Jak TONĘŁA lewica

Jak TONĘŁA lewica

27.08.2015 Warszawa Konferencja Zjednoczonej Lewicy na wyspie pod Mostem Poniatowskiego N/z Janusz Palikot , Jerzy Wenderlich , Dariusz Jonski , Krzysztof Gawkowski Fot. Michal Dyjuk/REPORTER

Bezmyślne działania liderów lewicy, zajętych walką wewnętrzną, musiały wepchnąć tę formację na skały – Panie redaktorze, co z tą naszą lewicą? Straszna klęska! Co się stało? – zaczepił mnie sąsiad emeryt. Odpowiedziałem pytaniem: – A głosował pan na nich? Nie głosował. Typowy wyborca lewicy. O przyczynach klęski Zjednoczonej Lewicy można opowiadać długo. Było ich wiele i na pewno nie zadecydowała o niej telewizyjna debata ośmiu, podczas której tak efektownie wypadł Adrian Zandberg. Bo cóż to za formacja, której los zależy od parominutowego występu w telewizji? Nie żartujmy! Te przyczyny możemy jednak poukładać, przynajmniej po to, by być mądrzejsi. Zacznijmy więc. Od końca. Od owej nieszczęsnej debaty. 1. Basia i Ewa Co tu się rozwodzić – podczas debaty Barbara Nowacka wypadła blado, a brylował Adrian Zandberg z Razem. Dlatego obwieszczono, że Zandberg wbił Nowackiej nóż w plecy, że partia Razem zabrała Zjednoczonej Lewicy tę grupę wyborców, która przesądziła o nieprzekroczeniu przez ZL ośmioprocentowego progu. Czy rzeczywiście tak było? Być może Zandberg zabrał Nowackiej jakichś wyborców i podczas debaty, i później, gdy piała nad nim pełna zachwytu „Gazeta Wyborcza”, ale nie sądzę, by to dywersja Razem zadecydowała o klęsce ZL. Spójrzmy na procenty. Partia Razem zdobyła 3,5% wyborców. Ilu z nich przeszło do tej partii po debacie? I to od Zjednoczonej Lewicy? Pół procent? OK, gdyby zostali, być może ZL przeskoczyłaby próg wyborczy. Miałaby 8% głosów i 30 posłów w Sejmie. I to byłby sukces? O to walczyliśmy? Nie czarujmy się. W ostatnim tygodniu kampanii lewica straciła kilka procent głosów. Po pierwsze, dlatego że jej kampania siadła, straciła napęd, swoją busolę. Po drugie, wigor odzyskała tymczasem Ewa Kopacz i jej Platforma. I to PO odebrała lewicy głosy. Jeżeli więc mówimy, że Nowacka z kimś przegrała podczas debaty, to nie z Zandbergiem, ale z Ewą Kopacz. Jej właśnie nie potrafiła przekonująco wypunktować. I wyborcy, którzy wahali się, na kogo oddać głos – na PO czy ZL – wybrali to pierwsze ugrupowanie. Dlaczego? Co im się stało? 2. Wielkie elektoraty Jeśli spojrzy się na polską scenę polityczną z lotu ptaka, widać na niej dwa wielkie elektoraty. Pierwszy, tradycyjny, konserwatywny, bliski Kościołowi, głosuje na prawicę. Głosował na AWS, potem na PiS. Drugi, otwarty, proeuropejski, głosował różnie. W roku 1993 na SLD i na Unię Demokratyczną. W wyborach 1995 r. – na Aleksandra Kwaśniewskiego, ale w I turze – także na Jacka Kuronia. Można więc powiedzieć, że Kwaśniewski ten elektorat przejął od UD. I traktował go z wielkim szacunkiem, chowając PZPR-owskie korzenie SLD. Potem, już w latach 2005-2007, elektorat ten podebrał Kwaśniewskiemu Donald Tusk. Były dwa symbole tego przejęcia. Pierwszy – odstrzelenie Cimoszewicza dokonane rękami jego byłej współpracowniczki i byłych funkcjonariuszy UOP. Brudna ubecka robota. W ten sposób wyborcom spalono sztandar. Drugi – debata Tusk-Kwaśniewski w roku 2007, kiedy Tusk najpierw robił wielkie oczy i mówił, że on niewiele się różni od SLD, a potem, na zakończenie, apelował do wyborców lewicy o poparcie. Wtedy symbolicznie przejął ten elektorat i Platforma trzyma go do dziś. Najważniejsze pytanie brzmi zaś: dlaczego lewica nie potrafiła go odebrać? 3. Donald nas ograł A dlaczego miałaby odebrać? Od roku 2007 Platforma realizowała swój plan wobec lewicy, ta zaś nie potrafiła na niego odpowiedzieć. Plan był prosty. Polegał na wmówieniu wyborcom lewicy, że SLD (a potem ZL) to coś gorszego, niewartego uwagi. Pamiętacie to wszystko? Że najlepsi z lewicy przeszli do PO (Arłukowicz, cha, cha). Że SLD nie ma programu (tak jakby Platforma go miała). Że SLD nie jest lewicowy, bo Leszek Miller mówił o podatku liniowym (tak jakby Platforma nie mówiła). I że Sojusz jest cyniczny i bezideowy (bo, jak wiadomo, PO to partia idealistów). Że SLD to formacja wymierająca, starców (wtedy pokazywano Millera) albo głupiej młodzieży (wtedy widzieliśmy Napieralskiego). Że SLD zapatrzony jest w historię PRL (i dlatego chce odświeżać pamięć o Edwardzie Gierku) albo że ślepo podąża za nowinkami z Zachodu (Zapatero). Że SLD stoi w przedpokoju i prosi, by Tusk przyjął go na koalicjanta. Albo że SLD jest gotów wejść w sojusz z Kaczyńskim! Zawsze było źle! A liderzy Sojuszu pokornie chylili głowy. I żeby nie było wątpliwości – nie dziwiła mnie gra PO, bo w polityce takie triki są rzeczą normalną.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 45/2015

Kategorie: Kraj