Klimatyczny letarg Ameryki

Klimatyczny letarg Ameryki

(230815) -- LAHAINA (U.S.), Aug. 15, 2023 (Xinhua) -- The photo taken with a mobile phone on Aug. 14, 2023 shows a vehicle destroyed in a wildfire in Lahaina town, Maui Island, Hawaii, the United States. The death toll from the Maui wildfires reached 99, authorities said Monday. Lahaina, a historic town on Maui Island, is facing "a dire and immediate housing shortage" and "a serious threat of long-term displacement" following the deadliest U.S. wildfire in over a century, reported The Washington Post on Monday. (Photo by Yang Pingjun/Xinhua)

Skala anomalii pogodowych świadczy o tym, że zmiany są o wiele szybsze, niż myśleliśmy, ale połowa kraju wciąż lekceważy problem Korespondencja z USA Sierpniowy pożar na hawajskiej wyspie Maui, najtragiczniejszy w historii USA od stu lat, uśmiercił ponad sto osób i spopielił zabytkową stolicę wyspy Lahainę. Podwyższył tym samym rachunek za tegoroczne klęski żywiołowe do 45 mld dol. Rekordowy pod względem klęsk, z których każda spowodowała straty powyżej 1 mld dol., pozostaje rok 2020 – było ich wtedy 22. Ale w roku bieżącym już padł rekord, jeśli chodzi o liczbę tak kosztownych tragedii w okresie poprzedzającym sezon na huragany. Za wszystkimi stoją anomalie pogodowe związane ze zmianami klimatycznymi. Ameryka budzi się z klimatycznego letargu, ale wolno, a połowa kraju wciąż problem lekceważy. Odkąd sięgam pamięcią, sierpień w moim górzystym stanie Kolorado upływał pod znakiem upałów. Trzeba było się przygotować na „uderzenia gorąca”, gdy temperatury w ciągu dnia potrafiły podskoczyć nawet do 35 st. C, a w nocy spaść jedynie o kilka stopni. Nikogo to nie dziwiło ani nie martwiło, taki już urok górskiej pogody. Najpóźniej na początku września noce na powrót zaczynały się robić chłodne i kto nie zapomniał pootwierać na noc okien, był w stanie schłodzić pomieszczenia na tyle, że w ciągu dnia nie trzeba było nawet włączać klimatyzacji. W starszych budynkach szkół do dziś nie ma klimatyzacji, bo nie była potrzebna. Problem zrobił się dopiero kilkanaście lat temu, gdy zdecydowano o przesunięciu początku roku szkolnego z pierwszych dni września na połowę sierpnia, by data pokrywała się z rozpoczęciem roku akademickiego na Stanowym Uniwersytecie Kolorado. Ta niefortunna decyzja zbiegła się z pojawieniem anomalii pogodowych, kiedy to sierpniowe upały potrafiły się ciągnąć do połowy września, fundując uczniom kilka tygodni nauki w klasach nagrzewających się do 30 st. C. Gdy któregoś wyjątkowo bezlitosnego sierpnia obie moje córki wróciły ze szkoły z udarem cieplnym, zorganizowałam rodziców i wspólnymi siłami wywarliśmy nacisk na władze, by pierwszy dzień szkoły przypadał nie wcześniej niż 20 sierpnia. Oddzielna batalia o wyposażenie szkół w klimatyzację nie była już taka prosta, bo szkolne budżety, uzależnione w USA od wpływów z podatków od lokalnych nieruchomości, od lat pozostają napięte. Z kolei wyłaniani w wyborach powszechnych członkowie Board of Education, odpowiednika polskiego kuratorium na dany okręg szkolny, jak wszędzie rekrutują się po połowie z sympatyków obu partii. Brakuje większości, by argument o zmianach klimatycznych, które będą nam przecież coraz bardziej doskwierać, przemeblował listę priorytetów. 2023 z nadmiarami Tymczasem tegoroczne lato w Kolorado nabiło karabiny klimatycznych sceptyków dodatkową amunicją. Po chłodnej i bardzo deszczowej wiośnie przyszło równie chłodne i jeszcze bardziej deszczowe lato. W skali stanu czerwiec był najbardziej mokry w historii z łącznym miesięcznym opadem 130 mm na metr kwadratowy (ostatni rekord z 1882 r. wynosił 125 mm) i temperaturami średnio o 3-5 st. C niższymi niż normalnie o tej porze roku. Dodatkowo padł miesięczny rekord nawałnic z gradzinami o średnicy powyżej 2,5 cm – Kolorado miało ich w czerwcu grubo ponad 300. 21 czerwca przeszedł zaś do historii jako dzień, gdy 15-centymetrowe gradziny raniły ponad setkę fanów bawiących się pod gołym niebem na koncercie w amfiteatrze Red Rocks. Dla mojej rodziny fatalna okazała się data 27 lipca. Podczas niebywale gwałtownej i trwającej prawie trzy godziny nawałnicy piorun uderzył w nasz dom. Naprawy szkód wciąż trwają. Wyjątkowość tegorocznego czerwca potwierdzają też dane o zużyciu wody, normalnie dość obficie wylewanej już o tej porze roku na trawniki i w ogródkach, bo klimat Kolorado klasyfikowany jest oficjalnie jako podzwrotnikowy kontynentalny i półpustynny. Jej zużycie spadło w całym stanie o prawie 40% wobec ostatnich 50 lat, a co najbardziej ucieszyło ekologów – stan wydobył się z chronicznej suszy trwającej tu niemal nieprzerwanie od początku tego milenium. Wyjątkiem, gdy susza na kilka miesięcy „zniknęła”, była wiosna 2019 r., podobnie jak tegoroczna deszczowa i chłodna, i poprzedzona nadzwyczaj obfitymi opadami śniegu w sezonie 2018/2019. Jak donosił zaś w marcu br. meteorolog stacji telewizyjnej Denver7 Mike Nelson, ubiegłej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 35/2023

Kategorie: Świat