Na granicy

Na granicy

W ostatnich felietonach maniacko zajmuję się prezesem, zupełnie jakbym miał jakąś obsesję, ale jest wytłumaczenie. Prezes to milionowe rzesze wyznawców w niego wpatrzone, więc jego stan umysłu ma wpływ na naszą narodową kondycję. A on, proszę, zachowuje się zupełnie niepoważnie, stając się z jednej strony postacią złowrogą, a z drugiej tragikomiczną. Jest jak bachor w furii, bo zabrano mu zabawkę, czyli władzę, ciska wszystkim, co ma pod ręką. Tusk zabrał. Nie daruje.

Gdziekolwiek prezes się pojawi, jak choćby niedawno w Opocznie, gada coraz większe bzdury. Cudowny przykład, jak inteligentny i wykształcony człowiek może w pewnych okolicznościach być durniem. W Opocznie prezes się przyznał, że nie wierzy w zmiany klimatyczne. Wkłada na okrągłą twarz ten swój filuterny półuśmiech i mówi: „My wszyscy, proszę państwa, po prostu ludzie, jesteśmy zagrożeniem dla przyrody. Z tego by wynikało jedno. No, powinniśmy po prostu zbiorowo popełnić samobójstwo, bo ludzie muszą jeść. Też coś tam z siebie wydzielają. No i to wszystko w ramach tego sposobu myślenia jest dla przyrody szkodliwe, niszczy, zmienia klimat. Wybitny naukowiec, będący już na emeryturze, więc nic mu nie mogą zrobić, (…) powiedział, że to wszystko, co ludzie robią w kierunku zanieczyszczania atmosfery, to tak jakby w wielkiej hali sportowej zapalić jedną zapałkę. Bo to, co wydziela z siebie przyroda, jest o tyle większe od działalności ludzi, że to w ogóle nie ma porównania”. Jeśli prezes nie wierzy, to PiS nie wierzy, zmiany klimatyczne to jedno wielkie oszustwo, które ma nas zniewolić. Coraz bliżej do wiary, że Ziemia jest płaska.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 9/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

Wydanie: 09/2024, 2024

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy