Halny sprawką smoka

Halny sprawką smoka

Tfu, tfu, bez uroku

Górale wciąż wierzą w czary?

– Raczej nie. Podobnie jak nie prowadzi się już tradycyjnej gospodarki rolnej czy pasterskiej, która z magią była ściśle związana. Zdarza się jednak, że czarny kot, który przebiega nam drogę, budzi dreszczyk emocji, wiemy, że nie należy przechodzić pod drabiną, a na widok kominiarza trzeba się złapać za guzik. Dzieciom wciąż zawiązuje się czerwone wstążeczki przy wózku lub łóżeczku, żeby nikt ich nie zauroczył. Wiele z tych zwyczajów ma magiczne podstawy. Ale czy ktoś w to wierzy i czy ktoś jeszcze pamięta, po co to było robione?

Gdzieś pani widziała takie czerwone wstążeczki?

– Kiedy urodziłam synka, ludzie pytali: „A gdzie wstążeczka?”. Albo mówili: „O, jaki śliczny!”, po czym dodawali: „Tfu, tfu, tfu, bez uroku, bez uroku”, czyli chwalili dziecko, ale jednocześnie dawali do zrozumienia, że nie chcą na nie rzucić uroku. W ten sposób reagował każdy, kto tylko nad tym wózkiem się nachylał. Trudno powiedzieć, czy to kalka językowa, czy ludzie, szczególnie ci młodsi, naprawdę wiedzą, co mówią.

Czym magia była dawniej?

– Dla górali magia była systemem wierzeń i przekonań, który sprawiał, że wydawało im się, że mogą zapanować nad światem. Ponieważ nie rozumieli różnych zjawisk naturalnych, nie wiedzieli np., jak powstają pioruny czy burza – starali się jakoś to sobie wytłumaczyć. Jednocześnie próbowali znaleźć sposób, żeby im zapobiec albo skierować w inną stronę. Kiedy chciano uratować zasiewy zboża przed omłóceniem przez zbliżający się grad, ktoś musiał szybko biec do miejscowej kapliczki i dzwonić dzwonem. Wierzono, że jego bicie odpędzi demona, zwanego płanetnikiem, który zsyłał burzę i grad. Niektórzy uczeni uważają, że magia jest krokiem w stronę nauki, próbą zrozumienia pewnych zjawisk.

Magia góralska różni się czymś od tej z Podlasia czy innych części świata?

– Te same mechanizmy magiczne znajdziemy na opisanych przez Bronisława Malinowskiego wyspach Trobrianda i wszędzie na świecie. Funkcje magiczne, sposób działania i magiczny sposób myślenia są wszędzie takie same. Tym, co wyróżnia Karpaty, jest powiązanie magii z religią chrześcijańską. Niektóre z dawnych wierzeń pogańskich były wtórnie adaptowane przez chrześcijaństwo, czasem jedno bóstwo zastępowano drugim. Wycinano np. święte gaje i na ich miejscu stawiano kościół. Współcześnie nie tylko historycy, ale i księża przyznają, że gdyby Kościół nie przymykał oka na część pogańskich praktyk, gdyby nie było ustępstw, chrystianizacja nie poszłaby ani tak szybko, ani tak gładko.

Pracując nad książką, stała się pani specjalistką od czarów.

– Tylko teoretycznie, nie param się magią, jedynie ją badam. Jestem osobą bardzo twardo stąpającą po ziemi. Zawsze starałam się badać te tematy z dystansem, w innym wypadku sama mogłabym się stać obiektem badań.

Naprawdę nie przytrafiło się pani nic takiego, co zachwiało pani pewność w to, że magia nie działa?

– Mam w domu stary, zepsuty zegar z końca XIX w. Którejś nocy, gdy kończyłam pracę nad hasłem „czarownik”, ten niedziałający zegar nagle zaczął bić… Zegarek w telefonie komórkowym wskazywał dwie minuty po północy. Na wszelki wypadek szybko zakończyłam pracę i wtuliłam się w poduszkę. Innym razem zadzwoniła do mnie mieszkanka Podhala. Chciała, abym skontaktowała ją z kimś, kto zajmuje się białą magią. Powiedziała, że niedobre rzeczy dzieją się w jej gospodarstwie. Ktoś podobno chodził wokół jej domu i machał rękami, które wyglądały jak gałęzie. Niestety, nie znam osobiście nikogo, kto współcześnie zajmuje się jakąkolwiek magią, skierowałam ją więc do najbliższego egzorcysty – księdza ze Skawiny pod Krakowem, o którym kiedyś słyszałam. Jak widać, są jeszcze ludzie, którzy uważają, że magia działa.

Ale pani utrzymuje, że do nich nie należy. Mimo to zabrała się pani akurat do książki o czarach.

– Bo aspekt związany z duchowością jest po prostu fascynujący! Podczas tych badań, poza zdobywaniem wiedzy o przeszłości, naprawdę dobrze się bawiłam. Słuchając niektórych historii, płakałam ze śmiechu. Kiedy ludzie opowiadali te niestworzone rzeczy, robiłam wielkie oczy, a oni przekonywali mnie, że przecież tak właśnie było. To magiczne momenty.

Foto: Wikipedia

Strony: 1 2 3

Wydanie: 06/2015, 2015

Kategorie: Wywiady

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy