Jedni noszą maseczki, drudzy – ryzykując mandat – nie. Na ludzką odpowiedzialność trudno liczyć Niewiele jest miejsc i sytuacji, w których obowiązuje zasłanianie nosa i ust. Nakaz noszenia maseczek wszędzie poza mieszkaniem wszedł w życie 16 kwietnia br., czyli ponad miesiąc po ogłoszeniu stanu zagrożenia epidemicznego. Pierwsze poluzowanie nastąpiło już cztery dni później – zdecydowano, że maseczki można zdejmować w lasach. Do tej pory nakaz dotyczy tylko kościołów, sklepów, środków komunikacji zbiorowej, kin, teatrów i urzędów. Ale i tak wiele osób stara się obchodzić prawo. Henryk jest ochroniarzem w markecie. Na temat zachowania klientów w okresie pandemii mógłby napisać książkę albo chociaż skecz dla kabaretu. No choćby przed chwilą. Wejść chciała kobieta z trzema chłopcami. Henryk spytał o maseczki, usłyszał: „Nie mamy”. Powiedział, że są do kupienia na stoisku obok. Po kilku minutach podeszła ta sama kobieta, oznajmiła, że ma chorobę płuc i maseczki używać nie może. Henryk uśmiechnął się i wpuścił ją, spytał tylko: „A synowie też są chorzy?”. Dał jej szansę, by powiedziała, że owszem, bo to choroba dziedziczna. Ale ona z okazji nie skorzystała. Napakowany facet uśmiecha się do Henryka i wchodzi, choć nie ma maseczki. – Znam go, przychodzi prawie codziennie, ma chorobę płuc – mówi ochroniarz. Czy wierzy w tę chorobę? Może tak, może nie. Kiedyś przyszedł taki jeden. Też napakowany, nawet bardziej. Henryk go zatrzymał, bo nie miał maseczki. „Mam trudności z oddychaniem”, powiedział tamten. Ochroniarz na to: „Pewnie dlatego, że za dużo sterydów na siłowni pan wziął”. Tamten się nie odezwał, tylko tak spojrzał… Albo inny klient. Henryk spytał, gdzie ma maseczkę. „W dupie”, usłyszał. Ale nie dał się wyprowadzić z równowagi: „To nie zrozumiał pan rozporządzenia, bo maseczką trzeba zasłaniać nos i usta”. A ludzie, którzy to słyszeli, bili Henrykowi brawo. Warto osłaniać usta i nos Na początku pandemii rządzący mówili, że noszenie maseczki nie ma sensu. I naród wierzył. A choć nierychliwy, to pamiętliwy, więc te wypowiedzi wziął sobie do serca. Dlatego kiedy w kwietniu okazało się, że maseczka ma być obowiązkowa, jedni się zdziwili i poddali rygorom, drudzy nie. Tak oto do dziś trwa ta zabawa w ciuciubabkę, w którą zaangażowano zwykłych ludzi i policję. Co na temat noszenia maseczek sądzi Główny Inspektorat Sanitarny? – Większość ekspertów uważa, że ich używanie ma duże znaczenie, bo są barierą utrudniającą rozprzestrzenianie się koronawirusa i dzięki nim ulega przecięciu łańcuch zakażenia – mówi Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS. – Na pewno powinny być nakazane, i to nie tylko teraz, ale już na lata, w placówkach służby zdrowia, w przypadku zarówno lekarzy, jak i pacjentów. Przecież tam gromadzą się osoby chore, więc prawdopodobieństwo zakażenia jakąś chorobą jest znacznie większe niż gdzie indziej. Jan Bondar zwraca uwagę, że maseczki jednorazowe powinny być wyrzucane po użyciu, a wielorazowe – prane i prasowane. – Wiem, że niektórzy ludzie noszą maseczkę przez wiele dni, nie dbają o jej czystość, bo chodzi im wyłącznie o to, by nie dostać mandatu – stwierdza. – Tymczasem taka maseczka stanowi dla nich zagrożenie mikrobiologiczne. Maseczka powinna być czysta, sucha i powinna zasłaniać nos i usta, a nie wisieć na szyi, jak to często się zdarza. Z badań wynika, że szczególnie narażone są osoby starsze, chore na cukrzycę, z dużą nadwagą i chorobami kardiologicznymi. Ocenia się, że takich osób jest w Polsce ok. 10 mln. Powinny one o tym pamiętać i starać się jak najkrócej przebywać w przestrzeni publicznej oraz zachowywać dystans. Trzeba apelować do ludzi młodych, by brali odpowiedzialność za osoby z grupy ryzyka i nosili maseczki tam, gdzie jest to wymagane. Wiara w cuda Był taki okres, kiedy w kościołach na mszy mogło przebywać jedynie pięć osób. I nikt nie wzniecał buntu. Za to teraz ludzie się buntują przeciw maseczkom. Ustalił się nowy podział społeczeństwa: na tych w maseczkach i bez. Kościół św. Anny w pobliżu pałacu wilanowskiego, godz. 7, pierwsza sobotnia msza, na którą przychodzą najwierniejsi z wiernych. W środku 38 osób, ale tylko 15 w maseczkach. Nikt nikomu nie zwraca uwagi, nawet jeśli bezmaseczkowiec siada w tej samej ławce co wierny zamaskowany. W kolejce do konfesjonału trzy kobiety w maseczkach i mężczyzna bez. Nie przejmuje się,










