Ruch oporu 2020 Mamy dość! Takie nastroje zaczynają w Polsce dominować. Jest inaczej niż przed wybuchem pandemii, te kilka tygodni bardzo nas zmieniło. Kwarantanna wybiła z rytmu codzienności, ze zwykłej bieganiny miliony Polaków, pozwoliła spokojniej spojrzeć na pewne sprawy. Polacy spojrzeli – i są wściekli. Mają dość. Widzą, że ich przyszłość jest zagrożona, że mogą stracić pracę, to, co mieli. Widzą też władzę, która albo obiecuje, albo grozi, a realnie dba przede wszystkim o siebie. Realnie – bo nie ma pieniędzy ani dla nauczycieli, ani dla lekarzy, ani na wsparcie przedsiębiorców czy tych, którzy tracą pracę, ale znajduje je na przekop Mierzei Wiślanej, na propagandę, na kolejne granty dla firm związanych z rodziną ministra zdrowia, na Centralny Port Komunikacyjny i spektakularne zakupy wojskowe u Amerykanów. Gigantomania tych projektów bije w oczy, żaden z nich jednak nie przynosi obietnicy poprawy życia zwykłych obywateli. To nie jest „dobry czas dla Polski” ani „dobra zmiana”, jak każą nam wierzyć hasła wyborcze, gdy ci blisko władzy dostają dziesiątki milionów, a ci, którzy są dalej, drżą o miesięczną wypłatę. Dlatego propaganda sukcesu, te opowieści Mateusza Morawieckiego czy Andrzeja Dudy, coraz częściej jest kwitowana wzruszeniem ramion. Dlatego w kolejnych środowiskach wzrasta opór wobec wszystkiego, co zafundowało nam PiS. Owszem, ten opór to nic nowego – różne grupy od lat toczą z PiS boje i sprzeciwiają się. Ale przez lata te grupy buntowników działały na własną rękę, osobno, a władza jakoś dawała sobie z nimi radę. Teraz dopiero ludzie odkrywają, że tych, którzy mają już dość PiS, jest więcej. I można ich znaleźć praktycznie wszędzie. Prawda jest przecież taka, że PiS jest w Polsce mniejszością. W wyborach w 2019 r. z prawie 18,5 mln głosujących niewiele ponad 8 mln oddało głos na PiS. Tylko dzięki odpowiednio skrojonym okręgom wyborczym i ordynacji partia Kaczyńskiego ma większość w Sejmie. I jedynie dzięki agresywnej propagandzie sprawiała wrażenie niezwyciężonej potęgi. Ale to było tylko wrażenie. Ruch oporu przeciwko PiS nie upada, przeciwnie, rozwija się. O swoją niezależność walczą więc sędziowie, odnosząc w tej walce wiele sukcesów. Lekarze skarżą ministra Szumowskiego za naruszenie zasad etyki zawodowej. Ekolodzy blokują wycinkę puszczy. Głowy podnoszą nauczyciele. Posłuszeństwo PiS wypowiedzieli samorządowcy. Ba! Gdy władza zafiksowała się na pomyśle wyborów korespondencyjnych, do porządku przywoływali ją listonosze. Obywatele RP wygrywają z władzą procesy. „Gdy się sypie piach w tryby machiny władzy, to ona zwalnia”, mówią. Ludziom trzeba pokazywać, że da się wygrać Obywatele RP są najlepszym przykładem tego, że presja na polityków ma sens. Że grupa zdeterminowanych i zorganizowanych ludzi jest jak kamień w bucie władzy. Ich upór – choć czasem sąsiadujący z radykalizmem i szkodliwą brawurą – przynosił nierzadko wymierne rezultaty. „Fakt, że ostatecznie nie odbyły się majowe wybory, jest w dużej mierze sukcesem obywateli i środowisk, które naciskały na polityków i wzywały do bojkotu”, mówi Paweł Kasprzak z Obywateli RP. „Kaczyński desperacko potrzebował legitymacji tych wyborów, także w społeczeństwie – nie uzyskał jej. Presja na polityków zadziałała”, dodaje. Kasprzak zalicza się do tych, którzy uważają, że opozycja parlamentarna jest zbyt miękka i dopiero presja „opozycji ulicznej” potrafi ją czasem ośmielić. „Ludziom można i trzeba pokazywać, że da się wygrywać. Że władza się cofa albo siada do rozmów, gdy się wie, czego i jak żądać. Przykłady? Wstrzymanie wycinki Puszczy Białowieskiej, umożliwienie ukończenia kadencji prof. Gersdorf na stanowisku I prezes Sądu Najwyższego czy skierowanie pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie wyboru sędziów SN – wszystkie te rzeczy dokonały się przy presji głównie obywateli”, mówi Kasprzak. „My jednak ryzykujemy podczas akcji ulicznych przede wszystkim mandaty – przypomina Kasprzak. – Co innego sędziowie, osoby zupełnie nieprzygotowane do tego, że spadnie na nie taka historyczna rola i dużo większe ryzyko”. Drogi Obywateli RP przecięły się np. z sędzią Łukaszem Bilińskim z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Z racji rejonu Biliński orzekał w sprawach demonstracji w Warszawie – i orzekł m.in., że blokowanie marszów ONR to nie przestępstwo, podobnie jak można protestować przeciwko smoleńskim miesięcznicom.










