 55% obywatelek i obywateli pomiędzy 18. a 30. rokiem życia, gdyż nie wzięli oni udziału w wyborach. Tym bardziej ludem nie są osoby z wykształceniem podstawowym – ponad 80% także nie głosowało. Nie są ludem bułgarscy emeryci – prawie trzy czwarte nie poszło do urn. Nie głosowało poza tym niemal 50% bułgarskich Turków, o społeczności romskiej nie ma sensu w tym kontekście wspominać. – To wierzchołek góry lodowej! Wykluczonych politycznie grup jest o wiele więcej, jednak brakuje danych, nikt nie prowadzi badań – stwierdza Stefan Georgijew,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 32/2021

Kategorie: Świat