Gniewna recenzja

Gniewna recenzja

Łagowski nie twierdzi, że PiS to dokładnie to samo co PO. Różnice między tymi partiami uważa jednak za mniej istotne niż podobieństwa i nie interesuje się nimi Konsekwentna w polityce ideowego ekumenizmu redakcja „Przeglądu” zamówiła recenzję książki prof. Bronisława Łagowskiego, swojego czołowego felietonisty, u prof. Jerzego Jedlickiego („Sceptyk drapieżny”, „Przegląd” nr 32). Jedlicki odebrał to, jak wyznaje, z przyjemnością, ale poza kurtuazyjnymi ukłonami pod adresem intelektualnej niezależności prof. Łagowskiego („od wszelkich stronnictw, od intelektualnej mody i tego, co myśleć wypada albo nie wypada”) i paroma innymi grzecznościowymi uwagami, w których m.in. chwali Łagowskiego-Stańczyka („przekłuwającego balony wszelkiej mistyfikacji i polskiego samodurstwa”), nic dobrego na temat samej książki i zawartych w niej poglądów autora do powiedzenia nie miał. Mimo to nie uchylił się od zlecenia. Postanowił wykorzystać okazję i na polu wroga zdemolować jeden z jego intelektualnych filarów. Z ośmiu szpalt obszernego tekstu Jedlickiego dwie zawierają ogólny opis zbioru felietonów Łagowskiego, a pozostałe sześć nie tyle polemikę z ich autorem, co byłoby przecież zrozumiałe w recenzji, ile wyraz ogólnej dezaprobaty, odrzucającej jego opinie jako rzekomo skrajne i dyktowane emocjami politycznymi. „Wypadałoby powściągnąć własne pasje polityczne i ważyć sądy”, czytamy w gniewnej adhortacji Jedlickiego pod adresem recenzowanego autora. Aż półtorej szpalty poświęcił na obronę represjonowanych przez chiński reżim Tybetańczyków przed szkodliwymi konsekwencjami błędnych poglądów Łagowskiego na prawa człowieka. W odróżnieniu od Jedlickiego nie czytałem recenzowanej przez niego książki z ołówkiem w ręku, ale znam zawarte w niej teksty oraz poglądy jej autora na tyle dobrze, że nie mogę nie zareagować zdumieniem na postawiony mu przez Jedlickiego zarzut kierowania się w ocenach pasjami politycznymi. Spośród wszystkich oskarżeń pod adresem publicystyki Łagowskiego, jakie znam i jakie jestem w stanie sobie wyobrazić, ten wydaje mi się najbardziej chybiony. Co więcej, z recenzji można wnosić, że Jedlicki podziela moją ocenę, gdy wyraża pogląd, że Łagowskiego nie sposób przypisać do jakiejś określonej postawy, orientacji czy partii politycznej. Jedlicki pisze, tym razem trafnie, że „z Łagowskim rzecz nie taka prosta. Prawie wszystkie jego teksty zawarte w tym zbiorze są atakami, często ostrymi, nieoszczędzającymi żadnej partii politycznej ani przeważających nurtów opinii publicznej”. Jakież to więc polityczne pasje targają duszą kogoś, kto pisze ostro pod adresem każdej partii politycznej i nie oszczędza dominujących trendów opinii publicznej? Czyżby Łagowski był według Jedlickiego jakimś frustratem lub anarchistą, który wypowiada niepoważne i ekstremistyczne opinie, oderwane od rzeczywistości? Nie znam nikogo, kto podpisałby się pod taką oceną, a zdaje się, że innej możliwości nie ma. Bo przecież to, że poglądów nie dyktuje Łagowskiemu ani konformizm towarzyski, ani żadne komitety partyjne, Jedlicki sam przyznał. Myślę, że pomyłka Jedlickiego w ocenie publicystyki Łagowskiego ma swoje źródło właśnie w tej próbie politycznej identyfikacji autora recenzowanej książki; w usilnym i daremnym staraniu się, by na arenie polskich sporów politycznych i ideowych znaleźć jakąś zbiorową tożsamość dla Łagowskiego, by go do kogoś lub czegoś przypisać, bo wówczas można by dzięki takiej klasyfikacji łatwiej ocenić jego poglądy, a w konsekwencji przyjąć je lub odrzucić. Zastanawiając się nad tym, co przeszkadza Jedlickiemu w akceptacji większości opinii wyrażonych w książce Łagowskiego, dochodzę do wniosku, że jego całościowa ocena jest negatywnym wynikiem pewnego sposobu oceniania, który dominuje w polskich dyskusjach ideowych. Polega on na badaniu i szukaniu pewnych znaków rozpoznawczych, jakichś środowiskowych odruchów i idiomów, porozumiewawczego mrugania okiem, prostego testu, pozwalającego rozstrzygnąć dysjunkcję „nasz czy nie nasz?”. Poza nielicznymi punktami, w których opinie Łagowskiego zbiegają się z jego ocenami, Jedlicki nie znajduje niczego takiego w optyce i postawie Łagowskiego, co ostatecznie pozwoliłoby mu zaliczyć go do swoich. Odnajduje za to wiele spostrzeżeń i ocen niewygodnych, opozycyjnych wobec podzielanych przez niego grupowych przekonań. W swojej masie nadwyrężają one jego wrażliwość i wywołują reakcję alergiczną. Muszę zaprotestować przeciwko takiemu sposobowi badania opinii i poglądów. Jest w tym coś, co przypomina stosowanie zarówno do utworu, jak i do autora kryterium partyjności. Łagowski nie pasuje ze swoimi poglądami i ocenami do środowiskowego subiektywizmu i grupowych idiosynkrazji, którym ulega jego krytyk, i dlatego Jedlic- ki musi odrzucić poglądy Łagowskiego. Do tego zarzutu pod adresem autora recenzji dołączam kolejny. Jedlicki twierdzi, że książkę Łagowskiego czytał skrupulatnie.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 44/2011

Kategorie: Opinie