Cynizm „Rzeczpospolitej”

Cynizm „Rzeczpospolitej”

Insynuacja, obłuda i kilka innych chwytów Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Paweł Lisicki, słusznie krytykując w dodatku „Plus Minus” z 30.04-1.05 mec. Rafała Rogalskiego za szerzenie absurdalnej hipotezy o rozpylaniu helu jako przyczynie katastrofy smoleńskiej, pisze: „Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć, na czym polegają insynuacja i obłuda, to wypowiedzi Rafała Rogalskiego zawierają je w stanie czystym”. Święta prawda. Ale dowiedzieć się o tym można także z niektórych artykułów ogłoszonych w „Rzeczpospolitej”. Autorem jednego z nich jest nie kto inny jak Paweł Lisicki. Kilka tygodni temu Menachem Rosensaft w liście protestującym przeciw wstrzymaniu polskich prac nad ustawą reprywatyzacyjną połączył tę sprawę z oskarżeniem Polaków o antysemityzm i uczestnictwo w Holokauście. Światowy Kongres Żydów natychmiast od tego listu się zdystansował. Mimo to Lisicki („Plus Minus” z 2-3.04) poświęcił mu cały felieton. Oskarżał jednak nie tylko Rosensafta, ale i Jana Tomasza Grossa: „Widać teraz przynajmniej, czemu służyły kolejne dzieła Grossa i ich promocja. Nie chodziło o prawdę i pojednanie, ale o dostrzeżenie poręcznych i skutecznych narzędzi nacisku”. Inaczej mówiąc – zdaniem Lisickiego, gdy Gross pisał swoje książki, chodziło mu o to, by wspomóc nacisk Żydów amerykańskich na rząd polski w sprawie odszkodowań. Argumentacja w stylu „kto za tym stoi”, „komu to służy” brzmi znajomo. Przy lekturze tego felietonu przez chwilę wydawało mi się, że jestem nie w roku 2011, lecz w roku 1968 i że pod felietonem figuruje nie nazwisko Lisicki, lecz jakieś inne. Np. Tadeusz Kur… Inny przykład: Krzysztof Masłoń w artykule „Miłosz ci nic nie wybaczy” (stosowniejszy byłby tytuł „Nic nie wybaczę Miłoszowi”) na dwóch kolumnach „Plus Minus” z 23-25.04 wydłubał z biografii Andrzeja Franaszka głównie to, co niedobrze mogłoby o poecie świadczyć. Nie poprzestał jednak na tym. Dołączył szkalujące domysły: „Ale skąd choćby taki w sumie życzliwy Miłoszowi Aleksander Bregman mógł przypuszczać, że dla tego »najmity pióra« jeden wiersz znaczył wówczas więcej niż hektolitry krwi przelane przez nieco młodsze od poety pokolenie. I nie można wykluczyć, że Miłosz z całym spokojem podpisałby się pod zdaniem członka tej samej co on konspiracyjnej socjalistycznej »Wolności« Zbigniewa Mitznera, że powstanie wywołało dowództwo AK w porozumieniu z Niemcami, by przekształcić je we wspólną akcję przeciw ZSRS”. „Można przypuszczać”, „nie można wykluczyć” – znajomo brzmią te wyrażenia? Oczywiście – to styl argumentacji Antoniego Macierewicza. Przy okazji: Masłoń z pogardą pisze o tym, co przeciw Miłoszowi emigrantowi „wydalali z siebie” Słonimski i Kott. Charakterystyczne jest to „wydalali z siebie” – skatologia, jak zobaczymy, występuje także u kilku innych publicystów „Rzeczpospolitej”. Piotr Skwieciński w felietonie „Stawką jest wolność słowa” („Rzeczpospolita” z 18.03) w imię tej wolności broni Jarosława Marka Rymkiewicza, przeciw któremu Agora złożyła w sądzie pozew za twierdzenia, które „podważają dobre imię i renomę wydawcy”. Spośród tych twierdzeń Skwieciński przytacza jedno – że redaktorzy „Gazety Wyborczej” pragną, żeby Polacy przestali być Polakami, i twierdzi, że jest to ni mniej, ni więcej, tylko „diagnoza socjologiczno-polityczno-psychologiczna”, „konstytutywna (!) dla bardzo dużej, choć mniejszościowej grupy Polaków”. Zaznacza przy tym, że jest to „opinia, a nie kłamstwo”, z czego by wynikało, że do diagnoz i opinii nie można stosować kryterium prawdy i kłamstwa. Ale mniejsza o to. Istotne jest co innego: Skwieciński w swym felietonie pomija inne, znacznie drastyczniejsze opinie Rymkiewicza – że redaktorzy „Gazety Wyborczej” są „duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski” i że „wychowano [ich] tak, że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża”. Otóż takie przemilczenie jest przeciwstawną do insynuacji formą kłamstwa. Piotr Wierzbicki („Strategia kłamstwa”, Londyn 1987, s. 68) uznał je kiedyś za najdoskonalszą metodę kłamania. Z kolei Piotr Zaremba („Sprawiedliwość w zakamarkach absurdu”, „Rzeczpospolita” z 28.04), krytykując „filozofię pozostawiania sprawy rozliczenia komunizmu rutynowym procedurom i zwyczajom” i w ogóle przypisywaną „potężnym ośrodkom medialnym” niechęć do tej sprawy, pisze: „O powody można pytać długo. Czy chodzi tu o gwarancje dla generałów w zamian za to, aby »nie spadły aureole« po stronie solidarnościowej. Czy o biograficzne, wręcz rodzinne, zanurzenie części liderów dawnego solidarnościowego obozu w dawny system? Czy o zwykły interes każący szukać nowych sojuszników po stronie peerelowskiej? Każdy z tych motywów wart byłby oddzielnego artykułu”. Pytania retoryczne – „ŕ

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 22/2011

Kategorie: Opinie