Listy od czytelników nr 52/2016

Listy od czytelników nr 52/2016

Pozbawianie stopni generalskich nie ma sensu Mam 61 lat. Osiągnęłam już wiek emerytalny, ale jeszcze pracuję jako wykładowca na jednej z wrocławskich uczelni. W chwili wprowadzenia stanu wojennego miałam 26 lat, byłam początkującym nauczycielem akademickim. Bardzo dobrze pamiętam tamte czasy, ze zdumieniem więc czytam i słucham wypowiedzi młodych, np. 30-letnich dziennikarzy, „polityków” i „historyków”, którzy ówczesne wydarzenia znają tylko z opowieści i lektury i nie mogli sobie o nich wyrobić własnego zdania, ale komentują je tak, jakby widzieli wszystko na własne oczy i wiedzieli wszystko najlepiej, jakby znali jedyną prawdę. O wydarzeniach z tamtych dni i sposobie ich oceniania można by pisać wiele, ale skoncentruję się na ogłoszonym przez Antoniego Macierewicza zamiarze pozbawienia stopnia generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka. Do argumentów merytorycznych, historycznych i politycznych, pozwolę sobie za chwilę wrócić, ale przede wszystkim zdziwienie – co najmniej – budzi to, że taki wyrok feruje szef MON jednoosobowo, ogłaszając, że „dziś generał Jaruzelski po raz ostatni nazwany został generałem”. A przecież logiczne jest chyba, że POZBAWIĆ KOGOŚ STOPNIA WOJSKOWEGO MOŻE ORGAN, KTÓRY MU GO NADAŁ, ALBO SĄD WOJSKOWY, a nie jednoosobowo Antoni Macierewicz. Gen. Jaruzelski przeżył Syberię, przeszedł szlak bojowy – walczył na froncie o taką Polskę, jaka w tamtych warunkach była możliwa. Stopnie wojskowe zdobywał w walce, inaczej niż dzisiejsi młodzi pułkownicy i generałowie. Sondaże wskazują, że ocena decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego dzieli Polaków na mniej więcej równe grupy: 41% uważa, że to słuszna decyzja, mniejsze zło w obliczu zagrożenia interwencją radziecką, anarchią i rozpadem kraju, podczas gdy 35% ocenia ją negatywnie. Teraz przyjęło się zaprzeczać zagrożeniu interwencją z zewnątrz. Gdy słyszę te głosy negujące ryzyko wkroczenia obcych wojsk, przypominam sobie jedno zdarzenie: w listopadowy wieczór 1981 r. po zajęciach wychodziłam z kolegami z instytutu; na parapecie na półpiętrze leżały ulotki, jak często w tamtych czasach. Wzięłam jedną, przeczytałam. Zawierała instrukcję, jak postępować w razie interwencji radzieckiej: odwracać drogowskazy, zatruwać studnie (tak!). Czyli ówcześni konspiratorzy spodziewali się tej interwencji i w ten sposób pouczali społeczeństwo, jak walczyć z okupantem. Może teraz ci sami ludzie, tylko o 35 lat starsi, zaprzeczają, że taka interwencja kiedykolwiek Polsce zagrażała? Zapomnieli czy tak im wygodniej? I jeszcze jedno. Macierewicz chce pozbawić stopni generalskich osoby zmarłe. Nie ma to sensu, zarówno z punktu widzenia ateisty, jak i osoby wierzącej. Ateista wierzy, że po śmierci przestaje istnieć, więc niczego nie można go już pozbawić. A osoba wierząca jest przekonana, że podlega już tylko sądowi boskiemu, więc godności i zaszczyty ziemskie jej nie dotyczą. W tym miejscu chciałoby się zacytować pewien wierszyk: „Tu spoczywa Jan, parobek. / Ja, pan jego, ten nagrobek / wystawiam mu ku pamięci. / Niech go święcą wszyscy święci. / Jak to jest jego nagrobek, / on już nie jest twój parobek. / Ty nie jesteś jego panem. / Pocałuj go w d… Amen”. I właśnie tyle mogli i mogą zmarłym generałom zrobić ci wszyscy zakłócacze spokoju na pogrzebach, ci degradatorzy i pozbawiacze stopni, a nawet zwolennicy ekshumacji z Powązek (co już w ogóle jest skandalem). To zakłócanie spokoju na pogrzebach skrzywdziło, te degradacje i te ekshumacje skrzywdzą „tylko” (i aż) rodziny zmarłych generałów: wdowy – stare kobiety, które przy mężach wojskowych miały niełatwe życie, dzieci, wnuki… Jakież to etosowe, jakie miłosierne, jakie… prawe i sprawiedliwe. To tyle. Maria Doroszkiewicz Świadectwo Wałęsy Lech Wałęsa niedawno stwierdził w wywiadzie, że gdyby wiedział, że Jaruzelski nie blefuje z zagrożeniem ze wschodu, nie byłby taki ostry w żądaniach. Mówił, że mając tę wiedzę, co teraz, rozumie dramat Jaruzelskiego. Solidarność nie miała świadomości, jak realna jest interwencja z zewnątrz, dlatego była taka nieugięta w żądaniach. Zbigniew Bohdanowicz Komunista jak Żyd Słowo komunista pełni w kulturze współczesnej Polski tę samą funkcję co Żyd. Oba określenia używane są jako obelgi, uogólniające zło i wszelkie nieszczęścia spadające na Polaków. Jak ma sobie z tym poradzić statystyczny Polak, gdy stan świadomości przywódców politycznych, religijnych i naukowych jest taki sam lub jeszcze gorszy? Anonim Argumenty ostateczne Drugie słowo obelga to lewak. Też używane kompletnie niezgodnie ze swoim

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 52/2016

Kategorie: Od czytelników