W jego życiorysie nie było niczego, co zapowiadałoby przyszłą karierę bohatera Jeszcze w początkach prezydentury Ronalda Reagana przyznawanie się do udziału w wojnie wietnamskiej było w złym tonie, weteranów nie hołubiono ani w mediach, ani w polityce. Przeciwnie – pozostawieni sami sobie, pozbawieni opieki psychologicznej i medycznej, często lądowali na dnie amerykańskiej hierarchii społecznej, popadając w alkoholizm, narkomanię i bezdomność. Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy coraz większe wpływy zyskiwali przedstawiciele neokonserwatywnej polityki historycznej, wzywając pod koniec lat 80. do nowej światowej krucjaty antykomunistycznej. W USA zapanowała nagle zbiorowa amnezja, obejmująca wstydliwe dokonania amerykańskich wojsk na Półwyspie Indochińskim, a społeczeństwo poddano szokowej terapii traumy, jaką były udział i porażka w tej niechlubnej wojnie. Odrodziła się stara agresywna polityka oparta na skrytych akcjach CIA, a wreszcie także otwarte interwencje wojskowe, jak ta w Panamie, podczas której wspierany dotychczas przez Waszyngton „łotr, ale nasz” Manuel Noriega został wysadzony z bezpiecznego dotąd tronu, grubo wyściełanego amerykańskimi dolarami. W życiorysie McCaina nie było niczego, co zapowiadałoby przyszłą karierę bohatera. Mam na myśli prawdziwy życiorys i realną osobę, jaką zapamiętali i opisali ludzie, którzy go dobrze znali, zanim zdobył sławę i umiejętności manipulowania opinią publiczną. Tego McCaina trzeba odróżnić od fikcyjnej postaci z hagiograficznej laurki stworzonej przez speców od PR, gdy zrobił karierę polityczną. Bomby na Hanoi Oficjalny życiorys ukazuje niezłomnego bohatera, lojalnego towarzysza broni, który z poświęceniem, daleko od ojczyzny walczy o wolność i demokrację, kierując się wyłącznie najwyższymi wartościami cywilizacji judeochrześcijańskiej. W trudnych chwilach próby, kiedy poddawany jest wymyślnym torturom, trzymają go przy życiu wytrwałość, siła przekonań, głęboka wiara i miłość do żony. Jest przecież godnym spadkobiercą patriotycznej tradycji swoich przodków, idzie śladami ojca i dziada, którzy dosłużyli się w marynarce wojennej stopnia admirała. Dla kolejnych pokoleń amerykańskich elit, jak i dla zwykłych ludzi, jest wzorem męża, ojca i dziadka. A nade wszystko zatroskanym o losy kraju obywatelem, głęboko zaangażowanym w życie polityczne ojczyzny i walkę o lepsze jutro. Tyle hagiografia na użytek naiwnych. Nikt z nich – włącznie z porzuconą pierwszą żoną, która w czasie gdy McCain był w niewoli, w wyniku wypadku samochodowego została kaleką – nie miał mu za złe odejścia do młodszej o prawie 20 lat i atrakcyjnej, a na dodatek bogatej i wpływowej dziedziczki fortuny browarniczej. Ten mariaż otworzył mu drogę do kariery politycznej. Jednak dawni przyjaciele, w tym polityk i miliarder Ross Perot, który finansował wieloletnią kurację pierwszej żony, a nawet zaprzyjaźnieni z nią i McCainem Nancy i Ronald Reaganowie, nie umieli znaleźć usprawiedliwienia dla takiego postępowania. Inny obraz niosą opowieści świadków, własne czyny i słowa McCaina oraz fakty. Początki nie były budujące – kiepski student w akademii marynarki wojennej, karany za niesubordynację, nisko oceniany, zawadiaka i lowelas, pewny siebie arogant z uprzywilejowanej rodziny, który czas spędza na zabawach, bijatykach, popijawach i podbojach kobiet, ale nie tych pospolitych, tylko takich, które powalają urodą – modelek i dziewczyn z rozkładówek. Ze słabym wynikiem kończy akademię w 1958 r. i rozpoczyna służbę wojskową, odbywając szkolenie w bazie Pensacola na Florydzie. Jako pilot w okresie szkolenia był oceniany źle – dwukrotnie pilotowane przezeń samoloty rozbiły się, innym razem doszło w powietrzu do kolizji z liniami wysokiego napięcia. W dowództwie marynarki uznano, że McCain pilotuje niedbale, nieodpowiedzialnie, ryzykownie i brawurowo. Znudzony życiem playboya, w wieku 29 lat McCain żeni się z modelką strojów kąpielowych. Rok później, w połowie 1967 r., zgłasza się do czynnej służby. Odbywa ją na lotniskowcu USS „Forrestal”. Niedługo po zamustrowaniu na skutek niedbalstwa załogi na okręcie wybucha pożar, a w jego następstwie dochodzi do serii niekontrolowanych eksplozji materiałów wybuchowych, w wyniku których zginie 134 marynarzy. Katastrofę uda się opanować dopiero po upływie doby, a sam McCain, trafiony odłamkami, odniesie liczne rany. Po rekonwalescencji służy na lotniskowcu USS „Oriskany”. Odbywa 22 misje, bombardując cele w Wietnamie. W trakcie 23. misji jego samolot zostaje zestrzelony. Na co zrzucał bomby? Na Hanoi, a dokładnie na fabrykę żarówek (nie na żadną elektrownię, jak koloryzują piarowcy w oficjalnym życiorysie). Katapultując się, spada









