Elbląg – krajobraz po bitwie

Elbląg – krajobraz po bitwie

Niemal połowa nowej rady miasta to radni odwołani w kwietniowym referendum. Elblążanie w zmiany nie wierzą 7 lipca br. zakończyła się druga tura wyborów samorządowych w Elblągu. Prezydentem miasta został Jerzy Wilk z PiS, uzyskując 51,74% poparcia. Na kandydatkę PO Elżbietę Gelert, dyrektorkę Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, głosowało 48,26%. Frekwencja wyniosła zaś 34,69%. Przedterminowe wybory były konsekwencją kwietniowego referendum, w którym mieszkańcy odwołali przed końcem kadencji poprzednie władze – prezydenta Grzegorza Nowaczyka z PO i radę miasta, której wiceprzewodniczącym był zwycięzca ostatnich wyborów Jerzy Wilk. Pojedynek dwóch głównych sił politycznych, okrzyknięty w mediach „Bitwą o Elbląg”, zelektryzował cały kraj, gdyż mógł się okazać sprawdzianem ogólnopolskich sondaży obu partii. Dodatkowo atmosferę podgrzało zaangażowanie się w elbląską kampanię najważniejszych polityków, Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Trudny wybór czy zamieszanie Dziewczyna pracująca w saloniku prasowym na dworcu autobusowym w Elblągu głosowała na PiS. – PO już rządziła, miała swoje pięć minut i wiadomo, jak wyszło, dlatego dałam szansę PiS. Może będzie lepiej. Polityka to trudna rzecz. Właściwie to nie miałam swojego kandydata – mówi. Mężczyzna 50+ na przystanku tramwajowym nie chce zdradzić swojego wyboru. W końcu mówi, że głosował na tego, co wygrał. – Jerzy Wilk od 18 lat zajmuje się niewidomymi, jest prezesem Spółdzielni Niewidomych „Elsin”, przynajmniej dla nich coś dobrego robi. A dobro w polityce to rzecz bardzo rzadka. Mam nadzieję, że on chociaż trochę miejsc pracy stworzy. A w ogóle to należało poczekać do przyszłego roku i wybrać prezydenta na całą kadencję. Szkoda pieniędzy i zawracania głowy, zresztą wybór był trochę jak między dżumą a cholerą. Elżbiety Gelert mu nie żal: – Skoro tak się sprawdza w szpitalu, to po co jej jeszcze miasto? Spotkana w parku kobieta z dzieckiem w spacerówce głosowała na Wilka, z grona jej znajomych wszyscy na niego głosowali. Kiedyś pracowała w księgowości, teraz opieką nad dzieckiem dorabia do świadczenia przedemerytalnego. Wylądowała u psychiatry z ciężką depresją, gdy po 33 latach została zwolniona z powodu tzw. likwidacji stanowiska pracy. Zabrakło jej niecałych dwóch miesięcy do okresu ochronnego. – Poświęciłam tej pracy moje życie, nie chodziłam na zwolnienia, zostawałam po godzinach, a potraktowano mnie jak śmiecia. Moje świadczenie przedemerytalne wynosi 830 zł, na czynsz muszę mieć teraz 450 zł, na życie i inne opłaty zostaje 380 zł. Za Nowaczyka czynsze skoczyły w górę, mój wzrósł aż o 140 zł, do tego dochodzi podwyżka biletów komunikacji miejskiej, u nas jeździ się za 3 zł, tyle samo, co w znacznie większym Gdańsku. – Wilk jest w Elblągu znany – uzasadnia swój wybór. – Działał w „Solidarności”, ma już dorosłe niepełnosprawne dziecko, starał się o większe mieszkanie, ale mu to utrudniano (PO zarzucała, że nabył je za 15% wartości – przyp. red.). Poprzedni prezydent Grzegorz Nowaczyk może i był w porządku, ale dobrał sobie złych współpracowników. Jeden z nich po znajomości załatwił komuś z rodziny 100-metrowe mieszkanie, to była głośna sprawa, szeroko opisywana przez media. Zresztą takiego kumoterstwa jest tu więcej. Na dodatek miasto całe rozkopane, od miesięcy przejechać przez nie trudno. Dopiero w czerwcu tramwaj ruszył. Troje rencistów na ławce pod blokiem: – Pani, Elbląg to było kiedyś miasto robotnicze i ono zniknęło. Były tu znane zakłady odzieżowe Truso, zakłady produkujące odzież skórzaną Renoma, Zakłady im. Wielkiego Proletariatu i przede wszystkim 10-tysięczny Zamech pracujący na potrzeby stoczni, ale przemysł stoczniowy padł. Na gruzach Zamechu działa jeszcze Alstom, ale tam zostało jakieś 700 osób, swoje też zrobiła rewolucja technologiczna. Właściwie jako tako żyją tu emeryci, zwłaszcza mundurowi, i budżetówka, a reszta, czyli jakieś 70%, klepie biedę. Młodzi na budowach pracują na czarno po 7 zł za godzinę. Pan Jurek miał sklepik na rynku. – Biedronka mnie wykończyła, potem działalność gospodarczą trzy lata prowadził syn, nie wiązał końca z końcem, ale na szczęście znalazł pracę w szkole. Żona (55 lat) na razie pracuje, chociaż już czuje ten nacisk, że za stara, że kryzys, że będą zwolnienia. Głosowaliśmy na PiS z konieczności, bo dla nas nawet te 20-30 zł mniej za czynsz czy za bilety to już coś

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 30/2013

Kategorie: Kraj