Niezwykła przygoda mi się trafiła. W auli Collegii Novi Uniwersytetu Jagiellońskiego patrzyłem, jak w ślad za orszakiem profesorów, dziekanów i rektorów wkracza do sali ubrany w togę mój kolega ze studiów, Henryk Siewierski. Uczyliśmy się na jednym roku, w jednej grupie, razem działaliśmy w studenckim Kole Polonistów, razem odbywaliśmy nasze uniwersyteckie staże i asystentury. Dziś moja Alma Mater obdarzyła Henryka medalem Merentibus. W istocie jest on jednym z wybitnych naukowców mojego pokolenia. Z mojego roku studiów, który dyplomy magisterskie odbierał przed niemal półwieczem, chyba tylko prof. Ryszard Nycz zdobył podobną, międzynarodową renomę. Było pięknym akcentem uroczystości, że to właśnie Nycz wygłaszał okolicznościową laudację. Ryszard dla Henryka: czy w naszych czasach, gdy uczyliśmy się zapatrzeni w mistrzów – Marię Dłuską, Henryka Markiewicza, Jana Błońskiego – mógłby ktoś to sobie wyobrazić? Z naszej piątki, którzyśmy zostali po studiach na uczelni, Henryk zrobił doktorat jako pierwszy. I wkrótce potem, w roku 1981, został lektorem języka i literatury polskiej na uniwersytecie w Lizbonie. Ale w Polsce wprowadzono stan wojenny – i Henryk udzielił krytycznego wywiadu prasie portugalskiej. Warszawa chciała go represyjnie odwołać, jednak za młodym naukowcem stanęli jak mur Portugalczycy. Henryk pozostał więc w Lizbonie, a ponieważ miał szczęście do ludzi, jego nauczycielem języka portugalskiego został przypadkowo jeden z najwybitniejszych tamtejszych intelektualistów, Agostinho da Silva. Ten „pisarz, intelektualista, naukowiec, pedagog, wizjoner”, jak go swego czasu określił prezydent Portugalii Mário Soares, obdarzył Henryka przyjaźnią, ten zaś nagrał z nim cykl rozmów, które, wydane jako „Vida conversável”, stały się w Portugalii bestsellerem. I to z rekomendacji da Silvy przyleciał Siewierski w sierpniu 1986 r. do Brazylii, gdzie zatrudnił się na stołecznym Universidade de Brasília jako visiting professor. Potem, po 22 latach, wygrał konkurs i osiągnął szczyt brazylijskiej kariery akademickiej jako professor titular. Ale już znacznie wcześniej był na Uniwersytecie w Brasílii dyrektorem Instituto de Letras. To tak, jakby w Polsce dziekanem wydziału polonistyki został rodowity Brazylijczyk. Henryk doprowadził do powstania w instytucie laboratorium języków indiańskich, założył instytutowe wydawnictwo. Potem był szefem wydawnictwa całego uniwersytetu. A co najciekawsze, zaczął pisać wiersze w języku portugalskim! Obecnie jest już autorem trzech tomików, bardzo dobrze przyjętych przez brazylijską krytykę. Człowiek, który mieszka w Brazylii 37 lat i który zrobił tam taką karierę, wydawał się dla Polski stracony. Ale to nie był przypadek Siewierskiego! Jeszcze w Portugalii, w roku 1984, zaczął on wydawać pismo „Aproximações”, poświęcone przekładom na język portugalski literatur Europy Wschodniej. Potem, już w Brazylii, założył stowarzyszenie slawistów w São Paulo. Wreszcie zaczął tłumaczyć – i to w obie strony. Największe znaczenie miały jego przekłady Brunona Schulza, wydane w 2013 r. jako „Ficção completa – Dzieła zebrane”, w serii Prosa do Mundo najbardziej prestiżowej oficyny brazylijskiej. Już wcześniej zaś, w roku 2000, wydał też Siewierski pierwszą w Brazylii historię polskiej literatury: „História da literatura polonesa”. A wreszcie w roku 2011, w wyniku jego starań, otwarto na Uniwersytecie w Brasílii „katedrę Norwida”. Do dziś jest Siewierski w Brazylii ambasadorem kultury polskiej. Odkąd w roku 1990 stało się to możliwe, pojawia się – i to ze wzruszającą częstotliwością – w Polsce. Objeżdża wtedy cały kraj, ośrodki polonistyczne i portugalistyczne. Wielokrotnie wędrował też na Ukrainę, do Schulzowskiego Drohobycza. A inne kontynenty? On był chyba wszędzie! Gdy kiedyś – mam nadzieję – spisze wspomnienia, pojawią się w nich kraj i emigracja, Portugalia i Brazylia, Ameryka Południowa i Ameryka Północna, rodzinna kultura europejska i kultura brazylijskich Indian. Medal Merentibus otrzymał Siewierski podczas VIII Światowego Kongresu Polonistów. Zalążkiem tych kongresów była – jak dziś widzę – Międzynarodowa Studencka Sesja Polonistyczna z roku 1974, nasze wspólne dzieło z Henrykiem, on bowiem ją wymyślił, a ja, prezes Koła Polonistów, zorganizowałem. Dziś widzę nas obu, pięknych 20-letnich, siedzących w tej samej auli Collegii Novi, obok przemawiającego prof. Kazimierza Wyki… Naszych mistrzów już nie ma, lecz ich uczniowie przenoszą ich przesłanie nawet do dalekiej Brazylii. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić









