Kolejka do więzień

Kolejka do więzień

30 tys. skazanych na odosobnienie za kratami chodzi swobodnie po ulicach Ocieramy się o nich. Stoją w kolejkach, jeżdżą autobusami, pociągami. Z niektórymi być może nawet mijamy się w pracy. Nie wiemy, że noszą w portfelach wyrok: zamknięcie za więziennym murem na lata, miesiące, dni. Tylko niewielki procent z tej grupy nie musi zgłosić się do kryminału z powodu sytuacji losowych. Zdecydowanej większości termin stawienia się do odbycia kary dawno już upłynął. Dlaczego zatem nie są przyprowadzani na siłę? – Bo w celach jest straszliwe przepełnienie – mówi Luiza Sałapa, rzeczniczka Centralnego Zarządu Służb Więziennych. – Jeśli ktoś sam zapuka do zakładu karnego albo przywiezie go policja, bo się ukrywał i np. wpadł w czasie kontroli drogowej, oczywiście nie zatrzaśniemy mu bramy przed nosem. Ale gdziekolwiek się taki skazany stawi, trzeba go będzie upychać kolanem. Jeden na drugim Oglądałam cele w areszcie przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Tam, gdzie strażnik otworzył mi drzwi, mogłam poczuć, co znaczy zamknięcie czterech rosłych, młodych mężczyzn w pomieszczeniu dwa metry na trzy (łóżka piętrowe), kąpiących się tylko raz w tygodniu, palących całymi dniami papierosy i korzystających z niczym niezasłoniętego klozetu. Przez judasza widziałam półnagich, wytatuowanych więźniów, stojących między pryczami ciasno, jeden obok drugiego, tak że musieli ocierać się o siebie. Wszędzie, w całej Polsce, to samo: gdyby zakłady karne były z gumy, wybrzuszałyby się w nich ściany i kraty. W areszcie na Rakowieckiej nie jest jeszcze najgorzej. Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich zna przypadki, gdzie sześciu skazanych tłoczy się na ośmiu metrach kwadratowych. W takich celach nie ma ani jednej półki, łóżka są trzypiętrowe. We wszystkich już zakładach karnych na cele zamieniono inne pomieszczenia z solidnymi drzwiami: biblioteki, świetlice, siłownie, sale terapeutyczne. W Barczewie w 25 celach siedzi po 16 osób. Każde nocne otwarcie celi, bo np. ktoś zasłabł, wymaga zwiększonej liczby funkcjonariuszy, których trzeba ściągać z miasta. W Gorzowie 33 osadzonych wyciąga na noc materace – to się nazywa „spanie na sianku”. W Strzelcach Opolskich na jednym spacerniaku przebywa naraz 60 mężczyzn. – Bomba zegarowa – mówi Wiesław Olszewski, tamtejszy szef ochrony. – Gdyby tak wszyscy jednocześnie rzucili się na siatkę? Przecież nie wystrzela się ich jak kaczki. Coraz częściej administracja penitencjarna nie jest w stanie zapewnić więźniom nie tylko określonej ustawowo powierzchni trzech metrów kwadratowych, ale nawet o metr mniejszej. Skazanego osadza się tam, gdzie jest wolne miejsce, niejednokrotnie kilkaset kilometrów od jego domu, co oznacza, że odwiedziny bliskich są bardzo rzadkie, niekiedy – jeśli to są ludzie biedni – wręcz niemożliwe. Cięcia na wszystkim Przez ostatnie lata liczba więźniów w Polsce wzrosła o 30 tys. Równocześnie stale spadają nakłady na utrzymanie systemu penitencjarnego. Pojemność polskich więzień to 66 tys. skazanych, wyrok odsiaduje około 80 tys. więźniów, a budżet wystarcza na 45 tys. Oszczędza się więc na wszystkim – na energii elektrycznej, na jedzeniu. Luiza Sałapa przyznaje, że gdy jesienią ub.r. CZSW zwrócił się do ministerstwa o dodatkowe 120 mln zł – nie uzyskał ani grosza. Dyrektorzy zakładów karnych nie zapłacili pod koniec roku za prąd (choć wyłączali go w celach na kilka godzin w ciągu dnia), wodę, ogrzewanie, telefony. Zaopatrzeniowcy brali jedzenie na kredyt. Pod koniec ub.r. zapowiedzieli bunt. Teraz jeszcze jest cisza, bo „zjadają” pieniądze na ten rok. Ale na pewno nie starczy ich na 12 miesięcy. Oszczędza się na wszystkim. Mężczyźni mają prawo do kąpieli raz w tygodniu, kobiety dwa razy. Mniej kąpieli (bo kosztują) to nie tylko smród ciągnący się za skazanymi, ale i widmo różnego rodzaju epidemii. W sosnowieckim areszcie już było kilka przypadków wszawicy. Dzienna stawka żywieniowa wynosi od 4,20 zł do 4,60 zł. Jak za taką sumę przygotować trzy posiłki dziennie, w tym jeden gorący? Więzienie ponosi też koszty leków i transportu osadzonych. – W tej chwili – mówi rzecznik CZSW – stać nas jedynie na zakup medykamentów ratujących życie. Więzień się nudzi Brak pracy, zlikwidowane siłownie i świetlice to uszkodzony wentyl bezpieczeństwa. Psycholodzy przestrzegają: stłoczeni ludzie są jak szczury, zareagują agresją, dowiodły tego eksperymenty. Cała

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2002, 2002

Kategorie: Kraj