Listy i e-maile

Listy i e-maile

Nowa matura Wakacje, ferie, wszelkie święta, inne okolicznościowe przerwy, pozostałe wolne dni to chyba jedyny jeszcze motyw tego, że tak wiele osób w Polsce wykonuje zawód nauczyciela. Ostatnio w środkach masowego przekazu ponownie sporo mówi się o „podwyżkach” dla nauczycieli i to naturalnie w kontekście wakacji. Największe zamieszanie jednak dopiero przed nami – myślę tutaj o tzw. nowej maturze – to będzie dopiero niesamowita historia, zwłaszcza jeśli chodzi o egzamin zewnętrzny, którego nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie chciał przeprowadzać za wynagrodzenie rzędu 2,50 zł brutto od jednego abiturienta. Mówi się już teraz, że brak jest ok. 50% potrzebnych egzaminatorów. Cała reforma systemu edukacji w tym momencie runie! Nic więc dziwnego, że systematycznie mówi się już o przesunięciu egzaminu maturalnego według nowych zasad o rok, dwa lub nawet trzy lata. Zapewne skończy się to tym, że zaistnieje szyld tzw. nowej matury, a egzaminatorami będą dalej nauczyciele w danej szkole, bowiem wykonają tę pracę w ramach swojego etatu i po sprawie. Władze oświatowe całkowicie nie panują już nad sytuacją. Podam tutaj przykład tworzenia zestawów na egzamin ustny. Obarczono bowiem tym obowiązkiem, oczywiście, całkowicie nieodpłatnie, nauczycieli danego przedmiotu. Utworzone zestawy zamierzają następnie weryfikować Okręgowe Komisje Egzaminacyjne. Nasuwa się tutaj kolejne pytanie, które brzmi: w jaki sposób jest możliwe, że kilka lub kilkanaście osób pracujących w Okręgowych Komisjach Egzaminacyjnych sprawdzi, skontroluje i poprawi wiele, wiele tysięcy zestawów do różnych przedmiotów maturalnych? Moim zdaniem, jest to fikcja! Zresztą nigdy nie będzie możliwe zunifikowanie zestawów w skali całego kraju. Cały proces przygotowania matury 2002 jest źle zorganizowany pod względem logistycznym i finansowym. Wydaje się, że wielu rzeczy tutaj nie przemyślano. Jarosław Kucharczyk, jarekdv@poczta.onet.pl Jestem z panem, panie Aleksandrze Ruch solidarnościowy był mi na początku tak bliski, że wstąpiłam do wielomilionowej organizacji. Stan wojenny, jak dla wielu Polaków, był dla mnie szokiem, tym bardziej że dotykał również moich bliskich, przyjaciół i znajomych. Oburzenie rodaków na decyzję generała Jaruzelskiego podzielałam wraz z innymi. Nie chciałam słuchać tego, co mówi w uzasadnieniu – ból i żal były mocniejsze niż racjonalne przesłanki. Czas jednak pokazał, że dzięki tej decyzji nie przeżyliśmy ani tego, co Węgrzy, ani tego, co Czesi w 1968 r. Myślący człowiek umie analizować i wyciągać wnioski. W „Głosie Wybrzeża” ukazał się artykuł Przemysława Kuciewicza pt. „Jestem z Panem – Panie Aleksandrze”. Mnie wypada tylko to samo powtórzyć. Jestem z Panem i to od wielu lat. Pamiętam Pańskie wystąpienie z trybuny sejmowej, kiedy próbował Pan zacietrzewionym ludziom tak z prawej, jak i z lewej strony politycznej przypomnieć walkę o Polskę. Pan, Panie Aleksandrze, uświadamiał wówczas nielogicznym grupom fanatyków politycznych, że zapomnieli o celu najwyższym – o ojczyźnie. Dziękuję Panu za rozsądny i ludzki stosunek do generała Jaruzelskiego. Widowisko, jakie tworzy w tej sprawie ziejąca nienawiścią prawica, zupełnie nie licuje z ich tzw. wartościami. Właśnie „tzw.”, bo co reprezentują sobą ci, których fala zawiści, niechęci, złości i zazdrości niesie siłą swego impetu?! Szanowny Panie Aleksandrze, cenię Pana, szanuję i podziwiam. Wiem, że choruje Pan, a ja życzę Panu wiele zdrowia i sił do walki z wszechogarniającą głupotą. Takich ludzi potrzeba nam wielu, a może moje wnuki będą żyły w mądrym i dobrym kraju, rządzonym przez kompetentnych, ale i ludzkich władców. Irena Boralewska, Gdynia Jak być patriotą we własnym kraju Szanowny Panie Marszałku – nie wiem, jak zaadresować list, by móc wyrazić cały szacunek i podziw dla Pana, jaki żywię ja i cała moja rodzina. Każdy numer “Przeglądu” zaczynamy od przeczytania Pańskiego felietonu i muszę przyznać, że powodują one u mnie dwojakiego rodzaju odczucia – niesłychaną satysfakcję, bo ubiera Pan w słowa to, co myślę, a z drugiej strony – silne przygnębienie – bo nic, ale to nic z tego nie wynika. Elity rządzące tak daleko oderwały się od społeczeństwa, że tego rodzaju głosy nawet ze strony tak szanowanych osób jak Pan do nich nie docierają. Co dalej, Panie Marszałku? Jak żyć w tym kraju rozkradanym przez kolejne “elity”? Nie będę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 29/2001

Kategorie: Od czytelników