Sinn Féin, partia wyklęta, przejmuje władzę w Irlandii Północnej. A może i na całej wyspie Jak na kraj niespełna pięciomilionowy Irlandia zawsze cechowała się wręcz nadprodukcją geniuszu literackiego. W jakiejkolwiek formie by się on manifestował, zawsze jednak zahaczał o politykę. Czy to w Joyce’owskim strumieniu świadomości, służącym do przedstawiania mieszczańskiego życia Dublina w monumentalnym „Ulissesie”, czy też w prostocie noblowskich wierszy Seamusa Heaneya. Ten drugi, choć dorobek zgromadził ogromny i wielowarstwowy, sporą część twórczości poświęcił życiu na wyspie w cieniu The Troubles – rozpoczętego w 1968 r. okresu realnej wojny cywilnej protestantów i katolików na północy kraju. W najbardziej znanym utworze z tego czasu, który Patrick Radden Keefe wykorzystał później w tytule głośnej książki o irlandzkim terroryzmie z tamtych lat, Heaney w ascetycznej niemal formie zawarł wszystko, czym Irlandia wtedy oddychała. Lęk, przemoc, konspiracja, bratobójstwo, milczenie wyrażone zostały w jednym zdaniu: Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Partia wyklęta Dziś Irlandia – jedna i druga, również ta północna – w niewielkim stopniu przypomina tamte naznaczone śmiercią czasy. Inną twarz ma też irlandzka literatura, teraz popularna przede wszystkim dzięki Sally Rooney, autorce najgłośniejszej książki ostatnich lat, „Normalni ludzie”. Choć to powieść o dojrzewaniu w postmodernistycznym świecie, bez głębokich korzeni, gdzie stare podziały klasowe krzyżują się z nowym poczuciem niestabilności, i w niej czuć posmak irlandzkiej polityki. W jednym z pierwszych rozdziałów nastoletni wówczas bohaterowie, awansujący społecznie Connell i pochodząca z warstw uprzywilejowanych Marianne, wymieniają się SMS-ami po ogłoszeniu wyników wyborów do irlandzkiego parlamentu. Zwycięstwo prawicy denerwuje Connella, bo „do parlamentu weszli faszyści”, Marianne z kolei wygrywającą głosowanie Fine Gael nazywa „partią Franco”. Choć to scena fikcyjna i dotyczy wyborów w Republice Irlandii, a nie Irlandii Północnej, formalnie będącej częścią Wielkiej Brytanii, dobrze obrazuje polityczny i kulturowy kontekst dzisiejszej polityki po obu stronach granicy na wyspie. 5 maja w wyborach do Zgromadzenia Północnoirlandzkiego po raz pierwszy od podzielenia republiki na dwie części w 1921 r. najwięcej głosów zebrała Sinn Féin, lewicowo-nacjonalistyczna partia mająca bezpośrednie korzenie w ruchu republikańskim. Jeszcze niedawno będąca politycznym ramieniem IRA, Irlandzkiej Armii Republikańskiej, przez lata była w irlandzkiej polityce, po obu stronach granicy, partią wyklętą. Pozostałe ugrupowania nie dawały wiary, że jej liderzy nie utrzymują kontaktów z politycznie motywowanymi zamachowcami. Nawet po podpisaniu w 1998 r. porozumienia wielkopiątkowego, które oficjalnie zakończyło trzy dekady The Troubles, nikt z Sinn Féin nie chciał nawet prowadzić rozmów koalicyjnych. Zwłaszcza że IRA nie umarła, w ostatnich latach powstało jej nowe wcielenie, które już zdążyło się przyznać m.in. do morderstwa dziennikarki śledczej Lyry McKee. Nawet kiedy w 2020 r. wybory parlamentarne w Republice Irlandii skończyły się patem, bo żadna z dominujących sił, ani centroprawicowa Fianna Fáil, ani jeszcze bardziej konserwatywna Fine Gael, nie uzyskała samodzielnej większości, wolały podzielić się władzą między sobą, niż choćby podjąć negocjacje koalicyjne z Sinn Féin. Na północy sytuacja była niewiele lepsza. Pomimo realnej możliwości sprawowania władzy, zagwarantowanej republikanom w ramach porozumienia wielkopiątkowego, sami nigdy z niej nie skorzystali. Porozumienie zakładało bowiem zaprojektowaną przez wybitnego holenderskiego politologa Arenda Lijpharta zasadę współdzielenia władzy, na mocy której każdy demokratycznie wybrany rząd Irlandii Północnej musi się składać z reprezentantów zarówno unionistów (zwolenników utrzymania kraju wewnątrz Wielkiej Brytanii), jak i republikanów. Ci drudzy, a więc przede wszystkim Sinn Féin, konsekwentnie ten (własny) przywilej ignorowali. Po prostu odrzucali możliwość udziału w jakimkolwiek przedsięwzięciu politycznym, które nie prowadziłoby jednoznacznie do połączenia obu Irlandii. W praktyce Sinn Féin sama skazywała się na polityczną marginalizację, trwającą łącznie 86 lat. Tyle czasu przedstawiciele ugrupowania startowali w różnorakich wyborach, czasem nawet je wygrywając, po czym nie przyjmowali swoich mandatów. Autoizolacja skończyła się dopiero w 2007 r., kiedy pierwsi członkowie Sinn Féin zgodzili się zasiąść w komisji ds. reformy policji i innych służb mundurowych. Był to przełom, choć tylko częściowy, na szczeblu brytyjskim bojkot trwa w najlepsze. Sinn Féin kontroluje dziś 7 z 18
Tagi:
Anglia, Arend Lijphart, Belfast, Bono, Boris Johnson, Brexit, brytyjska polityka, Democratic Unionist Party, Dublin, Europa, Europa Zachodnia, Fine Gael, historia Irlandii, IRA, Irish Times, Irlandia, Irlandia Północna, irlandzka polityka, irlandzki nacjonalizm, Izba Gmin, James Joyce, katolicyzm, Londyn, Lyra McKee, Mary Lou McDonald, Michele O'Neil, nacjonalizm, Patrick Radden Keefe, polityka, protestantyzm, Sally Rooney, Seamus Heaney, Sinn Féin, społeczeństwo, Szkocja, terroryzm, The Troubles (Irlandia Północna), Theresa May, Traditional Unionist Voice, Ulster Unionist Party, Unia Europejska, unioniści (Irlandia), Walia, Wielka Brytania, XIX wiek, XX wiek, związki zawodowe