Cudzoziemcy złapani na nielegalnym przekraczaniu granicy są terroryzowani w polskich aresztach Do wolności zostało im niewiele. Kilkanaście metrów przez rzekę. Trzy busy, którymi tutaj się dostali, podjechały z wyłączonymi światłami. Noc była na tyle jasna, że drugi brzeg prezentował się w całej okazałości. Przewodnicy wyciągnęli pontony. Napełnili je sprężonym powietrzem i po kilkunastu minutach znalazły się na wodzie. Kwadrans później pontony dobiły na drugi brzeg. Wyskoczyła z nich grupa niskich, skurczonych od zimna postaci. – Idźcie w stronę świateł miasta, tam są Niemcy – wskazał drogę jeden z przewodników, którzy nie zwlekając, z powrotem znaleźli się w pontonach i odbili od brzegu. Dla Arabów był to kres trzymiesięcznej wyprawy. Wyprawy, do której przygotowywali się przez kilka miesięcy, na którą oni i ich rodziny oszczędzali przez kilka lat. “Ponton”, otyły 21-letni chłopak, który opowiada tę historię, nie kryje drwiącego uśmiechu na twarzy. Być może to on był jednym z tamtych przewodników. Kiedy Arabowie doszli do zabudowań, ujrzeli pierwszy samochód z polską rejestracją, potem drugi, trzeci… Przerzut miał miejsce na przedmieściach Gorzowa Wielkopolskiego. Warta doskonale imitowała Odrę. “Ponton” opowiada o jeszcze innym sposobie “strzyżenia czarnych”. – Idzie się do Grenza, niemieckiego wopka i zgłasza się zamiar nielegalnego przekroczenia granicy, podaje się czas i miejsce. Otrzymuje się wtedy pieniądze z dwu stron, od Niemców i zainteresowanych przerzutem. Reklamacje? Nie mogę przecież odpowiadać za to, że ktoś wpadł kilkanaście kilometrów dalej. Jaki to jest interes? – Lepszy od szlug. 300, 400 maks 600 marek od łba. Jedynym kosztem jest paliwo. Nagrywający, od których otrzymuje się ludzi, biorą średnio po 500 marek od łebka. Kiedy myślę, że “Ponton” skończył już swoją opowieść, po chwili dodaje, już bez pysznego uśmiechu na twarzy, ma coś ważnego do powiedzenia: – Za dzieci biorę połowę kwoty. Madziary ściągają za dorosłych i dzieci tyle samo. NAJWAŻNIEJSZY JEST PORZĄDEK W CELI Areszt Śledczy w Stargardzie Szczecińskim. Cela ośmioosobowa. Od czasu do czasu zamieszkuje ją dziesięciu aresztantów. Piętrowe, metalowe łóżka. Siennik, poduszka, dwa prześcieradła i stęchły, gruby koc na każdym z nich. W spisie przedmiotów znajdujących się na wyposażeniu wymieniono jeszcze dwa stoliki, ten mniejszy, dwuosobowy od biedy można zaliczyć jako stół. Umywalka i zabudowany wychodek. Na rurze biegnącej pod sufitem wisi pranie. “Ponton” trafił do niej na cztery miesiące za przestępstwo, o którym można przeczytać w kodeksie karnym: “Kto organizuje innym osobom przekroczenie wbrew przepisom granicy Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Czy wierzył, że otrzyma wyrok z górnej półki? Nie. Jako młodociany i pierwszy raz karany, z dobrą opinią z miejsca zamieszkania, miał zagwarantowane warunkowe zawieszenie wykonania kary. – No, nie całkiem wszystko tak dobrze wyglądało. Wbili mi udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Przechwycili greps wspólnika. Czarnuchy na okazaniu wskazali na mnie, a ja nie wytrzymałem i pokazałem im gest – dłoń przesuwa w poprzek szyi, tuż pod brodą. Dlatego, kiedy w celi pojawiło się dwóch Irakijczyków, Ahmed i Bilal, nie miał dla nich litości. Ahmed i Bilal, to nie są ich prawdziwe imiona. Dla własnego bezpieczeństwa do protokółu przesłuchań podali fałszywe dane personalne. Polskie władze jakby nie zdawały sobie sprawy z tego, że dla Saddama Husajna obaj to zdrajcy, za co czeka ich tylko jedna kara, zwróciły się do ambasady irackiej o potwierdzenie ich tożsamości. Pochodzili z północnego Iraku. Przylecieli do Polski z Jordanii. Zatrzymano ich pod Kołbaskowem. Za nielegalne przekroczenie granicy groziło im do dwu lat więzienia. Był to okres ramadanu. Wiara nakazywała im pościć do zmierzchu i modlić się co pięć godzin, w dzień i noc. Na początku modlili się w kącie celi, ale “Ponton” nie mógł patrzeć na tych “przestrzeleńców”. Dostali zakaz chodzenia po celi. Zakaz modlenia się na głos. Potem pojawił się kolejny zakaz – chodzenia z butelką wody do toalety. “Czarnuchy zrobiły z kibla bagno”. W codzienny zakres obowiązków wpisano im sprzątanie rano i wieczorem celi, i toalety. Obciął im porcje żywnościowe. “Jak post, to post”. Inni współwięźniowie także ich nie oszczędzali. W czasie jednej z cotygodniowych łaźni Bilal stracił skórzaną kurtkę. Większość zakupów artykułów w więziennej kantynie stała
Tagi:
Sylwester Latkowski









