Noamowi Chomsky’emu na 80. urodziny Kiedy powiedziałem Naomi Klein, która promowała niedawno w Warszawie swój międzynarodowy antykapitalistyczny bestseller „Doktryna szoku”, że naczelny „Europy”, dodatku do „Dziennika”, Maciej Nowicki, jeden ze współorganizatorów jej przyjazdu, napisał dwa tygodnie wcześniej tekst o Chomskym zatytułowany „Najgłupszy intelektualista świata”, nie była wcale zaskoczona. Gdyż dokopywanie Chomsky’emu jest wśród dziennikarzy prawicowych całego świata swoistym chrztem bojowym, przez który należy przejść, aby zasłużyć na nagrodę od wydawcy lub redaktora naczelnego. Nieprzypadkowo szef „Dziennika”, Robert Krasowski, nazwał niegdyś Nowickiego „intelektualistą totalnym”… Wówczas nie bardzo wiedziałem, o co chodzi, dziś już wiem, że to taki intelektualista, który totalnie myli się we wszystkim, co pisze. Ale dajmy już pokój paszkwilowi Nowickiego, powtarzającemu wszystkie brednie, jakie prawica poprzyczepiała Chomsky’emu na przestrzeni pół wieku jego aktywności, a które niezwykle łatwo zweryfikować, zaglądając do jakiejkolwiek biografii tego naukowca, wydanej w porządnym uniwersyteckim wydawnictwie. Gdybym mógł – tak jak swego czasu Roman Giertych – ingerować w kanon lektur szkolnych to, obok spuścizny George’a Orwella jako lekturę obowiązkową nakazałbym czytanie właśnie książek Noama Chomsky’ego. Chomsky bowiem to nie tylko najwybitniejszy żyjący językoznawca, twórca gramatyki transformacyjno-generatywnej, który w latach 50. zrewolucjonizował lingwistykę (dzielącą się od tej chwili na „przed” i „po” Chomskym) teorią, iż fundamentalny system gramatyczny, umożliwiający nam uczenie się języka, jest cechą wrodzoną gatunku ludzkiego. To chyba najwybitniejszy (i najczęściej cytowany) żyjący intelektualista w ogóle, uznany, światowy autorytet, niechowający się jednak w niszy swojej specjalności, ale zabierający głos w najważniejszych sprawach dotyczących całej planety. A głos Chomsky’ego, mimo nieustannych prób marginalizacji i dezawuowania, brzmi donośnie – jego eseje historyczne, pamflety polityczne, wywiady i artykuły ukazujące się na całym świecie, czytane są przez kolejne pokolenia ludzi chcących nie tylko zrozumieć świat, ale i go zmienić. W Polsce ukazało się dotychczas sześć politycznych książek Chomsky’ego (ostatnia w tym roku pt. „Interwencje”), z tego wszystkie – poza jedną – w małych, niszowych wydawnictwach. Daruję sobie w tym miejscu odpowiedź na pytanie „dlaczego?”, przypominając myśl klasyka, iż panujące w społeczeństwie idee są zawsze ideami klasy panującej. Czyli Nowickich et consortes. Inaczej jest chociażby we Francji, gdzie kilkusetstronicowe dzieła Chomsky’ego wydają najpoważniejsze wydawnictwa (w tym roku m.in. Fayard). Chomsky nie jest historykiem i nie wikła się w rozważania „długiego trwania” i skomplikowanych zależności ustrojowych historycznego rozwoju społeczeństw. Ignorując mody i tendencje, od lat uprawia profesję, którą najprościej nazwać można „głosem wołającego na puszczy” – tzn. przypomina fakty niewygodne politykom wszelkiej maści, a wyparte ze świadomości opinii publicznej pod wpływem mass mediów, będących przecież niczym innym jak rzecznikiem wielkiego, ponadnarodowego biznesu. Dla przykładu od lat głosi, iż Stany Zjednoczone są czołowym państwem terrorystycznym, powołując się przy tym na definicję terroryzmu sporządzoną przez armię amerykańską, wedle której terroryzm to „rozmyślne zastosowanie siły lub groźby użycia siły w celu osiągnięcia celów politycznych, religijnych lub ideologicznych poprzez zastraszanie lub przymus”. Nikogo więc nie trzeba specjalnie przekonywać, iż to, co wyprawiają obecnie Amerykanie na Bliskim Wschodzie, wypełnia co do joty ich własną definicję terroryzmu. Dlaczego więc media tzw. wolnego świata w większości popierają te działania? Aby odpowiedzieć na to pytanie, Chomsky odwołuje się do usuniętego przez cenzurę brytyjską wstępu Orwella do „Folwarku zwierzęcego”, w którym napisał on, iż w wolnej Anglii „niepopularne idee mogą być zakazane bez odwoływania się do siły”. Jak? Ano dwojako – raz, że prasa jest w rękach ludzi zamożnych niezainteresowanych upowszechnianiem pewnych myśli, i dwa – że wpływa na to charakter edukacji. „Niech pan spyta swoich kolegów z amerykańskich mediów – proponuje Chomsky w rozmowie z Arturem Domosławskim („Ameryka zbuntowana”, Warszawa 2007) – czy przyszło im na myśl, że najeżdżając na Irak, Stany Zjednoczone popełniły zbrodnię – jedną z tych, za które naziści zawiśli w Norymberdze. Nie pomyślą też, że Stany Zjednoczone są jednym z głównych państw terrorystycznych, nawet jeśli zostały potępione przez innych członków Rady Bezpieczeństwa za terroryzm. To kwestia typu edukacji, to ona kształtuje takie postawy i myślenie. Przypominają się czasy komunizmu
Tagi:
Stefan Zgliczyński








