Gdzie szukać szczęśliwych Polaków? – rozmowa z dr hab. Michałem Bilewiczem

Gdzie szukać szczęśliwych Polaków? – rozmowa z dr hab. Michałem Bilewiczem

Nie czujemy się związani z innymi Polakami – po prostu ich nie lubimy Dr hab. Michał Bilewicz – kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego, psycholog społeczny W debacie publicznej można usłyszeć o rozpadzie, zaniku albo słabnięciu więzi społecznych. Na czym ten rozpad polega i czy rzeczywiście jest tak źle? – Dla mnie jako psychologa najciekawsze jest rozważanie w kategoriach tego, co ludzie myślą, jak sobie wyobrażają wspólnotę, do której należą. Czy myślą o niej jako o wspólnocie, czy raczej jako o rywalizujących ze sobą jednostkach. Jesteśmy przywiązani do naszej wspólnoty, narodu, państwa na trzy różne sposoby. Pierwsze są emocje: czy jest mi przyjemnie, czy czuję się dobrze z tym, że jestem Polakiem, czy jest to źródło pozytywnych emocji: dumy, zadowolenia. Drugi wymiar: czy bycie Polakiem jest dla mnie ważne, czy może ważniejsze jest to, że jestem naukowcem, mężczyzną, mieszkańcem Żoliborza itd. Co jest dla mnie najistotniejsze? Trzecim wymiarem związku z narodem lub grupą jest właśnie siła więzi, czyli jak bardzo czuję się związany z innymi Polakami, jak ważne są dla mnie kontakty z nimi i jak bardzo im ufam. Badając te formy identyfikacji w latach 2009 i 2013, zauważyliśmy, że niestety tym, co się zmieniło, są więzi – Polacy dziś czują się znacznie mniej związani ze sobą. Polacy są przywiązani do polskości, ale nie potrzebują do życia rodaków? – Ludzie czują się coraz mniej przywiązani do innych obywateli. Zaangażowanie w czasach pokoju wynika głównie z tego, czy czujemy się związani z innymi Polakami, czy też nie. Dowodem spadku zaufania do innych Polaków, do swoich sąsiadów, jest np. budowanie grodzonych osiedli. Nie czujemy się związani z innymi Polakami – po prostu ich nie lubimy. Śledziłem reakcje kibiców na wykluczenie Legii z eliminacji do Ligi Mistrzów z powodów formalnych po imponujących zwycięstwach nad szkockim zespołem. Jak reagowali na forach? Pisali, że „jak zwykle nawaliliśmy”, że jesteśmy nieudacznikami, że pokazaliśmy światu naszą ułomność. I uważają tak – ponoć najbardziej patriotycznie nastawieni – kibice! W Polsce dominującą reakcją na to, że ktoś nas krytykuje czy krzywdząco ocenia, jest przytakiwanie: tak, jesteśmy beznadziejni. elity w letargu Dlaczego tak bezrefleksyjnie przyjmujemy krytyczne opinie na własny temat? – Bo sami mamy podejrzenia, że jesteśmy beznadziejni. W badaniach, które prowadziłem, okazało się, że Polacy są głęboko przekonani, że należą do narodu gorszego od innych, że nie mamy pewnych ważnych umiejętności, nie potrafimy sobie poradzić. Każde takie twierdzenie z zewnątrz jest przyjmowane z pewną aprobatą. Mamy do czynienia z kolektywnym narcyzmem Polaków. Na pierwszy rzut oka w Polsce jest głośno wyrażany patriotyzm, duma narodowa, pokazujemy na zewnątrz, że jesteśmy wielcy, doskonali, jesteśmy silnym narodem, ale tak naprawdę ta samoocena jest niepewna. Kryje się za nią przekonanie, że jesteśmy gorsi, słabsi, nieudolni. Narcyzowie hołubią swoje symbole i patriotyczne uniesienia. Będą walczyć z „polskimi obozami”, ale nie zmartwią się, gdy polska firma przegra ważny przetarg, a kompromitacja polskiego polityka za granicą wręcz ich ucieszy. Im głośniej wyrażamy dumę z polskości, tym bardziej jesteśmy jej niepewni? – Możemy się kryć za historią powstania warszawskiego, za kotwicą symbolizującą Polskę Walczącą, za symbolami wielkości, ale za tym wszystkim będzie przekonanie, że nasz sąsiad nie jest osobą, której warto zaufać, niewiara w to, że my sami potrafimy być zaradni, oszczędni, przedsiębiorczy itd. Po 1989 r. otrzymaliśmy opowieść o życiu obywateli, w której o dokonaniach jednostki decyduje jej zaradność, przedsiębiorczość, kreatywność. Ani słowa o współpracy z innymi i pożytkach z niej płynących. – To nie sprzyjało budowaniu zaufania. Transformacja pod tym względem była straszna, myślę, że to się zaczęło znacznie wcześniej, ponieważ już reformy Wilczka nastawiały obywateli na indywidualną zaradność. Jaki to miało wpływ na kształt więzi społecznych? – Na początku transformacji entuzjazm wykazywała duża część społeczeństwa. Gdy przyjrzymy się archiwalnym badaniom opinii publicznej z 1989 r., widzimy jak na dłoni to gigantyczne poparcie społeczne dla Balcerowicza i jego reform. Natomiast gdy koszty społeczne dały o sobie znać, społeczeństwo się przebudziło, ale elity czy klasa polityczna w pewnym sensie trwają w tym letargu do dziś. Warto zwrócić uwagę na fakt zaangażowania nauk społecznych w proces przemian. Już na początku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2014, 43/2014

Kategorie: Wywiady