Lepper ante portas

W szeregi Samoobrony zaczęli ostatnio wstępować dotychczasowi członkowie takich partii, jak PSL, a nawet Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Te fakty, o których informuje prasa, zadziwiły mnie i poważnie przestraszyły. Mój niepokój wynika co najmniej z dwóch powodów – jednego natury ogólnej, a drugiego bardziej konkretnego. To, co uchodzi za program Samoobrony, wydaje się zapowiedzią politycznej i gospodarczej destrukcji naszego kraju i wzniesienia na jego ruinie tworu, który nadzwyczaj trudno byłoby uznać za jakiś wariant demokratycznego państwa. Tym bardziej nie mogę zrozumieć powodów osób włączających się w struktury tej organizacji, chociaż nie ma ona żadnego programu wykraczającego poza czcze obiecanki i groźby. Ludzie roztropni, jakich pytałem o wyjaśnienie motywacji nowych zwolenników Leppera, także i tych, którzy posiadają wyższe wykształcenie, tłumaczyli mi, że w każdej grze politycznej toczącej się w naszym kraju nadal obowiązuje naczelna zasada TKM, czyli „teraz, k… my”. Oznacza to, iż nie chodzi o jakieś nowe rozwojowe perspektywy lub reformy dla dobra Polski, lecz głównie o to, ażeby załapać się na dobre stanowiska w odmienionej strukturze kraju po zwycięstwie rozgniewanych mas prowadzonych przez ludowego trybuna. Drugi powód mojego zaniepokojenia zmianami partyjnej przynależności wiąże się z przekreśleniem nadziei na to, że Lepper to Mojżesz, który wyprowadzi nasz kraj z niewoli, czyli gospodarczej zapaści. W „Polityce” widziałem fotografię bardzo przyzwoitego domu rodzinnego Przewodniczącego, zaś z reportażu, w którym zdjęcie to było zamieszczone, dowiedziałem się, że cała reszta jego wsi marnie wegetuje. Jeżeli promieniowanie Leppera nie potrafi nawet podnieść stopy życiowej lokalnej okolicy, niezwykle trudno mi uwierzyć w jego ekonomiczne sukcesy w skali ogólnopolskiej. Bardzo stara reguła powiada, że mądry Polak po szkodzie. Tak zatem retoryka antylepperowska, chociaż poparta doświadczeniem i argumentami rzetelnych ekonomistów i socjologów, może u nas spalić na panewce. Wówczas sami będziemy musieli konsumować piwo, jakieśmy nawarzyli. 7 sierpnia 2002 r.   Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 32/2002

Kategorie: Felietony