Stanisława Pyjasa nikt nie zabił. Dlaczego tak wielu boi się to powiedzieć? Ciało Stanisława Pyjasa, 24-letniego studenta polonistyki, znaleziono 7 maja 1977 r. nad ranem w sieni kamienicy przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie. Prowadzone były trzy oficjalne śledztwa, które miały ustalić, jak zginął. W roku 1977, a potem – już w III RP – w latach 1991-1999 i 2010- -2019. Ale można odnieść wrażenie, że wszystkie te działania nie miały żadnego znaczenia. Bo w świat poszła informacja, że Pyjas został zamordowany przez Służbę Bezpieczeństwa. I koniec. Oto wielka epicka historia. Najpierw mieliśmy grupę przyjaciół – niepokornych, mocno pijących, a przede wszystkim marzących o wydawaniu literackiego pisma. I SB, która taką grupką się zainteresowała. A potem nastąpiła śmierć Stanisława Pyjasa. I to ona stała się mitem założycielskim niezależnych ruchów studenckich. Bo jak nas zabijają, to wiadomo, po której musimy być stronie. A potem, w III RP, kolejne śledztwa pokazały, że był to niemal na pewno nieszczęśliwy wypadek. Że mit był pusty w środku, a opowieść o morderstwie – fałszywa. Zdarza się… Gniew czasami zaciera wrażliwość na prawdę. Tylko że już w III RP każdy, kto podawał w wątpliwość wersję o śmierci z rąk SB, natychmiast był atakowany, zaszczuwany, oskarżano go o powtarzanie wersji służb i współudział w tuszowaniu zbrodni. Niespodziewanie prawda stała się wrogiem tych, którzy (podobno) o prawdę walczyli. I to jest warte refleksji. • Stanisław Pyjas, student polonistyki, był w grupie ni to anarchistów, ni to hipisów, oczywiście ustrój mu się nie podobał, ale pewnie nie podobałby mu się każdy ustrój. Nie chciał być politykiem, chciał być pisarzem. Czy w tamtym czasie, w tych małych grupkach kontestujących PRL był osobą ważną? Większość relacji mówi, że nie. To nie on nadawał ton tej grupie. Nawet trochę się od niej dystansował, nie pojechał np. w Gorce na spotkanie z ludźmi Komitetu Obrony Robotników. „Wy po same uszy wchodzicie w politykę, a ja chcę zostać przy literaturze”, miał tłumaczyć. Cezary Łazarewicz, autor najnowszej książki o sprawie śmierci Pyjasa, w rozmowie z „Polityką” tak mówił o jego grupie: „Buntownicy, anarchiści, poeci, kontrkulturowcy. Gdy jesienią 1977 r. po głodówce zmarł Andreas Baader z [niemieckiej] Frakcji Czerwonej Armii zapanowała wśród nich żałoba. Pili i płakali. Czytali Kropotkina i Bakunina, fascynowali się teatrem Grotowskiego, słuchali ciężkiej hardrockowej muzyki i byli walczącymi antyklerykałami. Robili potem kariery, m.in. w dziennikarstwie, jak nasz kolega Adam Szostkiewicz czy Bronisław Wildstein. Bronisław Maj został świetnym poetą. Oni wcale nie zaczynali od polityki, ale od literatury i kontestacji. Chcieli pisać, mieć swobodę wypowiadania się, być wolnymi ludźmi. Komunizm odrzucali, ale specjalnie ich nie interesował”. Takim środowiskiem zainteresowała się Służba Bezpieczeństwa. I rozpoczęła jego rozpracowanie. Można rzec z przekąsem – z nudów. Ale bardzo skutecznie i bardzo paskudnie. Tworzyła szkalujące studentów anonimy, rozsyłała je, inwigilowała ich, budowała agenturę. Cóż, blisko połowę tej grupy – mówił w sądzie prof. Jan Widacki, gdy bronił esbeków oskarżanych o utrudnianie śledztwa w sprawie zabójstwa Pyjasa – stanowili tajni współpracownicy. „Ketman”, zwany później „Returnem” (czyli Lesław Maleszka), „Zbyszek”, „Mirek”, „Igor”, „Relaks”. „Przypominam ten fakt dla wskazania – to słowa Widackiego – że SB nie miała żadnego celu w likwidowaniu grupy, której poczynaniami w dużej mierze sterowała i o której działalności na bieżąco, a nawet z wyprzedzeniem była informowana. Po co było bić Pyjasa? Wystarczyło go wezwać na kolejną rozmowę ostrzegawczą. Tak jak zrobiono w kwietniu 1976 r., kiedy to wezwany na rozmowę ostrzegawczą Pyjas, przestraszony – nic dziwnego, bo bezpieki wszyscy wówczas się bali – opowiadał szczegółowo o tym, którą bezdebitową książkę od kogo pożyczył, co kto powiedział itd. Zebrało się tego na kilkustronicową notatkę. Słuchany na rozprawie jeden z rozmówców Pyjasa i autor notatki świadek Bober, przyznał, że Pyjas mówił dużo i chętnie, tak dalece, że rozważano nawet, czy aby nie kontynuować tych spotkań i czy nie zakończyć tego pozyskaniem Pyjasa jako tajnego współpracownika, ale uznano, że w tym środowisku jest już dostatecznie wielu tajnych współpracowników”. • Feralnego dnia, jak ustalono, Stanisław Pyjas snuł się po Krakowie, był widziany w piwiarni i trafił na ulicę Szewską. Mieszkała tam Barbara Paneczko, jedni piszą,









