Dziury w cudzie natury

Dziury w cudzie natury

Na Warmii i Mazurach jest aż 500 kopalni żwiru – alarmują ekolodzy. Władze zapewniają, że trzy razy mniej

Stowarzyszenia ekologiczne biją na alarm: uznawany za cud natury region Warmii i Mazur pokrywa coraz gęstsza sieć elektrowni wiatrowych, a między jeziorami i lasami przybywa kraterów żwirowych wyrobisk.
Najbardziej spektakularny bunt przeciw lokalizacji kopalni kruszywa w przyrodniczym raju podniósł się w położonej kilka kilometrów od Olsztyna Rusi. Pejzaż wsi przypomina rejony podgórskie, zabytkowe chałupy rozrzucone są na pagórkach i skarpach sięgających do 40 m. Środkiem wsi płynie Łyna, nad którą zachowała się zapora, a przy niej zabytkowy młyn wodny. Ruś leży na skraju rezerwatu Las Warmiński, nieopodal ośrodka rządowego w Łańsku, zimą narciarze zjeżdżają ze stoku, a jedyna droga powiatowa kończy się tuż za wsią, która od dawna zwana jest Szwajcarią Warmińską.
– Nie po to tysiące lat temu lodowiec tak się napocił przy formowaniu tego krajobrazu, żeby teraz ręka człowieka go zniszczyła – konstatuje Andrzej Małyszko, działacz Stowarzyszenia Miłośników Rusi nad Łyną. Z wykształcenia inżynier budownictwa, ale z natury miłośnik przyrody i zabytków, szybko odkrył uroki Rusi. Wynalazł na stoku starą, walącą się chałupę, wyremontował ją i przeprowadził się tu na stałe w 1978 r. Dzisiaj takich mieszczuchów jest znacznie więcej i tworzą nowe, świadome ekologicznie środowisko. Tylko że wielu nie miało pojęcia, iż wybierając ten raj na ziemi, będą musieli zderzyć swoje poglądy z brutalną rzeczywistością. Tak jak Anna Westfeld, żona miejscowego sołtysa, również działaczka stowarzyszenia.
– Wieś nas oczarowała do tego stopnia, że w 2005 r. kupiliśmy działkę pod budowę domu. Byłam wtedy w ciąży z pierwszym dzieckiem i gdybym wiedziała, że ma tu być żwirownia, pewnie byśmy zrezygnowali z tej lokalizacji – mówi pani Anna. Dziś ma już dwójkę dzieci i obawia się o ich bezpieczeństwo. A wyrobisko żwiru, planowane tuż za jej płotem, samo w sobie jest zagrożeniem. Większe niebezpieczeństwo, dodaje, będzie czyhać na dzieci, które miałyby chodzić do szkoły drogą przecinającą teren wydobywczy.

Kopernik na pomoc

Miejscowi mówią, że cała sprawa wyszła na jaw dopiero przed Wielkanocą 2010 r., gdy w Urzędzie Gminy Stawiguda zawisło obwieszczenie o raporcie oddziaływania obszaru górniczego na środowisko. Najpierw była konsternacja, potem oburzenie. Czemu tak późno i bez wiedzy mieszkańców, skoro Olsztyńskie Kopalnie Surowców Mineralnych (OKSM) – właściciel działki – dostały koncesję na wydobycie kruszywa już w 1997 r., kilka dni po prywatyzacji tej firmy? Na wójta posypały się gromy, a mieszkańcy zawiązali stowarzyszenie, bo jako osoby prywatne nie mogli być stroną w postępowaniu.
– Od tej pory zaczęliśmy działać zgodnie z prawem, a we wspomnianym raporcie zleconym przez inwestora wyłapaliśmy liczne luki i błędy, które przedłożyliśmy wójtowi – opowiada Anna Westfeld.
Stowarzyszenie podważało również pozostałą dokumentację, w tym geologiczną z 1985 r. i projekt zagospodarowania złoża z 2000 r. Bo od tej pory wzrosły standardy ekologiczne, więcej terenów weszło w skład obszaru Natura 2000 i coraz trudniej rozpoczynać inwestycje, które naruszają środowisko naturalne. Na dodatek teren przyszłej kopalni (42 ha) położony jest nad podziemnym zbiornikiem wodnym nr 213, z którego wodę czerpie Olsztyn. Ze względu na specyficzną budowę hydrologiczną istnieje groźba, że po wydobyciu żwiru może do tego zbiornika przedostać się np. olej napędowy z koparki lub zlokalizowanej tam stacji paliw. A jeśli powstanie zakład przerobu kruszywa, hałas kruszarki łupiącej kamienie będzie słychać w całej okolicy.
Walka działaczy stowarzyszenia przyjmuje różne formy. W zeszłym roku Andrzej Małyszko wystawił sztukę teatralną z Kopernikiem w roli głównej. Wielki astronom przejeżdżał akurat koło Rusi gościńcem niborskim, czyli fragmentem starego traktu Warszawa-Królewiec, a kiedy usłyszał obawy mieszkańców, obiecał interwencję na samej górze.

Księżycowy krajobraz

Jednak do prawdziwej próby sił doszło 12 grudnia ub.r., gdy na działkę planowanej kopalni – obok starej żwirowni – wjechała koparka i samochody ciężarowe. Mieszkańcy zaalarmowali policję, że rozpoczęto nielegalną eksploatację żwiru. Inwestor wycofał się z pola bitwy, tłumacząc w oświadczeniu, że przystąpił do oczyszczania i zabezpieczania złoża, bo dwa dni wcześniej został zatwierdzony plan ruchu zakładu górniczego Ruś. Walka jednak trwa; ostatnio stowarzyszenie wystosowało elaborat do Głównego Geologa Kraju, m.in. o unieważnienie koncesji OKSM. Według nowego prawa  koncesja wygasa, jeśli do końca 2012 r. nie rozpoczęto eksploatacji. Ale OKSM pokazują oświadczenie, że w 2003 r. rozpoczęły czynności z tym związane, choć nawet wójt tego nie potwierdza. Bo wójt w końcu przejrzał na oczy.
– Rozmawiałem z samorządowcami z Kieleckiego, gdzie są kamieniołomy. Oni poradzili, żeby dać sobie z tym spokój, bo się nie opłaci skórka za wyprawkę – mówi Teodozy Jerzy Marcinkiewicz, wójt gminy Stawiguda. Doradzająca mu w sprawach żwirowni Agnieszka Mańkowska dodaje, że w tej chwili w urzędzie gminy toczą się postępowania dotyczące planu zagospodarowania przestrzennego dla terenu górniczego oraz w sprawie zlokalizowania zakładu górniczego. I przewagę w tym sporze powoli uzyskują mieszkańcy Rusi.
Stowarzyszenie Miłośników Rusi nad Łyną było jednym z kilku, które niedawno skrzyknął poseł PiS Jerzy Szmit, by stawić czoła postępującej degradacji środowiska naturalnego regionu. Padły gorzkie słowa o naruszaniu elementarnych zasad współżycia społecznego i o sytuacji w wielu gminach, gdzie pozyskiwany jest żwir. Uczestnicy spotkania, którzy do tej pory patrzyli na swój problem w skali lokalnej, odkryli nagle, że sprawa ma szerszy wymiar.
– To przerażające, ile ostatnio tych dziur powstało w ziemi – nie ukrywa wzburzenia Adam Patoka ze Stowarzyszenia Ochrony Walorów Krajobrazu Gminy Łukta. Teren między Ostródą a Morągiem obfituje w zasoby dobrego żwiru, a w pobliskim Żabim Rogu od 40 lat istnieje zakład przerobu kruszywa OKSM, z którego zbudowano pół nowego Olsztyna, kawałek Elbląga i nawet Warszawy. Bo żwir stanowi podstawę betonu i musi być gdzieś wydobywany. Wyeksploatowano kilka kilometrów kwadratowych, z których część już wprawdzie zrekultywowano, ale krajobraz nadal jest księżycowy. Na pierwszej odkrywce jeszcze w latach 70. posadzono sosny, jednak już wtedy fachowcy mówili, że prawdziwy las można tam zasadzić dopiero po 50 latach. Ziemia już nigdy nie odzyska dawnych walorów.

Żwirownia „na słupa”

W ostatnich latach w sąsiedniej Bramce powstały aż trzy prywatne wyrobiska żwiru, a właściciele tylko liczą gotówkę, bo mnóstwo żwiru wożono niedawno na budowę ekspresowej siódemki. Minister Sławomir Nowak zapowiedział, że budowa trasy ma być kontynuowana, więc kruszywowy biznes w tym rejonie nie zwiędnie. Tona żwiru ze ściany (tzw. pospółki) kosztuje 20 zł, więc z hektara można wyciągnąć jakieś 6 mln zł, z czego ponad 1 mln na czysto. Nic zatem dziwnego, że deweloper z Ostródy (z warszawskimi korzeniami) stara się o zgodę na uruchomienie kopalni we Florczakach, a inny właściciel spod Warszawy – we wsi Mostkowo. Stowarzyszenie walczy z nimi, wysuwając argumenty ekologiczne, bo obie żwirownie mogą niekorzystnie wpływać na środowisko, w tym na piękne jeziora.
– Na dodatek ten pierwszy deweloper dzierżawił działkę „na słupa”. Sprawa zrobiła się głośna, bo dzierżawca wyciął tam wiele drzew i naliczono mu potężną karę, której jako biedny rencista spod Warszawy nie jest w stanie spłacić – opowiada Adam Patoka.
– W tych sprawach jest za dużo emocji, a my postępujemy zgodnie z procedurą – tłumaczy Jan Leonowicz, wójt gminy Łukta, odrzucając pretensje ekologów, że działa niezgodnie z interesem miejscowej społeczności.
Zastrzeżenia do władz samorządowych ma również Halina Messerschmidt ze Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Wartości Przyrodniczych „Dla Dźwierzut”. Prowadzi pensjonat w Szczepankowie i ze względów oczywistych nie chce w pobliżu żadnej żwirowni. Uważa jednak, że lokalne władze zamiast stać na straży prawa chroniącego przyrodę, robią wszystko, by to prawo obejść. Tak jak w jej gminie, gdzie oficjalnie istnieje siedem żwirowni. Ostatnio pojawił się prywatny biznesmen z Warszawy, diler samochodowy, który kupił kawałek pola z Agencji Nieruchomości Rolnych i chce tam wydobyć 1 mln ton w ciągu 25 lat! A przecież tam też jest podziemny zbiornik wody, nie mówiąc o innych walorach przyrodniczych.
– Gmina idzie mu na rękę, choć z istniejących żwirowni ma zaledwie 110-120 tys. zł podatku. Za taki marny grosz nie zbuduje się nawet kilometra drogi, a jaką szkodę można wyrządzić naturze – pyta retorycznie Halina Messerschmidt.
Dodaje, że na Warmii i Mazurach jest aż 500 kopalni, czyli pół tysiąca dziur w ziemi, nie licząc dzikich wyrobisk w gospodarstwach rolników. Koncesje na kopalnię do 2 ha powierzchni wydaje starostwo powiatowe, a na większe – marszałek województwa. Dlatego po wspomnianym spotkaniu przedstawiciele stowarzyszeń ekologicznych wystosowali list otwarty – protest do Jacka Protasa, marszałka województwa warmińsko-mazurskiego. Zwracają się do niego „o natychmiastowe podjęcie działań mających na celu powstrzymanie dewastacji” regionu, reklamowanego jako „cud natury”, którego największym atutem są obszary o ogromnej wartości przyrodniczej i krajobrazowej. Zostały one wydane „na łup spółek zajmujących się pozyskiwaniem żwiru w sposób urągający zasadzie zrównoważonego rozwoju i stojący w jaskrawej sprzeczności z racjonalnym użytkowaniem zasobów naturalnych. Wszystko to dzieje się przy braku zainteresowania lub nawet milczącej akceptacji pana urzędników oraz władz samorządowych”.

Nie mamy prawa zabronić

– Nic nie dzieje się niezgodnie z prawem, a liczba 500 wydanych koncesji to gruba przesada – odpowiada na te zarzuty Jarosław Słoma, wicemarszałek województwa. W wyjaśnieniu, jakie przygotowali w tej sprawie urzędnicy marszałka, czytamy, że regularnie kontrolują żwirownie i nie stwierdzili, aby któraś wydobywała więcej, niż ma na to pozwolenie. W latach 2006-2012 żadnej z nich nie groziło odebranie koncesji z powodu nieprawidłowości. Urzędnicy nie mogą blokować podobnej działalności inwestorów, bo nie ma podstaw prawnych do wprowadzenia przez marszałka limitów określających liczbę odkrywkowych zakładów górniczych. Jeżeli wniosek o udzielenie koncesji odpowiada wszystkim wymaganiom, a działalność wydobywcza określona we wniosku zostanie uzgodniona przez właściwy organ administracji samorządowej, urząd marszałkowski (tj. geolog wojewódzki) nie może odmówić udzielenia koncesji. W 2012 r. udzielono 16 nowych koncesji na wydobywanie kruszywa z udokumentowanych złóż, ale jednocześnie wygasło 17 koncesji udzielonych przed 2013 r. Załączony wykaz przyznanych koncesji wymienia 154 kopalnie, więc trzy razy mniej, niż twierdzą ekolodzy.
Na tej liście jest również Ruś, ale Olsztyńskie Kopalnie Surowców Mineralnych, od 1999 r. spółka należąca do irlandzkiej korporacji, nie boją się o swoją koncesję. W odpowiedzi na pytanie, czy w związku z wystąpieniem miłośników Rusi do Głównego Geologa Kraju pani prezes spółki OKSM Małgorzata Zydek bierze pod uwagę konieczność ponownego ubiegania się o koncesję, otrzymaliśmy wyjaśnienie, że spółka nie posiada wiedzy na ten temat. Koncesja została wydana w 1997 r. przez wojewodę olsztyńskiego i „od tego momentu jest dokumentem wiążącym”. Spółka przypomina, że już wcześniej stowarzyszenie z Rusi „prowadziło działania mające na celu stwierdzenie nieważności decyzji koncesyjnej”, ale minister środowiska w 2011 r. odmówił jej unieważnienia, wojewódzki sąd administracyjny wyrokiem z 2012 r. oddalił skargę stowarzyszenia na decyzję ministra, uznając ją za zgodną z prawem.
Nadal więc OKSM zabiegają o uruchomienie eksploatacji i przerobu kopaliny na kruszywo uszlachetnione w zakładzie przeróbczym. Planowana technologia przewiduje użycie wody, ale mając na uwadze dbałość o środowisko naturalne, przewiduje się wykorzystanie tzw. obiegu zamkniętego, polegającego na wielokrotnym użyciu raz pobranej wody. „Działanie to – czytamy w odpowiedzi – będzie miało na celu znaczące obniżenie ilości pobieranej wody ze studni”. Czyli mieszkańcy Rusi z pragnienia nie umrą.

Wydanie: 19/2013, 2013

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy