Co z konkordatem?

Co z konkordatem?

Konkordat w przededniu wymiany dokumentów w Watykanie. Nz. zawarcie konkordatu pomiędzy Stolicą Apostolską a Rzeczypospolitą Polską (zdjęcie archiwalne z 28 lipca 1993), podpisują: nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk, min. spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski, stoją: prezydent Lech Wałęsa, premier Hanna Suchocka, marszałek Sejmu Wiesław Chrzanowski, marszałek Senatu August Jan Chełkowski, wicemarszałek Senatu Alicja Grześkowiak, wicepremier Henryk Goryszewski. PAP/CAF-Aleksander Dunin-Kęplicz K 4825/5 24.03.98r.

Trudno traktować konkordat z 1993 r. inaczej niż jako krok w kierunku uczynienia z Polski modelowej republiki katolickiej Niektórzy publicyści i politycy sugerują, że konkordat z 1993 r. powinien być wypowiedziany lub przynajmniej renegocjowany. W związku z tym warto przypomnieć pewne fakty historyczne i pojęciowe. Pomijając rozmaite szczegóły, konkordat to umowa zawarta pomiędzy danym państwem a Stolicą Apostolską, regulująca relacje między władzą państwową a Kościołem katolickim w danym kraju. Pierwsze konkordaty pochodzą z XII w. – obecnie, dokładniej od 1929 r. (traktaty laterańskie), gdy Stolica Apostolska (dla prostoty nie czynię odróżnienia pomiędzy nią a Państwem Watykańskim) została uznana za podmiot prawa międzynarodowego, konkordaty mają status umów międzynarodowych. Jeśli chodzi o Polskę, pierwszy konkordat został zawarty w 1737 r., a kolejny w 1925 r. Ten drugi został wypowiedziany w 1945 r. Uzasadnieniem tego było przede wszystkim powierzenie przez Watykan w grudniu 1939 r. administracji nad diecezją chełmińską Niemcowi, biskupowi gdańskiemu Splettowi, co naruszało postanowienie art. 9 konkordatu z 1925 r., że żadna część Rzeczypospolitej nie będzie zależała od biskupa mającego siedzibę poza państwem polskim. Nawet jeśli uznać, że było to jednostronne zerwanie (tak często powiada propaganda prokościelna) umowy ze Stolicą Apostolską dyktowane względami ideologicznymi, trudno zaprzeczyć, że powód formalny był oczywisty, ponieważ strona watykańska istotnie naruszyła konkordat. W okresie PRL działalność Kościoła katolickiego była oparta na aktach prawa wewnętrznego. W 1988 r. rząd i episkopat uzgodniły projekt konwencji regulującej stosunki pomiędzy państwem a Kościołem oparte na zasadzie rozdziału obu podmiotów. Model ten został powtórzony w ustawie o stosunku państwa do Kościoła katolickiego z maja 1989 r. Po wyborach w czerwcu 1989 r. sytuacja radykalnie się zmieniła. Strona kościelna oświadczyła, że nie jest zainteresowana dalszym procedowaniem projektu z 1988 r., a strona rządowa poparła ideę konkordatu. Jego pierwszy projekt został opracowany w Watykanie, był negocjowany w Warszawie i ostatecznie podpisał go w 1993 r. rząd Hanny Suchockiej. Stało się to po rozwiązaniu parlamentu i przed nowymi wyborami. Ten tryb był wprawdzie zgodny z prawem, ale wywołał negatywne komentarze, z uwagi na to, że ustępujący rząd powinien pozostawić decyzję nowemu. Pośpieszne podpisanie konkordatu było zapewne spowodowane obawą, że rząd koalicji SLD-PSL tego nie zrobi. Lewica faktycznie wstrzymywała ratyfikację konkordatu, ale opór ludowców sprawił, że nie odrzucono umowy ani nie podjęto próby jej renegocjacji – na to drugie nie godził się Watykan. Konkordat został ratyfikowany po kolejnych wyborach, z 1998 r., w których zwyciężyła AWS. W gruncie rzeczy nie bardzo było wiadomo, czy stroną konkordatu jest Watykan, czy episkopat Polski. Negocjacje były prowadzone nie tyle przez oficjalnego przedstawiciela Stolicy Apostolskiej, ile właśnie przez polskich biskupów. W 1993 r. umowa została podpisana przez abp. Józefa Kowalczyka, nuncjusza apostolskiego w Polsce, i Krzysztofa Skubiszewskiego, polskiego ministra spraw zagranicznych, a więc osoby o różnym statusie, jeśli porównać ich pozycję w hierarchii władz. To, że umowa nie została parafowana przez watykańskiego sekretarza stanu (ministra spraw zagranicznych), może być uznane za swoisty policzek dla strony polskiej, a także osobliwość z punktu widzenia zwyczajów międzynarodowych – np. konkordat z 1925 r. był sygnowany przez osoby o randze ministrów spraw zagranicznych w obu podmiotach. Jan Rokita, szef Urzędu Rady Ministrów, zorganizował konferencję prasową po podpisaniu konkordatu w siedzibie prymasa Polski, co godziło w prestiż rządu, gdyż wskazywało, kto jest faktycznym ważniejszym podmiotem umowy. Równie zadziwiająca była wypowiedź premiera Jerzego Buzka po wyborach z 1998 r., że oczekuje bezzwłocznej ratyfikacji konkordatu, aby go zawieźć w prezencie Janowi Pawłowi II przy okazji planowanej wizyty w Rzymie, co też pokazywało, co było grane. Konkordat stanowi w art. 1: „Rzeczpospolita Polska i Stolica Apostolska potwierdzają, że Państwo i Kościół Katolicki są – każde w swej dziedzinie – niezależne i autonomiczne oraz zobowiązują się do pełnego poszanowania tej zasady we wzajemnych stosunkach i we współdziałaniu dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego”. Konstytucja RP z 1997 r. stanowi (art. 25), po pierwsze, że Kościoły i inne związki wyznaniowe są równouprawnione. Po drugie, że władze publiczne w RP są bezstronne wobec przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych oraz zapewniają swobodę ich wyrażania w życiu publicznym. Po trzecie, że stosunki między państwem a Kościołami i innymi związkami wyznaniowymi są kształtowane na zasadach

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 39/2022

Kategorie: Opinie