Którzy politycy najgorzej mówią po polsku?

Którzy politycy najgorzej mówią po polsku?

Którzy politycy najgorzej mówią po polsku? Prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca, UW Dobrze, jeśli politycy poprawnie mówią po polsku, ale jeszcze lepiej, gdy ich wypowiedzi mieszczą się w granicach normy przyzwoitości. Niepoprawność jest czasem wynikiem tylko nieuwagi, a nie trwałego niedowładu językowego. Czasem jej się czepiamy, mimo że ważniejsze są te elementy wypowiedzi, które wskazują na agresywność, brak empatii i życzliwości czy arogancję lub są jawnie kłamliwe. Bardzo poruszyło mnie to, że Jarosław Kaczyński zabrał głos „bez żadnego trybu”, bo okazał w ten sposób lekceważenie dla pozostałych osób w sali sejmowej. Niezwykle rażąca jest wulgarność czy prowokacje takich posłów jak Dominik Tarczyński, którzy na tym budują popularność. Byłoby dobrze, gdyby władze ich partii nie promowały tych językowych agresorów, a one traktują ich jak frontmenów. Henryk Martenka, publicysta „Angory” Język potoczny dzisiejszej klasy politycznej odzwierciedla jej brak tożsamości, bo środki językowe używane przez wszystkich aktorów sceny publicznej są niemal identyczne. Wszyscy komunikują się płaskim, ubogim językiem, pozbawionym cech indywidualnych. Na poziomie językowym nie sposób odróżnić wypowiedzi wicepremiera Sasina od wypowiedzi byłego ministra Siemoniaka. Kierwińskiego od Kownackiego również. Dzielić je może jedynie ekspresywność. Różnice językowe dzielące wypowiedzi premier Kopacz i posłanki Pawłowicz wyrażają wyłącznie emocje. Tylko dlatego, że politycy mówią językiem zhomogenizowanym, a przez to banalnym, jako eksces odbierane są pojęcia rzadkie czy czerpane ze slangu naukowego. Zwracają one uwagę publiczności i bezwiednie tworzą efekt komizmu, jak popis Waldemara Pawlaka mówiącego o postawie kompradorskiej czy Jarosława Kaczyńskiego oskarżającego sędziów o ojkofobię. Silnie za to odróżniają się językowo wypowiedzi ludzi bez elementarnego wykształcenia i podglebia literackiego, jak Lech Wałęsa czy Tadeusz Rydzyk, odstające od i tak niewyszukanej normy. Wiesław Gałązka, dziennikarz, Dolnośląska Szkoła Wyższa Purystów językowych w tej grupie policzyłbym na palcach obu rąk. Na pewno błędnie języka polskiego nie używał Włodzimierz Cimoszewicz, dość poprawnie wypowiadał się Aleksander Kwaśniewski. Mowa więc raczej o ludziach ze „starszej szkoły”, choć obecnie pozytywnie wyróżnia się m.in. Michał Kamiński. Niestety, większość polityków łamie Ustawę o języku polskim, a najczęściej działacze PiS. Jeśli więc poprawną polszczyznę uznać za element patriotyzmu, to trudno ich nazwać prawdziwymi Polakami. Niepoprawne posługiwanie się językiem zdarza się, mimo używania bardzo wyszukanych słów, nawet prezesowi Kaczyńskiemu. Ewa Gojawiczyńska, czytelniczka PRZEGLĄDU Większość. Liderem jest bez wątpienia pan prezes. „Pernamentnie”, „wzięłem”; o „Wolsce” szkoda wspominać, chociaż świadczy o nierozumieniu cytowanego tekstu. Jego najbliższy kolega w fopasach (a co!) to Ryszard Czarnecki. Obaj to ofiary zaniedbań rodzicielskich i systemowych. Obaj bredzą jak potłuczeni, w dodatku robią karygodne błędy językowe. A co do ogółu wybrańców narodu, to odmiana liczebników świadczy o nieuprawnionym otrzymaniu świadectwa ukończenia szkoły podstawowej. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 29/2019

Kategorie: Aktualne, Pytanie Tygodnia