Książka na Gwiazdkę

Książka na Gwiazdkę

Ta książka rzeczywiście kojarzy mi się ze świętami z paru ostatnich lat; dwa jej tomy – z trzech dotąd wydanych – czytałem w tym właśnie okresie. Już za pierwszym razem zdumiał mnie tyleż tytuł, „Dzieje kultury europejskiej. Prehistoria, starożytność”, co i zapowiedź ukazania się kolejnych tomów: aż do Oświecenia (potem już do XIX w.). Jednak największe zdumienie wywołało autorstwo. Bo tego typu przedsięwzięcia są zwykle zespołowe, a tu autor był jeden: Wojciech Lipoński.

Starsze pokolenia pamiętają go jako sportowca lekkoatletę: uczestnika sztafet z Andrzejem Badeńskim, członka polskiej reprezentacji na olimpiadzie w Tokio. Dziś Lipoński jest emerytowanym profesorem anglistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, ale jego zainteresowania daleko wykraczają poza własną dyscyplinę. W jego dorobku znajdują się książki z zakresu szeroko pojętej historii: dotyczą dziejów sportu polskiego i światowego czy historii Wielkiej Brytanii, ukoronowane w tym przypadku monumentalnymi „Dziejami kultury brytyjskiej”. Można więc było się zgodzić, że do napisania nowego opus magnum ma Lipoński wyjątkowe predyspozycje, choć można też było wątpić, czy będzie w stanie objąć całość opracowywanego zjawiska. Ale musiało się mieć pewność, że taka praca przekracza możliwości jednego człowieka.

A jednak powstała! A raczej powstaje, rodzi się na naszych oczach, liczy już prawie 2 tys. stron, prawdziwy ewenement w nauce światowej! Oczywiście mogą się pojawić zarzuty. I mniejsza o kwestie szczegółowe – złośliwy zoil może je wychwycić zawsze. Ale zarzuty dyletantyzmu bądź kompilacji też nie będą poważne. Bo któż nie byłby w tej materii dyletantem?! I kto potrafiłby prowadzić samodzielne badania nad zagadnieniami rozpiętymi tak szeroko: w czasie, przestrzeni, mozaice różnych dyscyplin? Aby taka synteza mogła powstać, kompilacja, a więc i pewien rodzaj dyletantyzmu były niezbędne – nikt nie zna się na wszystkim. To może jednak zespół badawczy? Lecz musiałby on liczyć setki osób, specjalistów z rozmaitych dyscyplin i rozmaitych okresów. Kto byłby w stanie nad tym zapanować? I jaki byłby efekt takiej pracy?

Jeżeli, jako Europejczycy, zasłużyliśmy sobie na przedstawienie dziejów naszej kultury, to prof. Lipoński podjął się wykonać misję. I tu – jako antyteza kompilacji – lśni pełnym blaskiem jego oryginalność. Po pierwsze bowiem: będąc odległy od badań szczegółowych, jest Lipoński wolny od uprzywilejowywania jakiejkolwiek dziedziny – jego dzieło pozostaje zrównoważone i harmonijne. Po drugie: dzieje kultury europejskiej rozpoczynają się tu od cywilizacji wcale nie europejskiej, lecz azjatyckiej – powstającej tysiące lat temu w Mezopotamii. Bo tam w istocie wszystko się zaczęło, począwszy od miar czasu, na mitach uwiecznionych w Biblii skończywszy. Po trzecie: udaje się Lipońskiemu utrzymać równowagę między – mówiąc umownie – Rzymem a Bizancjum. Sztuka to rzadka, bo gdy przypomnimy sobie „Europę” – wspaniałe dzieło prof. Normana Daviesa – dostrzeżemy, że dziedzictwo „drugiego Rzymu” przedstawione jest tam na planie dość odległym. Optyka Lipońskiego jest inna: ukazuje on wkład kultury bizantyńskiej w całość dziedzictwa europejskiego, wcale nie tylko Wschodu. Zazwyczaj nie pamiętamy, że pierwszy europejski uniwersytet powstał nie w XIII w. w Bolonii, lecz jeszcze w starożytności – w IV w. w Konstantynopolu. I pod nazwą Pandidakterion istniał ponad tysiąc lat.

Podczas gdy kulturę europejską traktujemy zazwyczaj jako dorobek wielkich ośrodków, Lipoński już w pierwszym tomie swego dzieła zauważał „zdeptane i upokorzone kultury antyczne”. Temu dostrzeganiu peryferii i marginesów pozostał wierny. A przecież – wiemy to z „Barbarzyńskiej Europy” Karola Modzelewskiego – wiele zawdzięczamy nawet ludom, które u schyłku starożytności najechały i złupiły Europę, by na koniec w niej się osiedlić; tym więcej zawdzięczamy zatem różnym ich potomkom. I otóż właśnie: ukazanie w europejskim dziedzictwie obszarów spoza głównego nurtu i spoza Zachodu, ludów zarówno zwycięskich, jak i podbitych, było chyba możliwe tylko pod piórem Polaka. Wynikało z bagażu naszej historii, z doświadczeń geopolityki.

Nie wiem, kiedy się pojawią kolejne tomy „Dziejów kultury europejskiej”. Wiem, że to, co wydano dotąd, warte jest przeczytania. Dziś bowiem, bardziej może niż kiedykolwiek, trzeba znów Polakowi zanurzyć się w Europę. A na to zanurzenie przeznaczyć właśnie czas świąteczny – wolny od codziennego zgiełku.

a.romanowski@tygodnikprzeglad.pl

Wydanie: 2022, 52/2022

Kategorie: Andrzej Romanowski, Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy