Co będzie za 500 lat?

WIECZORY Z PATARAFKĄ

Prognozy to prawdziwa literatura naszych czasów. Jak było, to mniej więcej wszyscy wiemy, nie było najlepiej. Wobec czego tym bardziej jesteśmy ciekawi przyszłości. Już od kilkudziesięciu lat prorocy wróżyli nam, co to nie będzie w roku dwutysięcznym, a rekord pobił niejaki Taylor z “Księgą przeznaczenia”. Ale to było dawno temu. Dawno był także Klub Rzymski i inne równie mętne autorytety. Był także – najciekawszy – Stanisław Lem ze swoją “Summą technologiae”. A teraz wieści się na najbliższe stulecie i tysiąclecie. Wieszczby bliższe czasowo omawiałem już w jakiejś “patarafce”, a teraz trafiło mi do ręki dzieło Adriana Berry zatytułowane “Następne 500 lat. Co przyniesie ludzkości nadchodzące tysiąclecie”. Po prawdzie, czytałem już jakieś recenzje tej książki, ale wydały mi się mało konkretne. Okazało się teraz, że sama książka jest taka.
Zresztą nie jest zła. Boże, ochroń, tego nie twierdzę. Tyle że bardzo ogólna. Autor zapewnia nas na wstępie, że wszystko potoczy się dobrze, żadnej katastrofy nie będzie, żadna kometa nas nie załatwi, a ludzi wcale nie jest za dużo. Widać, że nie bardzo wierzy ekologom, którzy dowodzą czegoś wprost odwrotnego. Za naczelne znamię naszych czasów uważa trafnie miniaturyzację i komputeryzację, które będą rozwijały się nadal. W przyszłości czeka nas także eksploracja oceanów i kosmosu. Przede wszystkim księżyca i Marsa. Około 2300 r. polecimy do gwiazd.
Przewiduje nade wszystko wzrost potęgi i zamożności człowieka, i to tysiąckrotnie. Literatura będzie rozwijała się dalej, podobnie sztuki piękne – trochę naiwnie widzi dla nich miejsce na nowo poznanych planetach. Natomiast zaniknie raczej religia, ale pozostaną przesądy. Zadziwił mnie szczególnie, uznając za przesąd, kiedy ktoś z bohaterów filmu “Obcy” ratuje kota. Cóż, rzeczywiście Berry lekceważy ekofilozofię i źle na tym wychodzi. Żeby to tylko ekofilozofię, ale nie ma tu cienia rozeznania w takim zjawisku jak New Age, stąd też androny o religii. To znaczy, ja nie wiem, czy się jakikolwiek Kościół w sensie organizacyjnym ostoi, ale duchowość człowieka, potrzeba transcendencji wcale przecież nie zmalała. A nawet odwrotnie, wzrosła, chociaż w przyszłości oprze się zapewne na innych fundamentach.
Autor jest zdania, że jesteśmy jedyną oazą życia świadomego we wszechświecie i że to bardzo dobrze, bo nie dojdzie do konfliktów. Posługuje się starym, ale trafnym argumentem – gdyby cokolwiek innego żyło w kosmosie, już dawno byłoby tutaj. W tej sytuacji cokolwiek nowego odkryjemy, będzie nasze. A odkryjemy, jak można się spodziewać, wszystko. Oczywiście, nie podczas tych nędznych pięciuset lat? Ale przeznaczeniem człowieka jest zasiedlić cały wszechświat. Zresztą idzie tu także o względy bezpieczeństwa – jedną planetę można zatruć bądź zniszczyć, z wieloma tego samego zrobić niepodobna. Słusznie. Ale przy okazji Berry (Anglik) dowodzi, że cały wiek XX stał pod znakiem strachu. Ciekawe, my w tej części Europy raczej żeśmy tego nie odczuwali. Prasa donosiła o wielkich lękach na Zachodzie i nie bardzo się jej wierzyło. Teraz przychodzi potwierdzenie. Ale dlaczego myśmy się nie bali? Nie mieliśmy wiele do stracenia? A może rzeczywiście w tym całym cyrku “walki o pokój” było więcej prawdy niż ktokolwiek przypuszczał? Pamiętam ciężko przerażonych uczestników konferencji Pugwash, pouczających nas o oczywistościach, że bomba, że zniszczenia… Ale to naprawdę mało kogo obchodziło. Raczej właśnie teraz boimy się tego i owego, nie bomby, co prawda.
Co prawda, grozi nam eksplozja, ale demograficzna, też paskudna. Berry jednak jest optymistą, uważa, że przeludnienie wyciśnie nas w kosmos, jak wycisnęło w przeszłości ku nowym lądom i perspektywom. Może. To zresztą wcale nie jest nowy pogląd, polecam choćby książkę Skroka o początkach rolnictwa. Autor uważa, że to było właśnie wygnanie z raju zbieractwa. Później wzrost populacji wymusił dalsze rozwiązania, postęp po prostu. Ale my współcześnie więcej piszemy o jego wymuszonej cenie: a nie jest bagatelna.
W każdym razie przyjemnie choć i dziwnie było przeczytać książkę optymistyczną, a jak się naprawdę wszystko potoczy, to naprawdę wiadomo tylko, że całkiem inaczej niż jakikolwiek prorok zapowiada.

 

Wydanie: 02/2000, 2000

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy