Sądy będą marionetkowe, a państwo policyjne, by społeczeństwo się bało Prof. Karol Modzelewski Panie profesorze, już po demokracji? – To jest proces, to trwa. Ale jesteśmy na równi pochyłej, z której nie przewiduję odwrotu. Chociaż właściwie to nie jest równia pochyła, bo z niej człowiek się ześlizguje wbrew woli, a to jest planowe. Przynajmniej jeśli chodzi o tych ludzi, który rządzą Polską. Ciąg technologiczny, jak mówi Ewa Łętowska. I ma całkowitą rację. Sądy przechodzą pod władzę PiS. – Sądy będą marionetkowe, to już przesądzone. Opór przeciwko temu, ten uliczny, jest słabszy niż latem. Chyba z powodu przekonania, że sprawa jest przegrana. Poza tym nie wiem, na ile to dociera do inteligencji, będącej głównym środowiskiem stawiającym społeczny opór, że jest ona w izolacji. Sama. Dlaczego tak się stało? – Sondaże wskazują, że jest w Polsce wyraźny podział klasowy. I że w tym podziale przewagę ma część ludowa, bo nie mogę powiedzieć, że proletariacka. Klasa robotnicza przecież została skutecznie przez naszą transformację zlikwidowana. Ale ludowa część jest większością. I jest stronniczką Prawa i Sprawiedliwości. – Nie bez przyczyny. Dlatego dużo trzeba przemyśleć, zrewidować, żeby odnaleźć kontakt z tą przeważającą częścią społeczeństwa, która obecnie popiera partię Kaczyńskiego. PiS ma 50% w sondażach i nie sądzę, żeby prędko to się zmieniło. Dlatego, jak się wydaje, zawłaszczanie komisji wyborczych planuje bez pośpiechu. To następny krok po sądach, domykający ciąg technologiczny. Ten krok jest po to, by postępować zgodnie z powiedzeniem Józefa Stalina, że w demokracji najważniejsze są wybory, a w wyborach – ten, kto liczy głosy. Tylko że nie ma pośpiechu, bo szanse PiS na wygranie najbliższych wyborów bez sztuczek są bardzo duże. I prawdopodobnie taki jest harmonogram, że zmiana systemu wyborczego, czyli przekazanie go pod kierowniczą rolę partii, nastąpi dopiero po wyborach parlamentarnych w 2019 r. Jeszcze media są do wzięcia. – To drugi tor działania. Równoległy. I to zostanie zrobione. Jak? Czy zabiorą TVN Amerykanom? Chciałbym to zobaczyć, bo pewnie nie obędzie się bez reperkusji międzynarodowych ze strony jedynego sojusznika, którego uważamy w tej chwili za sojusznika. Ale to zrobią, jak myślę. Cel to władza Dlaczego ta władza chce wszystko wziąć? – Bo chce rządzić. I to tak, żeby jej w tym nie przeszkadzał żaden przepis, żaden niezależny mechanizm, ruch, a zwłaszcza społeczeństwo, jacyś malkontenci… Żeby rządzić niedemokratycznie, trzeba mieć jakiś cel. – Nie! Trzeba mieć poparcie społeczne. I oni je mają. A cel jest sam w sobie. Celem jest władza, której się nie odda. Władzy raz zdobytej nigdy nie oddamy – to, jak wiadomo, stary komunistyczny slogan – a zwłaszcza nie oddamy z tak głupiego powodu jak jakieś kartki wyborcze. Czyli liderzy PiS uważają, że nie wolno oddać władzy. I nie oddadzą? – Nie mają tego w planie. A jeśli społeczeństwo będzie przeciw nim? – Po to buduje się państwo policyjne, żeby społeczeństwo się bało. Jeżeli nie będzie się bać, trzeba zastosować państwo policyjne w praktyce. To znaczy uruchomić całą machinę represyjną państwa. Gdy się ma marionetkowe sądy, mianowane przez prokuratora generalnego, ma się tę machinę. Prawdę mówiąc, w sporze Duda-PiS media lekceważyły to, czyja będzie zwierzchność nad sądami – prezydenta czy pana Ziobry. Uzasadniając pierwsze weto, prezydent celnie powiedział, że nie ma w polskiej tradycji czegoś takiego jak zwierzchność prokuratora generalnego nad Sądem Najwyższym i nad sądami. Co to znaczy? No właśnie, co to znaczy? – Ja to wiem, bo byłem w Polsce Ludowej szkolony na ławach oskarżonych. Policja, wówczas milicja, była organem ścigania, stroną procesową, stroną oskarżycielską, Bezpieka – tak samo. Dzisiaj są to odpowiednio: policja i wszystkie służby specjalne. No a przede wszystkim prokuratura była i jest organem ścigania. A w naszych warunkach faktycznym szefem organów ścigania jest pan prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Jeżeli on staje na czele sądów, to mamy kwintesencję państwa policyjnego. Państwo policyjne to takie państwo, w którym policjant stoi nad sędzią. Policjant, prokurator, organ ścigania. On mianuje i odwołuje sędziów, karze ich, przenosi, więc faktycznie im rozkazuje. Jeśli mielibyśmy trzymać prezydenta Dudę za słowo, to ja bym chciał, żeby przeprowadził swoje. To jest ustrojowa różnica, czy sądami komenderuje, w sensie personalnym, prezydent RP, czy prokurator generalny. A z ordynacją pójdzie łatwo. Jak będą mieć sądy, to banał. – Oczywiście! Ale najpierw nową ordynację musi uchwalić Sejm.










