Handlarz śmiercią w potrzasku

Handlarz śmiercią w potrzasku

Viktor Bout sprzedawał broń każdemu, kto był gotowy zapłacić Zasłynął jako największy prywatny handlarz bronią na świecie. Sprzedawał karabiny, rakiety oraz śmigłowce bojowe rebeliantom i dyktatorom. Podobno także terrorystom. Uchodził za „demokratycznego kupca”, bo chętnie zaopatrywał obie strony konfliktu zbrojnego. Nie przejmował się sankcjami ONZ, toteż nazywano go „łamaczem blokady”. Współpracował także ze służbami specjalnymi USA. Amerykanie jednak w końcu zastawili pułapkę na handlarza śmiercią, który przestał im być potrzebny. Viktor Bout został aresztowany 6 marca w luksusowym hotelu Sofitel w Bangkoku, dokąd przyjechał, aby ubić kolejny interes. Był pewien, że negocjuje z wysłannikami kolumbijskich rebeliantów z ugrupowania FARC, których przywódca przedstawił się jako El Comandante. Bout zgodził się dostarczyć do kolumbijskiej dżungli 100 rakiet przeciwlotniczych typu Igła oraz kierowanych pocisków przeciwpancernych. Cenę ustalono na 5 mln dol. Towar miał zostać zrzucony na spadochronach na wyznaczone przez kolumbijskich partyzantów lądowiska. Bout osłupiał, gdy okazało się że sześciu wysłanników FARC to w rzeczywistości agenci różnych wywiadów. Było wśród nich dwóch funkcjonariuszy federalnej agencji antynarkotykowej Stanów Zjednoczonych – DEA. Właśnie DEA przez ostatni rok przygotowywała skomplikowaną operację pojmania handlarza śmiercią, jak nazwał Bouta przemawiający w 2000 r. w Izbie Gmin brytyjski minister ds. Europy Peter Hain. Funkcjonariusze DEA spotykali się ze swoimi informatorami w Kopenhadze, Bukareszcie i holenderskim Curacao w Ameryce Południowej. Kiedy wszystko było gotowe, Viktor Bout przyleciał z Moskwy na spotkanie z „Kolumbijczykami”. Wtedy pułapka zatrzasnęła się. W starannie zaplanowanej akcji zatrzymany został także współpracownik Bouta, Andrew Smulian. Tego władze w Bangkoku bez prawnych ceregieli wydały Amerykanom. Smulian został przewieziony do Nowego Jorku, gdzie stanął przed sądem. Za konspirację w celu sprzedania broni kolumbijskim partyzantom grozi mu kara do 15 lat więzienia. Viktor Bout, przebywający w pilnie strzeżonym więzieniu w Bangkoku, również nie uniknie ekstradycji do USA, chociaż broni go zespół doborowych adwokatów. Z pewnością spędzi wiele lat w amerykańskiej celi, gdzie będzie miał czas, aby myśleć o swej legendzie. To Viktor Bout stał się wzorem dla postaci Jurija Orłowa z nakręconego w 2005 r. filmu „Lord of War” („Pan wojny”, w roli Orłowa wystąpił Nicholas Cage). Organizacja Amnesty International wysoko oceniła ten film jako doskonale ukazujący straszliwe skutki handlu bronią. W 2007 r. amerykańscy dziennikarze Douglas Farah i Stephen Braun opublikowali książkę o Boucie pod charakterystycznym tytułem „Handlarz śmiercią – pieniądze, broń, samoloty i człowiek, który czyni wojnę możliwą”. Autorzy sami jednak przyznają, że wokół postaci Bouta narosło wiele mitów, które trudno oddzielić od prawdy. Viktor Bout urodził się w 1967 r., być może w stolicy Tadżykistanu, Duszanbe. Tak przynajmniej wynika z jego paszportu, ale ma on tych paszportów i tożsamości co najmniej pięć. Sam twierdził w wywiadzie prasowym, że urodził się w Aszchabadzie (Turkmenistan), a wywiad Republiki Południowej Afryki uważa go za Ukraińca. Studiował w renomowanym Wojskowym Instytucie Języków Obcych w Moskwie – absolwenci tej uczelni zazwyczaj są zatrudniani przez wywiad wojskowy GRU. Niektórzy twierdzą, że Bout miał też związki z KGB, ale on zdecydowanie temu zaprzecza. W każdym razie opanował biegle sześć języków, w tym angielski, francuski i portugalski. W stopniu majora wysłany został jako tłumacz do rosyjskiej bazy militarnej w Mozambiku. Po upadku ZSRR baza została zlikwidowana, a Bout i jego równie wysoko wykwalifikowani koledzy znaleźli się bez środków do życia. Był to okres jelcynowskiego chaosu, sprzyjający pozbawionym skrupułów awanturnikom. Na terenie dawnego ZSRR i krajów bloku wschodniego pozostały niezliczone składy broni, pilnowane przez bardzo słabo opłacanych albo daremnie czekających na żołd wojskowych. Nawet generałowie stali się ubodzy i marzyli o dewizach. W 1993 r. Bout nabył za 120 tys. dol. trzy stare, ale sprawne samoloty Antonow. Tak narodziła się flota powietrzna handlarza śmiercią. Rosyjskie samoloty, w przeciwieństwie do amerykańskich, nowoczesnością wprawdzie nie grzeszą, ale są bardzo solidne i mogą lądować w bardzo trudnych warunkach, na udającym lotnisko skrawku ubitej ziemi. Dlatego Bout mógł dostarczyć towar także tam, dokąd inni bali się latać. Początki przedsiębiorstwa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2008, 2008

Kategorie: Świat