Kościół się doigrał

Kościół się doigrał

To poczucie wstydu sprawiło, że Irlandia zaczęła się sekularyzować, że chciała skończyć z hipokryzją duchowieństwa Ailbhe Smyth – irlandzka działaczka społeczna i polityczna. Założycielka i była kierowniczka Instytutu Studiów Kobiecych na University College Dublin. Ailbhe Smyth jest bohaterką filmu “Ósma poprawka”, który będzie pokazywany na 18. Millennium Docs Against Gravity 3-12 września. W kręgach irlandzkich aktywistów działasz od prawie czterech dekad. Końcówka lat 70. to był dobry czas na włączenie się w walkę o prawa kobiet? – Pierwszy możliwy. Kiedy włączyłam się w walkę o prawa kobiet, ona dopiero się rozpoczynała. To był bardzo trudny początek, bo te ruchy były napiętnowane jako wrogie narodowi. Irlandia zarówno w czasach panowania Brytyjczyków, jak i po odzyskaniu niepodległości w 1922 r., była krajem patriarchalnym i katolickim, w którym pozycja społeczna kobiet ograniczała się do roli matki i żony. Dopiero w latach 60. XX w. przyznano nam prawo do nauki w szkołach średnich. Zapis w konstytucji, który zakazywał podejmowania pracy przez mężatki, zniesiono dekadę później. Każdy aspekt życia kobiet podlegał kontroli w imię różnych idei ustalanych przez Kościół. Tę potrzebę buntu wyniosłaś z domu? – Byłam wychowana w tradycyjnym duchu, chodziłam do typowej szkoły katolickiej. Miałam tam wpajany zestaw reguł, które uznałam za swoje. Brzmiały: jestem katoliczką, rodzina jest dla mnie ważna, kobieta bez rodziny znajduje się na przegranej pozycji. Nawet później, gdy rozwijałam karierę akademicką, desperacko myślałam o znalezieniu partnera, rodzinie, dzieciach. Wydawało mi się, że to będzie droga ku spełnieniu. I temu modelowi się poddałaś? – Wyszłam za mąż w 1973 r. Nie potrafiłam jednak emocjonalnie się w to włączyć, po ślubie zaczęłam odczuwać pustkę. Małżeństwo rozsypało się po kilku miesiącach. Ale oficjalnie nie mogliśmy go rozwiązać. Do połowy lat 90. obowiązywał w Irlandii całkowity zakaz rozwodów. Jedyną opcją była separacja, w której spędziliśmy z mężem ponad 10 lat. W tym czasie nie utrzymywaliśmy kontaktu, a mimo to uczelnia, na której byłam zatrudniona, poinformowała mnie pewnego dnia, że musi cofnąć mi etat. Powód: ówczesne prawo nie zezwalało mężatkom na pracę na stanowiskach państwowych. Wtedy po raz pierwszy tak silnie obudziła się we mnie niezgoda. A to miał być dopiero początek moich problemów. Co to znaczy? – Po kilku latach od ślubu zaszłam w ciążę z innym mężczyzną. Formalnie wciąż byłam żoną kogoś innego, dlatego moja córka została zarejestrowana jako nieślubne dziecko. Gdyby coś mi się przytrafiło, moje dziecko nie miałoby prawa do mojej emerytury. Ten stan ciągłego zagrożenia, niepewności doprowadził mnie do anoreksji i depresji klinicznej. A jednak w Irlandii coś zaczęło się zmieniać. – Faktycznie, był to czas pierwszych zmian i otwarcia obyczajowego. W latach 70. Irlandia weszła do Unii Europejskiej. Zaczęły powstawać pierwsze grupy obrony praw kobiet. Najbardziej znaczący w tym czasie okazał się rok 1978, kiedy doszło do zmiany prawa o antykoncepcji. Od lat 30. środki antykoncepcyjne były w Irlandii nielegalne, aż po czterech dekadach dopuszczono je do sprzedaży na receptę dla małżeństw. Dziś uznalibyśmy to za zgniły kompromis. Wtedy był to sygnał, że ludzie chcą zmiany myślenia. Nietrudno zgadnąć, że w sprawę wmieszał się Kościół. – Tak, bo stanowił wówczas najwyższą instancję. Kościół był autorytetem w dziedzinie życia rodzinnego i seksualnego – miał w swoich rękach szkoły podstawowe, szpitale, sierocińce, świadczył również inne usługi socjalne. Kościół uznał tę decyzję za niezgodną z tradycją i tożsamością narodową, czemu przyklasnęły irlandzkie ruchy tradycjonalistyczne. Idąc za ciosem, wywołały one debatę na temat aborcji i zaczęły forsować wprowadzenie 8. poprawki do konstytucji, która miała zatwierdzić bezwzględny zakaz przerywania ciąży. Jak wcześniej wyglądała kwestia aborcji? – Za aborcję groziło dożywocie, jak za umyślne spowodowanie śmierci. Zarówno kobieta, która decydowała się na zabieg, jak i lekarz oraz każdy, kto udzielał pomocy, narażał się na więzienie. W latach 20. i 30. XX w. można było kupić spod lady w aptece tabletki, które prowadziły do przerwania ciąży. Później, kiedy w 1967 r. Anglia, Szkocja i Walia przyjęły ustawę o aborcji, Irlandki zaczęły na aborcję jeździć za granicę. Ale oczywiście nie każda mogła sobie na to pozwolić. Upowszechnianie wiedzy na temat tego, jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 36/2021

Kategorie: Świat, Wywiady