•
Życie poza kinem? Polityka na pewno nie. Mówi, że nigdy nie była dla niego ważna. Rok 1968? Nauczyciele zamknęli ich w szkole, bo bali się, że pójdą na Krakowskie Przedmieście. Dali im coś do jedzenia, a jeden z kolegów napisał na tablicy: „Zupką mordy nam nie zamkniecie”. Czas Solidarności Gliński przeżył w szkole filmowej, potem w Studiu im. Irzykowskiego. Stan wojenny? Jego brata internowali, rodzice odchodzili od zmysłów, bo zniknął i przez kilka dni nie było żadnych wiadomości, gdzie jest, czy żyje. Jemu nocą zabrali spod domu samochód. I tyle. Nie miał paszportu, ale potem go odzyskał i pojechał na stypendium do USA. Rok 1989? Pamięta, że składali się z bratem na „Gazetę Wyborczą”.
Jeśli coś było poza kinem, to teatr. Teatr Telewizji, w którym zrealizował kilkanaście znaczących spektakli, i scena. Ale jak mówi, to zawsze był „romansik na boku”. Kino było żoną, teatr tylko kochanką. Choć przyszedł moment, gdy – zostając przy tej terminologii – próbował z kochanką zamieszkać. Na trzy lata wprowadził się do warszawskiego Teatru Powszechnego, by mu dyrektorować.
– To była naiwna wiara w misję – mówi dzisiaj. – Myślałem, że mogę tam coś zrobić. Ale wszedłem na nie swój teren. Nie dało się. Nie było pieniędzy, nie było niczyjej woli. Trafiłem na całkowity brak zainteresowania kulturą ze strony władz.
Kiedyś zakładał Studio Irzykowskiego, wtedy, w Powszechnym, chciał zrobić scenę dla studentów reżyserii, by na niej mogli przygotować pierwsze przedstawienie. Powstał tylko jeden spektakl – Wojciecha Urbańskiego, zrealizowany z funduszy teatru. Ani miasto, ani Ministerstwo Kultury tego projektu nie wsparły.
– A młodzi czekali w kolejce. Zawiodłem ich – przyznaje Gliński.
Próbował też myśleć w teatrze filmowo, za własne pieniądze zrobił z aktorami Powszechnego sztukę do internetu. Zyskała sporo widzów, łudził się, że powstaną następne przedstawienia.
– To miała być nowa formuła – teatr internetowy. Bardziej dostępny, syntetyczny i dynamiczny. I znów to samo: nikt nie miał ochoty sfinansować naszych projektów.
Zrezygnował ze stanowiska w 2014 r.
•
A zwyczajne życie?
– Miałem za mało czasu na sprawy prywatne i trochę za dużo w nich było chaosu – przyznaje. (…)
Tytuł, skróty i ilustracje pochodzą od redakcji
Fragmenty książki Barbary Hollender Od Kutza do Czekaja, Prószyński i S-ka, warszawa 2016
Foto: Krzysztof Żuczkowski
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy