Drzewa, pasy, pustosłowia

Drzewa, pasy, pustosłowia

Wszystko jest polityczne, nawet to, co wydawałoby się najbardziej odległe, niepowiązane, oderwane, osobne i nieistotne. Trudno to jednak dojrzeć, choć jest tuż przed naszym nosem. Blisko, bliziuteńko, na wyciągnięcie ręki, na pierwszy rzut oka, na dotyk niemalże. Ale najpierw napiszę o tym, co nam się wydaje, że jest polityką, a nią nie jest. Polityką nie są przede wszystkim politycy i polityczki (piszę, jak prawdziwy Polak, oczywiście o przypadku Polski). Polityką nie są ich wypowiedzi, komentarze, tyrady, wystąpienia, bon moty, żarciki, bąknięcia do mikrofonu czy przed kamerą. Polityką nie jest obecność w politykopożerczych mediach, to jest dramat mediów. Obecność polityków w mediach jest zresztą łatwo wytłumaczalna – ich elukubracje nic nie kosztują, burzą krew, rozsierdzają innych i wywołują gównoburze. Polityk ma zawsze czas i pogląd, nigdy nie wątpi, że ma coś do powiedzenia, jego elokwencja jest samoodnawialna, regeneruje się jak nastolatki po biegu. Właściwie z tego powinien wypływać wniosek, że dobrze byłoby stworzyć urządzenie, które zaabsorbuje te wykwity energetyczne i przetworzy na energię pożyteczną dla innych, niech to nawet będzie prąd. I choć będzie pochodził ze złej energii, będzie czystszy niż ten z węgla. Odzyskiwanie marnowanej energii z polityków powinno się odbywać w ciszy. Zamiast zwyczajowego sformułowania: „A

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2019, 29/2019

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz