Druga lista

W ciągu kilku dni przeczytałem dwa felietony nadzwyczaj mnie inspirujące. „Krytykę ukumplowaną” Krzysztofa Skiby oraz „Polskę Michnika i Urbana” Bronisława Wildsteina. Z moim kolegą estradowym, który omawia relacje między artystami a krytykami, zgadzam się prawie w każdym zdaniu. Sam kiedyś przejmowałem się, co o mnie napiszą, i pamiętam, że zawsze miałem żal do tych recenzentów, którzy przychodzili na koncerty, a potem w gazetach pisali wyłącznie, komu dołożyłem za dużo, a komu za mało, nie oceniając muzyki, tekstów piosenek ani wartości w nich zawartych. Wyleczył mnie z tego pewien krytyk, który po jakimś kabaretonie w Sali Kongresowej napisał, że najbardziej mu przeszkadzało w całym koncercie, że Daukszewicz w „Liście do Hrabiego” użył słowa „kurwa”, co mnie zmartwiło, że zraniłem tak wrażliwe na piękne słowa uszy, ale zmartwienie owo trwało tylko kilka dni, ponieważ ten sam władca pióra chwilę później napisał entuzjastyczną recenzję z filmu Pasikowskiego „Psy”, w którym nie było ani jednego zdania bez tego uważanego za wulgarne słowa. Od tego dnia robię swoje, specjalnie niczym się nie przejmując, a kiedy widzę w gazecie swoje nazwisko, to natychmiast ją odkładam i przechodzę do następnej, bo wiem, że za chwilę dowiem się, że jestem tylko biały lub czarny – wszystko, co w moim środku, piszącemu jest obce. Podobny jednak podział stosuje w drugim felietonie Bronisław Wildstein, dzięki któremu dowiedziałem się, że nie ma mnie na liście, dzięki której Wiesław Chrzanowski dowiedział się, że jest na niej powtórnie. Po przeczytaniu „Polski Michnika i Urbana” dowiedziałem się, że Kazimierz Kutz ma kłopoty z rozumem, Jacek Żakowski z autorytetem jako takim, a Jerzy Pilch z seksem i alkoholem. I to jest właśnie druga lista Wildsteina, na którą łatwiej się można dostać niż na tę skopiowaną przez niego w IPN, wystarczy mieć inne zdanie na ten sam temat, i na którą spróbuję teraz wskoczyć tą samą metodą, jaką stosuje autor felietonu w stosunku do swoich adwersarzy. Otóż ilekroć oglądam pana redaktora Wildsteina w telewizji, odnoszę wrażenie, że nie myje on zębów, rzadko wchodzi do wanny i nigdy do prali. Ponieważ myślę, więc jestem, więc myślę, że już jestem. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2005, 2005

Kategorie: Felietony