Masaż serca

Masaż serca

W kinie Muranów pokaz filmu „W teatrze przemocy”, którego reżyserami są Łukasz Konopa i Duńczyk Emil Langballe. Łukasza pamiętam jako młodego chłopca, cichego, nieśmiałego. Wychowywał się we wsi Borzychy, gdzie Ewa, moja bliska znajoma, jest lekarzem rodzinnym. Łukasz marzył, by być reżyserem, a jego nieco starsza siostra Agnieszka, aby być aktorką. Pamiętam, jak jej odradzałem pójście do szkoły aktorskiej, mówiłem, że nie można być słabym, a nawet średnim aktorem, tacy bardzo cierpią, sens ma tylko bycie wybitnym. A to los bardzo nielicznych. Nie posłuchała mojej rady – i słusznie. Teraz Agnieszka Przepiórska jest bardzo cenioną aktorką. Moim zdaniem nie miała naturalnych predyspozycji, do sukcesu doszła upartą i ciężką pracą. Łukasz natomiast po skończeniu socjologii wyjechał do Izraela, dogrzebał się żydowskiego dziadka, stał się obywatelem tego państwa, studiował film w Londynie. I jest reżyserem, a jego i jego kolegi Duńczyka dokument jest świetny.

Temat dotyka tego, co zawsze mnie fascynowało. Zbrodniarz jest prawie zawsze też ofiarą. Co z tym robić? Miejsce zdarzeń – Uganda. Dominic Ongwen był zwykłym chłopcem, zdolnym, miłym uczniem. Po latach jako zbrodniarz wojenny stanął przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Gdy Ongwen miał dziewięć lat, porwali go partyzanci Josepha Kony’ego. Ten chrześcijański fanatyk i szaman porywał dzieci, by zrobić z nich okrutnych i oddanych żołnierzy. Po 30 latach Ongwen zeznaje, że mordował kobiety i dzieci, palił wsie i atakował obozy dla uchodźców. Wielu Ugandyjczyków rozprawę w Hadze uważa za niesprawiedliwą, bo oskarżona jest tylko jedna strona konfliktu. A przecież urzędujący już kilkadziesiąt lat prezydent Ugandy też jest zbrodniarzem. Jego ludzie masowo mordowali i torturowali. Czy europejski system prawny jest gotowy zaakceptować, że Ongwen nie działał z wolnej woli, że został jako dziecko ukształtowany przez zbrodnię? Zmuszano dzieci, by związanym żywym ludziom wypruwały wnętrzności, to był trening zła. Film stawia pytanie o winę i karę. I w jaki sposób nowoczesne społeczeństwo ma osądzać tak skomplikowane sprawy.

Pamiętam, jak przed laty rozmawiałem z Alice Miller, słynną w świecie psycholożką, pisała niezwykłe książki o tym, jak represyjne wychowanie dzieci tworzy oprawców. Katowani przez ojców byli wszyscy wielcy zbrodniarze, choćby Stalin i Hitler. Powiedziałem, że zbrodniarze powinni być leczeni, jak chorzy na raka, na schizofrenię. Przytaknęła. Tylko jak to w praktyce zrobić? W gruncie rzeczy jesteśmy bezradni wobec zbrodni i wybieramy drogę najprostszą. Ongwen dostał wyrok 25 lat, wzięto więc jednak pod uwagę jego dzieciństwo.

Mamy pierwszy podarek wyborczy Kaczyńskiego, 800+ od nowego roku. Skoro byłem za 500+, nie mogę nie być za waloryzacją tej sumy. Zaraz ruch Tuska, by ten „plus” obowiązywał już od czerwca. Tusk nie może być za tym „plusem”, ale jest politykiem i to był przebiegły ruch. Rozumiem ekonomistów, którzy rwą włosy z głowy. Budżet pęka i to napędza inflację. Kaczyński po prostu robi, co umie, rozdaje pieniądze. Polityka mieszkaniowa – katastrofa, służba zdrowia – porażka, edukacja – smutek, przekopanie Mierzei Wiślanej – nieporozumienie. Czegokolwiek dotkną, to knocą. A pieniądze rozdać to bajecznie proste, każdy potrafi, nawet skąpiec, jeśli te pieniądze nie są jego.

W Czytelniku spotkanie wokół mojej książki „Bilet do nieistnienia”, przyszła niemal cała moja licealna klasa, ta, która jeszcze żyje i nie wyjechała za granicę, ale był Krzyś ze Stanów. Z Krzysiem kłopot, bo jest trumpowiec, a jak trumpowiec, to na pewno pisowiec, ale uniknęliśmy drażliwych tematów. I jak zwykle przy takich spotkaniach po latach szokuje, jak zmienił nas czas, niektórzy są zmienieni do poznania, a inni do niepoznania. Siedzimy po wieczorze przy kilku zestawionych stolikach i pijemy wino. Wzruszająco i przyjemnie. I umawiamy się na klasowe spotkanie na wrzesień.

Wiosna w rozkwicie. A ja już się martwię, że jeśli rozkwitła, to zmierza do swojego końca. Typowe myślenie pesymisty. Na spotkaniu w Czytelniku ktoś mnie podstępnie spytał, ile razy w ciągu dnia się uśmiecham. Po chwili wahania odpowiadam: raz. A i to, myślę, może być przeszacowane.

4 czerwca znowu przyjdzie wyjść na ulicę i pójść w pochodzie, a ja nie znoszę tłoku. Ale w tej sprawie im większy tłok, tym lepiej. Nawet jednak gdy będzie ludnie, zwolennicy PiS o tym się nie dowiedzą z mediów rządowych. A prezesa to nie wzruszy. Więc ma to znaczenie dla nas samych, masaż karku i serca.

Wydanie: 2023, 22/2023

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy