Europejscy bojownicy dżihadu

Europejscy bojownicy dżihadu

Państwo Islamskie ma do zaoferowania nie tylko pośmiertny raj pełen dziewic, ale również pieniądze Wojna między Państwem Islamskim a resztą świata rozpętała się na dobre. Resztę świata reprezentują Stany Zjednoczone, które zadbały o możliwie szeroką koalicję do walki z najbrutalniejszym odłamem dżihadyzmu, jaki do tej pory się wyłonił. Bojownicy Państwa Islamskiego zdobyli już wiele miast Syrii oraz Iraku, budząc przerażenie wśród cywilów. Obcinanie głów to tylko jeden ze sposobów terroryzowania ludzi – zarówno innowierców, jak i niepokornych muzułmanów. Międzynarodowy charakter ma również Państwo Islamskie, ponieważ szeregi tej organizacji terrorystycznej – roszczącej sobie pretensje do państwowości, której nikt na świecie nie uznaje – zasilają bojownicy z wielu regionów, nie wyłączając Starego Kontynentu. Chodzi nie tylko o legitymujących się europejskimi paszportami imigrantów z krajów muzułmańskich, ale również o rdzennych Europejczyków, którzy przeszli na islam. Pieniądze kuszą Sukcesy w zdobywaniu kolejnych obszarów Syrii i Iraku oraz proklamowanie kalifatu sprzyjają rekrutacji bojowników – także w Londynie, Berlinie czy Paryżu. Szczególnie że Państwo Islamskie szybko stało się najbogatszą organizacją terrorystyczną świata, więc ma do zaoferowania nie tylko chwytliwą ideologię i pośmiertny raj pełen dziewic, ale również pieniądze. Płynące zarówno z kontroli syryjskich oraz irackich pól naftowych i rafinerii (to jedno z ważniejszych źródeł utrzymania), jak i z działalności przestępczej – handlu ludźmi, przemytu antyków czy porwań dla okupu. „Działania Państwa Islamskiego przypominają aktywność mafijną. Organizacja jest pragmatyczna, konsekwentna w działaniu i skuteczna dzięki zastraszaniu mieszkańców podbitych terytoriów oraz stosowaniu przemocy”, twierdzi cytowany przez „The Independent” pracownik amerykańskiego wywiadu. Brytyjska gazeta podaje, że zanim zajęto takie miasta jak Mosul, dżihadyści „opodatkowywali” ludność. Zdobycie Mosulu oznaczało nie tylko dostęp do okolicznych pól oraz instalacji naftowych, lecz także przejęcie zasobów finansowych lokalnych banków. Jak wskazuje przytaczany przez „New York Timesa” Luay al-Khatteeb z Brookings Doha Center, na obszarze kontrolowanym przez dżihadystów, biorąc pod uwagę jedynie Irak, można wydobywać do 40 tys. baryłek ropy dziennie, co przekłada się na sumę ponad miliona dolarów dziennego obrotu. Nielegalna sprzedaż odbywa się przede wszystkim w Turcji. Ropa na czarnym rynku jest tańsza, w związku z czym dżihadyści nie mają problemu ze znalezieniem kupców i pośredników. Nic zatem dziwnego, że głównym celem kierowanych przez Amerykanów nalotów stała się infrastruktura naftowa. Skąd pochodzą bojownicy? Chociaż wiąże się to z niemałym ryzykiem, szczególnie odkąd trwają naloty na Państwo Islamskie, rekrutów nie brakuje. Trudno wprawdzie o dokładne dane, ale specjaliści szacują, że po stronie dżihadystów może walczyć nawet 3 tys. ochotników z Europy Zachodniej – głównie z Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec. Reszta – poza krajami arabskimi – pochodzi m.in. z Rosji, Azji Środkowej, Turcji oraz Półwyspu Bałkańskiego. Służą głównie jako bojownicy niscy rangą – są ludźmi od brudnej roboty. Niektórzy nie kryją rozczarowania – nie tego się spodziewali. Obecność europejskich muzułmanów w szeregach Państwa Islamskiego ma charakter bezprecedensowy, więc rządy państw, których obywatele zasilają szeregi dżihadystów, szukają instytucjonalnych sposobów na zniechęcenie potencjalnych rekrutów, m.in. ostrzej karząc za przynależność do ugrupowań terrorystycznych działających za granicą tudzież pozbawiając obywatelstwa kraju europejskiego, w sytuacji gdy winny ma podwójne obywatelstwo. Oprócz tego prowadzi się akcje uświadamiające. Niemcy i Francja zmieniają przepisy w taki sposób, aby łatwiej można było odbierać paszporty podejrzanym o chęć dołączenia do dżihadystów, co uniemożliwi tym osobom opuszczenie Unii Europejskiej. Wszystkie tego typu działania wskazują, że rządy poważnie traktują ten nowy trend, obawiając się, że wcześniej czy później również ich kraje mogą się znaleźć na celowniku terrorystów utożsamiających się z czarnym sztandarem dżihadu, acz pochodzących z Europy Zachodniej. Brytyjskim rozwiązaniem jest wprowadzenie tymczasowych zakazów powrotu do kraju osobom podejrzanym o terroryzm, co obejmować ma również rdzennych Brytyjczyków – nie tylko imigrantów legitymujących się brytyjskim paszportem, który generalnie ułatwia podróżowanie po świecie. Obecnie toczą się procesy przeciwko kilkudziesięciu Brytyjczykom, którzy powrócili z frontu syryjskiego. Skruszeni dżihadyści To właśnie o brytyjskich dżihadystach zrobiło się głośno na początku września, kiedy media obiegła wiadomość, że niektórzy żałują swojej decyzji i pragną wrócić do kraju, lecz obawiają się więzienia. To,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 42/2014

Kategorie: Świat
Tagi: Michał Lipa