Chcemy być kolorowi

Chcemy być kolorowi

Palestinian film directors, twin brothers Tarzan (L) and Arab (whose real names are Ahmad and Mohammed) Abu Nasser pose in Paris on May 7, 2015. The duo will present their first feature film in the Competition of the 54th edition of Cannes Film Festival's Semaine de la Critique (Critics’ Week) sidebar taking place from May 14 to 22. AFP PHOTO / STEPHANE DE SAKUTIN

W Strefie Gazy toczy się normalne życie, które pokazujemy w naszych filmach Arab Nasser i Tarzan Nasser – (właśc. Ahmed i Mohamed Abu Nasser) reżyserzy, bliźniacy, urodzili się w Strefie Gazy w 1988 r., rok po zamknięciu ostatniego kina w tym regionie. O Nasserach zrobiło się głośno dzięki plakatom do fikcyjnych filmów hollywoodzkich, których tytuły pochodziły od nazw ofensyw Izraelczyków w Gazie. „Stopniowanie”, ich pełnometrażowy debiut reżyserski, był pokazywany na tegorocznym festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Kiedy śledzę doniesienia ze Strefy Gazy w polskich i w zachodnich mediach, nie widzę w nich niczego optymistycznego. Pański film zadaje kłam takiemu myśleniu. – Kiedy zdecydowaliśmy się z moim bratem Tarzanem nakręcić film „Stopniowanie”, przyświecał nam wyłącznie jeden cel: pokazać prawdziwe życie w Strefie Gazy. Nie interesowało nas ubolewanie nad tym, jak źle jest mieszkańcom tego rejonu – w tym, jak pan zauważył, wyręczyły nas media. Szukając lokalizacji, dostrzegliśmy stojący przy placu salon fryzjerski. Z oddali dało się słyszeć odgłosy walki – wybuchy bomb, ostrzały. A w tym salonie tętniło życie. Kobiety odwiedzały go na tyle regularnie, że trudno było dostać się do środka bez kolejki albo bez umówienia wizyty. I to nas zaintrygowało – jak w całym tym konflikcie radzą sobie kobiety, co z nimi się dzieje na co dzień. W telewizji widzi pan zapewne jedynie kobiety płaczące, rozpaczające po stracie bliskich czy też ciała tych, które straciły życie w zamachu bądź od zabłąkanej kuli. Łatwo zapominamy o codziennym życiu mieszkańców regionu objętego konfliktem. Kiedy odwiedziłem Autonomię Palestyńską, najbardziej uderzyło mnie to, że ludzie rozmawiają tam o wszystkim, tylko nie o wojnie. – Tak właśnie jest w salonie fryzjerskim. Idzie się tam pod pretekstem obcięcia włosów czy ułożenia fryzury. Bo mimo wojny Palestynki chcą ładnie wyglądać – modnie, atrakcyjnie, na czasie. Piękno nigdy nie opuściło Strefy Gazy. Życie tam wciąż potrafi być piękne. W pewnym sensie salon fryzjerski z naszego filmu stał się metaforą tamtejszej rzeczywistości. Bo jest miejscem tętniącym życiem, w którym ścierają się przekonania i poglądy. Tradycjonalistki w hidżabach dyskutują z kobietami nowoczesnymi, które śmiało odsłaniają włosy, nęcą nimi, wykorzystują je do podkreślenia urody. Myśli pan, że Zachód uwierzy w piękno życia w Strefie? – Znajdzie się nawet wielu Palestyńczyków, którzy z tym się nie zgodzą, a co dopiero ludzie na Zachodzie. Dlatego trzeba rozmawiać o życiu tam. Kiedy wyjeżdżam poza Bliski Wschód i wspominam, że jestem z Gazy, słyszę pytania: „Naprawdę jesteś stamtąd? I tak wyglądasz? Masz dredy, palisz papierosy, dowcipkujesz i się wygłupiasz? Nie możesz być stamtąd!”. Ludzie patrzą na nas przez pryzmat wyobrażeń kształtowanych przez media. Ale dziennikarze przecież szukają kontaktu ze „zwykłymi” ludźmi stamtąd. – Mam kilka doświadczeń z dziennikarzami, którzy wypytywali mnie o życie w Gazie. Kiedy opowiadałem im o moich małych radościach pośród codziennego smutku, do druku szły jedynie wypowiedzi negatywne. Pozytywne nie doczekały się publikacji. Usunięto je. W ten sposób zabija się naszą tożsamość. Jakby w naszej ojczyźnie nie było miłości, przyjaźni, dobra. Jakbyśmy byli przegrani i zdehumanizowani. Jakbyśmy byli pozbawieni życia. Jednak żeby pokazać życie w Gazie, zdecydował się pan na perspektywę kobiet. Nie uważa pan, że to emocjonalne pójście na łatwiznę? – Kobiety stały się metaforą całego społeczeństwa i to je trzeba najbardziej odmitologizować. Są najmniej rozumiane, najrzadziej pokazywane w mediach. Przypisuje się im okropne cechy, jak rozhisteryzowanie czy nadmierne rozbudzenie emocjonalne. Nie daje się im prawa do normalnych reakcji – w mediach muszą albo się użalać nad swoim losem, albo płakać. Nasz film pokazuje, że nie ma większego zakłamania na ten temat. Siła kobiet pozwala im tak naprawdę kontrolować życie w czasie wojny lepiej od mężczyzn. Sytuacja w Strefie Gazy wyglądałaby inaczej, gdyby więcej kobiet sprawowało władzę? – W filmie jest scena, w której kobiety rozmawiają o tym, co by zmieniły, gdyby zajmowały wysokie stanowiska. Mężczyzn interesuje sam konflikt, kobiety znają codzienne życie. Mężczyźni wykłócają się i walczą o granice, nazewnictwo, terytoria. Kobiety – o poprawę warunków, o wodę, elektryczność i inne udogodnienia, które na świecie są przecież standardem. Te wypowiedzi naszych bohaterek nie są żartem,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 32/2015

Kategorie: Kultura