Rozwój w Polsce opiera się na samorządach. PiS ma więc wielki interes w tym, żebyśmy dobrze pracowali. Jeśli zacznie nam przeszkadzać, to samo sobie strzeli gola Grzegorz Benedykciński – od 1994 r. burmistrz Grodziska Mazowieckiego, jednej z najlepszych gmin w Polsce Politycy opozycji, w tym pana partii, Polskiego Stronnictwa Ludowego, alarmują, że po wakacjach Prawo i Sprawiedliwość dokona zamachu na samorządy. Dostrzega pan takie niebezpieczeństwo? – Szczerze mówiąc, nie mam czasu zastanawiać się nad tym. Mamy mnóstwo pracy związanej m.in. z nowym rozdaniem środków unijnych – ścigamy się jak sprinterzy na igrzyskach olimpijskich, by je uzyskać i spożytkować z korzyścią dla mieszkańców i gminy. Poza tym zachowuję spory dystans do wypowiedzi polityków, bo jestem samorządowcem od samego początku. W 1990 r. zostałem wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej Gminy Grodzisk Mazowiecki, a cztery lata później zasiadłem w fotelu burmistrza. Przeżyłem kolejne rządy, niektórych premierów już nawet nie pamiętam. Nie jest mi to do niczego potrzebne, bo w naszym kraju stała się piękna rzecz: samorządy uzyskały wolność. Zawdzięczamy to dobrej ustawie o samorządach i podejściu polityków, którzy odpuścili sobie gminy, powołali powiaty. Gminy korzystają z dużej autonomii, mieszkańcy sami wybierają wójtów i burmistrzów. Czujemy się dość swobodnie. Przeżyłem już rządy PiS, nic nadzwyczajnego wtedy się nie wydarzyło, teraz też nie dostrzegam niczego, co mogłoby budzić moje obawy. Kontrolować, nie paraliżować Skąd więc się biorą ostrzeżenia pana partyjnych kolegów, że PiS kieruje się wizją państwa zarządzanego centralnie i lada moment sięgnie po samorządy? Myślę np. o marszałku Sejmiku Województwa Łódzkiego, który proponuje zwołanie „sejmiku sejmików”? – Myślę, że to efekt wejścia CBA do wszystkich sejmików. Samorządy województw dzielą środki unijne, o których pan przed chwilą wspomniał. – Akcja CBA nie była potrzebna, naraziła PiS na zarzut, że tą metodą chce wyeliminować część samorządowców, usiłuje wymusić korzystną dla siebie zmianę układów koalicyjnych w sejmikach. Mimo wszystko zalecam spokój: jeśli wszystko jest w porządku, to nie ma powodu do nerwowych zachowań i obaw. Czyżby? MSWiA przygotowało projekt nowelizacji ustawy o regionalnych izbach obrachunkowych (RIO), która ma zwiększyć kontrolę rządu nad izbami, a zarazem wyposażyć kontrolerów w nowe uprawnienia. Będą np. mogli podciągać rozmaite działania samorządów pod niegospodarność. To płynna kategoria – przekonanie o prawidłowości własnego działania może nie wystarczyć. – Jeśli partia rządząca będzie dążyła do ponownego scentralizowania państwa, to przegra. Im bardziej zmasowane będą próby centralizacji, tym klęska tych, którzy je podjęli, będzie szybsza. Dlaczego? – W ciągu ostatnich 26 lat udało się nam zbudować wspólnoty lokalne. Ludzie wiedzą, kto jest kim. Gdy na ulicy w Grodzisku ktoś nie mówi mi „Dzień dobry”, pytam: „Pan nie jest stąd?”. Tu wszyscy się znamy. Żadne RIO ani inne instytucje nie są w stanie tak skutecznie kontrolować włodarzy małych ośrodków, jak miejscowa opozycja i lokalne portale internetowe. W ostatnich wyborach otrzymałem 76% głosów, pozostałe 24% uzyskali moi konkurenci. Nieustannie jestem pod czujną kontrolą. Gdy skręciłem kiedyś samochodem nie w tę stronę, w którą powinienem, w internecie pojawiły się fotki z odpowiednimi komentarzami. Mieszkańcy wiedzą, że pracuję dla nich, biorę publiczne pieniądze, więc mają prawo patrzeć mi na ręce. Z drugiej strony tworzymy razem wspólnotę obywatelską. To wszystko dobrze działa. Działa, ale może się popsuć. – Oczywiście wcale nie trzeba ograniczać praw samorządów, wystarczy stworzyć atmosferę zagrożenia. Bardzo wielu wójtów i burmistrzów to ludzie mniej więcej 60-letni. Jeśli w gminie pojawi się jedna, druga, czwarta kontrola, to niejednemu pewnie przemknie przez głowę: zamiast się szarpać, lepiej dać sobie spokój i dotrwać spokojnie do emerytury. Samorządowcy przestaną przejawiać własną inicjatywę, ryzykować, a ryzyko jest gwarancją sukcesu. Pamiętam sytuację z początków mojej pracy na stanowisku burmistrza – wydałem ostatnie pieniądze z gminnej kasy na reklamę działek, które przeznaczyliśmy do sprzedaży, bo była straszna bieda. Wyszliśmy z niej właśnie dzięki temu, że ryzykowałem. Dziś Grodzisk Mazowiecki należy do najbogatszych gmin w Polsce. Pewnie jakiś nieżyczliwy kontroler mógłby mi zarzucić naginanie prawa albo niegospodarność. To oczywiste, że musi być kontrola zewnętrzna, ale nie taka, która tłumi inicjatywę, paraliżuje działanie. W ten sposób