Mejle Dworczyka, groźby Kaczyńskiego Od 8 czerwca na komunikatorze Telegram publikowane są mejle z prywatnej skrzynki pocztowej szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka. Nie chodzi o niewiele znaczące wpisy – to korespondencja, którą Dworczyk prowadził z premierem, z innymi ministrami, z doradcami. Są tam m.in. poufne informacje dotyczące uzbrojenia polskiej armii, charakterystyki oficerów itd. To kompromitacja i skandal, które PiS chciałoby przemilczeć, przeczekać. I odkręcić kota ogonem. Uporządkujmy więc to wszystko. Nr 1: Dworczyk i jego tajemnice Mejle, które publikuje na niezależnej platformie Telegram nieznany haker, pochodzą z prywatnej skrzynki ministra Dworczyka na portalu Wirtualnej Polski. Jak już wiemy, haker włamał się, podając prawdziwe hasło. Nie wiemy, jak to hasło przejął, a w związku z tym, od kiedy kontrolował skrzynkę, od kiedy śledził korespondencję ministra. A dotyczyła ona spraw jak najbardziej państwowych. Media to podały, więc nie ma sensu nad tymi informacjami się rozwodzić. Przypominamy tylko skrótowo te najbardziej bulwersujące: Bezpieczeństwo państwa. Dworczyk na swoim prywatnym koncie omawiał kwestie negocjacji zbrojeniowych – chodziło o system antyrakietowy „Narew”, o to, w jakim stopniu ma on być dziełem firm amerykańskich, a w jakim polskich. Płk Krzysztof Gaj, który przesyłał ministrowi swoje przemyślenia dotyczące negocjacji, charakteryzował przy tym oficerów z Inspektoratu Uzbrojenia, pisząc, kogo podejrzewa o sprzyjanie takiej lub innej stronie. Ujawniono też dane Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Strajk Kobiet. Ministrowie omawiali plany wysłania przeciw demonstrującym kobietom oddziałów wojska, konkretnie WOT. By tłumiły manifestacje. Ostatecznie do tego nie doszło, ale takie plany były. Pandemia i lockdown. Dworczyk omawiał z ministrami plany otwierania i zamykania galerii handlowych. Z ujawnionej korespondencji jednoznacznie wynika, że dla rządzącej ekipy mniej istotne były opinie lekarzy i epidemiologów, przede wszystkim zainteresowana była tym, jak decyzje wpłyną na sondaże. Orlen. Dworczyk dyskutował o awarii w Orlenie, o tym, że stacje w południowej Polsce przez dwa tygodnie mogą być pozbawione dostaw oleju napędowego. Jego rozmówcy przestrzegali, że może to mieć zły oddźwięk propagandowy (Orlen kupuje gazety, a nie zajmuje się dostawą paliw). Nie ma zatem co ukrywać, taki wyciek to kompromitacja ministra. Korespondencję dotyczącą państwa, polityki, powinien prowadzić przez strony oficjalne, rządowe, odpowiednio zabezpieczone. Ale nie chciał. Dlaczego? Tego możemy się domyślać. Po pierwsze, mógł się obawiać, że jego korespondencję będą czytać oficerowie naszych służb specjalnych. Konspirował się więc w ten sposób przed ludźmi Mariusza Kamińskiego. Po drugie, być może chciał uniknąć sytuacji, że tę korespondencję będą mogli czytać jego następcy. Oficjalna poczta nie ginie, nie jest kasowana. Dzisiejsza opozycja, jeśli przejmie władzę, będzie miała do niej dostęp. Ale efekt tej Dworczykowej konspiracji jest taki, że jego korespondencję czyta każdy, kto chce. Lub inaczej – znalazła się ona w rękach nieznanego nam hakera i to on decyduje, co może być jawne, a co zostawia sobie… Nr 2: Komu służą służby? Piszę „nieznanego”, choć media już ogłosiły, że za włamaniem na pocztę Dworczyka stoją służby specjalne Białorusi lub Rosji. Może tak, może nie, tego nie wiemy. Choć narracja, którą w tej sprawie przyjęło PiS, jest warta uwagi. Oto bowiem na wniosek rządu zwołano utajnione posiedzenie Sejmu. Miały na nim zostać przekazane posłom informacje dotyczące bezpieczeństwa cybernetycznego państwa. Posiedzenie okazało się tanim przedstawieniem. Posłowie opozycji nie kryli rozczarowania, bo zamiast tajemnic usłyszeli ogólnie brzmiące banały. „W mojej ocenie żadne informacje, które by uzasadniały wniosek premiera (o utajnienie obrad – przyp. red.), po prostu nie padły. Spotkaliśmy się niepotrzebnie” – to słowa Adriana Zandberga. Jednak środowe posiedzenie Sejmu nie było zupełnie bez znaczenia. Przedstawiciele rządu poinformowali podczas niego, że hakerzy uzyskali dostęp do 4-4,5 tys. kont, przejmując tym samym ok. 70 tys. mejli. Nie poinformowali tylko, jak wiele z tych kont należało do członków rządu, szefów rządowych agencji i spółek skarbu państwa oraz innych ważnych polityków PiS. Możemy jedynie się domyślać, że wiele. A co to znaczy? Po pierwsze, że korzystanie z niezabezpieczonych kont jest zwyczajem ekipy rządzącej. Po drugie, że polski kontrwywiad nad tym nie panuje. Nie daje sobie
Tagi:
Adrian Zandberg, afera, afera podsłuchowa, bezpieczeństwo narodowe, Białoruś, cyberbezpieczeństwo, cyberprzestępczość, dezinformacja, Dworczyk, hakerzy, Jarosław Kaczyński, lockdown, Orlen, pandemia, PiS, polityka, polska polityka, relacje polsko-rosyjskie, Rosja, rząd PiS, Sejm, skandal, służby, Strajk kobiet










