W krajach wysoko rozwiniętych, w tym w Polsce, co najmniej 1% wszystkich dostępnych na rynku leków pochodzi z nielegalnej produkcji Do Inspekcji Farmaceutycznej wpływa niewiele sfałszowanych lekarstw. I później nie wiadomo, co w nich było. Zawiadamia się tylko producenta, który nie jest zainteresowany nagłaśnianiem takich przypadków. Koncerny farmaceutyczne wolą same wykrywać oszustwa albo nie dopuszczają, żeby informacje wypływały poza urząd celny i firmę. Najczęściej doprowadzają do umarzania spraw. Niszczy się towar i tyle. Niezdrowe skojarzenia – Zjawisko przemytu preparatów leczniczych nie narasta, ale zmienia charakter. Jest więcej paramedykamentów, i to w obrocie pocztowym, a nie granicznym. Zatrzymania, których dokonaliśmy, dotyczyły próby przemytu leków i ziół niedopuszczonych do obrotu na terytorium Polski. Leki albo nie były zarejestrowane, albo podmioty, do których miały trafić, nie posiadały zezwolenia na obrót produktami leczniczymi – mówi rzeczniczka Izby Celnej w Przemyślu, Małgorzata Eisenberger. Izby celne rejestrują przede wszystkim przemyt produktów ziołowych i suplementów diety, produktów wzbogacających codzienną dietę w witaminy i składniki mineralne i niemających nic wspólnego z lekami, jakkolwiek wprowadzanych na rynek m.in. za pośrednictwem aptek, co bez wątpienia może budzić skojarzenia z lekarstwami. – Wolno sprzedawać je jak cukierki – mówi dr Wojciech Łuszczyna z Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. – Suplementy diety dopuszczane są do obrotu na podstawie ustawy o żywności i żywieniu. Za ich wprowadzenie na rynek odpowiada Główny Inspektorat Sanitarny, a nie nasz urząd. Jednak w wielu suplementach diety, nawet tych, które z nazwy są tylko ziołowe, znajdują się składniki pochodzenia nienaturalnego i wchodzące w skład właściwych lekarstw, więc powinny wymagać zgody Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych. Poza tym listy ziołowych preparatów z zezwoleniem na handel, jakimi dysponują izby celne, są bardzo często nieaktualne i nie odpowiadają faktycznemu stanowi rzeczy. – Te listy zmieniają się bardzo dynamiczne, cały czas pojawiają się nowe preparaty. Co do leków sprawa jest jasna. Dla polskiego odbiorcy powinno mieć znaczenie, że na opakowaniu legalnego leku musi być numer zezwolenia z Ministerstwa Zdrowia. Inne zezwolenia nie mają tutaj znaczenia – dodaje dr Wojciech Łuszczyna. Poza tym problem stanowi stwierdzenie, czy suplement diety jest produktem sfałszowanym. Skoro nie są one lekami, nie podlegają prawnym terminom sfałszowanego produktu leczniczego, w oparciu o które można zastosować odpowiednie paragrafy kodeksu karnego, tym bardziej że w polskim prawie właściwie takiej definicji brak. Niektóre ziołowe preparaty ze względu na ich specjalistyczne zastosowanie budzą wiele wątpliwości co do ich używania bez konsultacji z lekarzem. W pociągu relacji Moskwa-Berlin w lutym przechwycono ukryty w filtrze powietrza ziołowy środek o nazwie Festal. Preparat jest używany w przypadkach wrodzonej niewydolności trzustki z zaburzeniami funkcjonowania innych gruczołów. W jego skład wchodzą enzymy zarówno pochodzenia roślinnego, jak i zwierzęcego. Sprawców przemytu nie udało się ustalić. Miesiąc później w ręce celników z Białej Podlaskiej wpadł na przejściu kolejowym w Terespolu Białorusin, który próbował wwieźć do Polski 91 suplementów diety. Wśród nich były środki wspomagające w walce z rakiem, stosowane przy zaburzeniach funkcji wątroby i działające w chorobach układu odpornościowego oraz preparaty ziołowe zwiększające wydolność serca i wzmacniające układ krążenia u osób zagrożonych osteoporozą. – Problem w tym, że kupujący takie leki, mimo niewątpliwie okazyjnej ceny, nigdy nie mają pewności, w jakich warunkach farmaceutyki były produkowane, przechowywane i jaki jest ich skład – uważa rzecznik prasowy Izby Celnej w Białej Podlaskiej, Marzena Siemieniuk. Zatrzymany Władimir N. wyjaśniał celnikom, że preparaty kupił legalnie w sklepie z ziołami w Mińsku i miał na nie zamówienie od osoby poznanej na targowisku na Stadionie 10-lecia. 1% może zabić Według ostrożnych szacunków Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w krajach wysoko rozwiniętych co najmniej 1% wszystkich dostępnych na rynku leków pochodzi z nielegalnej produkcji. – To problem Polski i całego świata. Najgorzej jest tam, gdzie regulacje prawne są najsłabsze: w Afryce, Azji, w Ameryce Południowej. Europę dotyka to w minimalnym stopniu, jednak jest szalenie dużym zagrożeniem. Producenci podrabianych lekarstw nie tylko świadomie i nieuczciwie wprowadzają pacjentów w błąd, lecz przede wszystkim podważają zaufanie do publicznej służby zdrowia – mówi dr Paulina Miśkiewicz, dyrektor biura WHO w Polsce. Jak
Tagi:
Artur Zawisza









