Irlandzka noc jedności

Irlandzka noc jedności

Deputy First Minister of Northern Ireland and Irish republican Sinn Fein party member Michelle O'Neill (L) takes a selfie photograph with Sinn Fein party President Mary Lou McDonald (C) as they arrive at the Magherafelt Meadowbank sports centre in Magherafelt, Co Londonderry, on May 7, 2022. - Northern Ireland on Saturday resumed counting ballots from an election that has put the nationalist Sinn Fein party on course for a historic victory. As the count restarted from Thursday's complex proportional voting, the former political wing of the IRA paramilitary group had secured 18 seats for the 90-seat legislature. (Photo by Paul Faith / AFP)

Sinn Féin, partia wyklęta, przejmuje władzę w Irlandii Północnej. A może i na całej wyspie Jak na kraj niespełna pięciomilionowy Irlandia zawsze cechowała się wręcz nadprodukcją geniuszu literackiego. W jakiejkolwiek formie by się on manifestował, zawsze jednak zahaczał o politykę. Czy to w Joyce’owskim strumieniu świadomości, służącym do przedstawiania mieszczańskiego życia Dublina w monumentalnym „Ulissesie”, czy też w prostocie noblowskich wierszy Seamusa Heaneya. Ten drugi, choć dorobek zgromadził ogromny i wielowarstwowy, sporą część twórczości poświęcił życiu na wyspie w cieniu The Troubles – rozpoczętego w 1968 r. okresu realnej wojny cywilnej protestantów i katolików na północy kraju. W najbardziej znanym utworze z tego czasu, który Patrick Radden Keefe wykorzystał później w tytule głośnej książki o irlandzkim terroryzmie z tamtych lat, Heaney w ascetycznej niemal formie zawarł wszystko, czym Irlandia wtedy oddychała. Lęk, przemoc, konspiracja, bratobójstwo, milczenie wyrażone zostały w jednym zdaniu: Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Partia wyklęta Dziś Irlandia – jedna i druga, również ta północna – w niewielkim stopniu przypomina tamte naznaczone śmiercią czasy. Inną twarz ma też irlandzka literatura, teraz popularna przede wszystkim dzięki Sally Rooney, autorce najgłośniejszej książki ostatnich lat, „Normalni ludzie”. Choć to powieść o dojrzewaniu w postmodernistycznym świecie, bez głębokich korzeni, gdzie stare podziały klasowe krzyżują się z nowym poczuciem niestabilności, i w niej czuć posmak irlandzkiej polityki. W jednym z pierwszych rozdziałów nastoletni wówczas bohaterowie, awansujący społecznie Connell i pochodząca z warstw uprzywilejowanych Marianne, wymieniają się SMS-ami po ogłoszeniu wyników wyborów do irlandzkiego parlamentu. Zwycięstwo prawicy denerwuje Connella, bo „do parlamentu weszli faszyści”, Marianne z kolei wygrywającą głosowanie Fine Gael nazywa „partią Franco”. Choć to scena fikcyjna i dotyczy wyborów w Republice Irlandii, a nie Irlandii Północnej, formalnie będącej częścią Wielkiej Brytanii, dobrze obrazuje polityczny i kulturowy kontekst dzisiejszej polityki po obu stronach granicy na wyspie. 5 maja w wyborach do Zgromadzenia Północnoirlandzkiego po raz pierwszy od podzielenia republiki na dwie części w 1921 r. najwięcej głosów zebrała Sinn Féin, lewicowo-nacjonalistyczna partia mająca bezpośrednie korzenie w ruchu republikańskim. Jeszcze niedawno będąca politycznym ramieniem IRA, Irlandzkiej Armii Republikańskiej, przez lata była w irlandzkiej polityce, po obu stronach granicy, partią wyklętą. Pozostałe ugrupowania nie dawały wiary, że jej liderzy nie utrzymują kontaktów z politycznie motywowanymi zamachowcami. Nawet po podpisaniu w 1998 r. porozumienia wielkopiątkowego, które oficjalnie zakończyło trzy dekady The Troubles, nikt z Sinn Féin nie chciał nawet prowadzić rozmów koalicyjnych. Zwłaszcza że IRA nie umarła, w ostatnich latach powstało jej nowe wcielenie, które już zdążyło się przyznać m.in. do morderstwa dziennikarki śledczej Lyry McKee. Nawet kiedy w 2020 r. wybory parlamentarne w Republice Irlandii skończyły się patem, bo żadna z dominujących sił, ani centroprawicowa Fianna Fáil, ani jeszcze bardziej konserwatywna Fine Gael, nie uzyskała samodzielnej większości, wolały podzielić się władzą między sobą, niż choćby podjąć negocjacje koalicyjne z Sinn Féin. Na północy sytuacja była niewiele lepsza. Pomimo realnej możliwości sprawowania władzy, zagwarantowanej republikanom w ramach porozumienia wielkopiątkowego, sami nigdy z niej nie skorzystali. Porozumienie zakładało bowiem zaprojektowaną przez wybitnego holenderskiego politologa Arenda Lijpharta zasadę współdzielenia władzy, na mocy której każdy demokratycznie wybrany rząd Irlandii Północnej musi się składać z reprezentantów zarówno unionistów (zwolenników utrzymania kraju wewnątrz Wielkiej Brytanii), jak i republikanów. Ci drudzy, a więc przede wszystkim Sinn Féin, konsekwentnie ten (własny) przywilej ignorowali. Po prostu odrzucali możliwość udziału w jakimkolwiek przedsięwzięciu politycznym, które nie prowadziłoby jednoznacznie do połączenia obu Irlandii. W praktyce Sinn Féin sama skazywała się na polityczną marginalizację, trwającą łącznie 86 lat. Tyle czasu przedstawiciele ugrupowania startowali w różnorakich wyborach, czasem nawet je wygrywając, po czym nie przyjmowali swoich mandatów. Autoizolacja skończyła się dopiero w 2007 r., kiedy pierwsi członkowie Sinn Féin zgodzili się zasiąść w komisji ds. reformy policji i innych służb mundurowych. Był to przełom, choć tylko częściowy, na szczeblu brytyjskim bojkot trwa w najlepsze. Sinn Féin kontroluje dziś 7 z 18

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2022, 21/2022

Kategorie: Świat