Ćwiczenia

Wyszło na jaw kilka dni temu, że nasza zbiorowa przestępczość – nie piszę o tych, co biorą łapówki, bo gdyby tych ukarać i zamknąć, Polska stałaby się jednym wielkim zbiorowym więzieniem – nasza przestępczość, czyli mafia pruszkowska, która umiejętnie kombinuje, jak wyprać pieniądze, żeby później zapłacić rękami ciotki 12% abolicji, wpadła na iście szatański pomysł, jak osłabić czujność i tak już osłabionego Polaka. Policja zorientowała się w pewnym momencie, że w lokalu gangstera „Wańki” działa Wspólnota Chrześcijańska Ducha Świętego… Pomyślała więc, że „Wańka” to nie tylko gangster, ale i dobry katolik, czyli nie taki zły człowiek, jak pisała o nim prasa i mówi prokurator. Aliści kiedy złapali innego bandziora z tej samej paczki i znaleźli w jego portfelu zdjęcie owego „Wańki” z koloratką, domyślili się, że po to ma tę wspólnotę u siebie, żeby być w niej księdzem albo nawet i wielebnym, i jeszcze raz poszli przeszukać lokal, żeby sprawdzić, czy jest w nim „taca”, a jeżeli jest, to jakiej wielkości.
Wniosek z tego taki, że aby sprawnie żyć, trzeba się odpowiednio maskować… i do takiego samego wniosku dochodzą nie tylko gangsterzy, ale i całkiem młodzi ludzie.
Z soboty na niedzielę, tydzień temu, w Miastkowie koło Łomży na stację benzynową podjechał mikrobus. Stanął z boku, po chwili wsiadł z niego facet w kominiarce i z kałasznikowem w ręku, by wkrótce zniknąć w mroku za stacją. W tym czasie pracownicy obsługujący kasę i dystrybutory zauważyli, że w owym samochodzie siedzi jeszcze kilku facetów w kominiarkach na głowach, którzy trzymają w rękach przedmioty podobne do broni. Błyskawicznie zaryglowali więc drzwi, poszukali martwego pola, tak by zostać poza gradem kul, i wystukali numer telefonu powiadamiający wszystkie okoliczne jednostki antyterrorystyczne o szykującym się napadzie.
Tymczasem przestępcy widząc, że zostali rozszyfrowani, zaczęli się oddalać z miejsca planowanej zbrodni, ale policja nie zważając na siłę ognia ukrytą w pojeździe, zablokowała okoliczne drogi i zza samochodów, mierząc do busa z takich samych kałasznikowów, zaczęła krzyczeć: „Stój, bo szczelam!!!!!”. Cały mikrobus natychmiast poddał się bez walki, ponieważ byli to harcerze, którzy uczestniczyli w paramilitarnych ćwiczeniach, poprzebierani już to za bandytów, już to za ochroniarzy, co – jak się okazało – trudno jest czasem odróżnić, tak jak atrapy pepeszy od prawdziwej.
I myśląc o tym, przypomniałem sobie, że ja 40 lat temu na podobnym obozie zdobywałem sprawność „sobieradka”, ale w najśmielszych snach nie podejrzewałem wówczas, że „sobieradek” przyszłości będzie skrzyżowaniem Rambo z „Pershingiem”.

Wydanie: 2002, 41/2002

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy