Dwie lesbijki, gej plus dziecko

Dwie lesbijki, gej plus dziecko

W Polsce, kiedy jesteś gejem, lesbijką, Żydem, czarnym, to cicho wychodzisz, gdy tobą poniewierają Jakiś czas temu Michał Bukojemski, operator i reżyser, zaprosił mnie na pokaz swojego filmu „Mama Masza”. Pokaz odbywał się w sali należącej do Stowarzyszenia Polskich Pisarzy przy Krakowskim Przedmieściu. Publiczność powitał pisarz Piotr Wojciechowski reprezentujący stowarzyszenie. Główną bohaterką filmu jest młoda dziennikarka, rosyjska Żydówka, która jako dziecko wyjechała z rodzicami do Stanów. Jako dorosła kobieta, lesbijka, wróciła przy jakiejś okazji do Rosji. Spodobało jej się i została w Moskwie. Najpierw mieszkała ze swoją angielską partnerką. Już wtedy obie młode kobiety próbowały spłodzić dziecko przez zapłodnienie jednej z nich spermą (zaprzyjaźnionego) dawcy. Jakoś im to nie szło. Po jakimś czasie (materiały do filmu były kręcone przez kilka lat) tytułowa Masza rozstała się z dawną partnerką, weszła w nowy związek z Rosjanką i tym razem udało się im zrealizować marzenie o dziecku. Po pierwsze, Masza zaadoptowała trzyletniego chłopczyka (prawo rosyjskie bowiem pozwala na adopcję dzieci także osobom samotnym – prawdopodobne dlatego, że zawsze było tam sporo osieroconych czy porzuconych dzieci). Zatem Masza i jej partnerka mają już synka, a w jakiś czas później Masza urodzi – znów zapłodnienie sposobem domowym nasieniem zaprzyjaźnionego dawcy – córeczkę. Powstaje więc rodzina, która składa się z dwóch homoseksualnych kobiet, adoptowanego synka, biologicznej córeczki jednej z kobiet i – na dalszym planie – heteroseksualnego mężczyzny. Ojciec dziewczynki deklaruje zresztą, że w razie potrzeby może „stanąć obok” Maszy i jej partnerki, ale jest to wyraźnie „w razie ich potrzeby”, a nie z własnego pragnienia, gdyż ojciec córki, dawno rozwiedziony, lubi samotne życie bez zobowiązań. O czym zresztą otwarcie mówi. To bardzo dobry film. Zrobiony przyjaznym i czułym okiem. Asystujący cudzemu życiu, które niekoniecznie jest takie samo jak życie autora. Film bez ocen, z zabawnymi i ciepłymi obserwacjami. Film z duszą. Można go będzie obejrzeć w telewizyjnej Dwójce 6 maja o godz. 0.15, podobnie jak kiedyś nocą można było obejrzeć w telewizji angielski film „Pink Parents” (po polsku, o jakże znacząco, „Kontrowersyjni rodzice”), który opowiadał o rodzicielstwie osób homoseksualnych, ale nie tylko kobiet. Angielscy realizatorzy pokazali także mężczyzn, gejów, którzy z potrzeby posiadania dzieci tworzyli rodziny z parami lesbijskimi, a zatem i tam konstelacja rodzinna składała się przeważnie z dwóch kobiet, jednego mężczyzny i ich wspólnych dzieci. Ci ojcowie byli zazwyczaj bardzo związani z dziećmi i poświęcali im bardzo dużo czasu. Te dzieci były dla nich cenne, gdyż spłodzenie dziecka przez osoby homoseksualne wcale nie jest łatwe. W tych filmach – i polskim, i angielskim – bardzo wiele uwagi poświęca się temu, „jak się robi” dzieci, kto i kiedy dostarcza pojemniczek ze spermą, jak i kiedy ją zaaplikować, jak stawać na uszach i na rzęsach, żeby się udało. Co do mnie, zachwyca mnie ta wielość możliwości, ten fakt, że rodzina może mieć tak różne kształty. Podoba mi się, że ludzie, którzy chcą mieć dzieci, mają je niezależnie od tego, jakiej są orientacji seksualnej. Nie podoba mi się, kiedy dzieci mają ludzie, którym na tym nie zależy. Ale mają dzieci, bo to jest łatwe i oczekiwane, kiedy się jest heteroseksualistą w heteroseksualnym związku. Prawie nie zdarzają się rodzice, którzy nie byliby kontrowersyjni w tym znaczeniu, że rodzice najczęściej robią swoim dzieciom różnorakie krzywdy psychiczne. Dlaczego dwie kochające się kobiety miałyby zrobić chłopczykowi większe kuku psychiczne niż np. nienawidzące się babka i matka, które razem wychowują córkę (i wnuczkę), a każda wrzuca w dziewczynę tony jadu, pretensji i poczucia winy? Czasem zjawi się w tym domu niedojrzały ojciec, który dopełnia na córce dzieła dewastacji. Takich rodzin, w różnych wariantach, są setki tysięcy. To jest normalna rodzina? Bo nie ma w niej gejów ni lesbijek? Pies z sieczkarnią, a Małgorzata z mistrzem Wracajmy jednak do pokazu „Mamy Maszy”. Kiedy więc napaśliśmy oczy filmem i obrazem życia Maszy, Swiety i ich dzieci, pisarz jako gospodarz naszego lokum przemówił jako pierwszy. I rzekł on (przytaczam z pamięci), iż jako rzecze Dostojewski w „Braciach Karamazow”, „Gdy nie ma Boga, wszystko jest dozwolone”. Słyszę, że dmucha

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2003, 2003

Kategorie: Opinie