Zygmunt Bauman jest słuchany przez tych, dla których perspektywa 20 lat wydaje się nieznośnie odległa, a którzy tworzą współczesność i przyszłość (…) Zygmunt Bauman jest wśród laureatów Kowadła „Kuźnicy” postacią wręcz symboliczną. „Kuźnicę” tworzą od lat 35 z górą ludzie poruszający się w sferze myśli twórczej, kultury i edukacji, złączeni systemem humanistycznych wartości i poszukiwaniem dróg społecznej sprawiedliwości. Ludzie wywodzący się z trzech pokoleń: tego, które świadomie i w zaangażowaniu przeżyło wojnę i powojenne budowanie na ruinach, tego, które tworzyło Polskę Października ’56, i tego, które dążyło do dobrej zmiany i kompromisu Okrągłego Stołu. Kompromisu rozumianego nie jako chwila równowagi, po której zwycięzca bierze wszystko, lecz jako porozumienie na długo, dla dołączenia do Europy wspólnego domu i praw człowieka. Dla każdego z tych pokoleń Zygmunt Bauman jest nie tylko współtowarzyszem drogi, ale myślicielem samodzielnym i odważnym, pełnym odpowiedzialności, takim, na którym można polegać. Współtowarzyszem, który przeżył z nami niedolę i rozpacz, wojnę i Zagładę, a potem nadzieję pokoju, czas bezdusznej sytości i bezwzględności oraz wielki niepokój o przyszłość. Jest współtowarzyszem drogi, który pomaga nam ten zmieniający się świat objaśnić. A „Kuźnica” jest stowarzyszeniem ludzi, którzy chcieli i wciąż chcą świat sobie objaśnić. Przede wszystkim objaśnić, ale po to przecież, aby iść ku dobrej zmianie i w tej dobrej zmianie Polsce i ludziom pomagać. Zygmunt Bauman – uczony – wyszedł ze szkoły socjologicznej Juliana Hochfelda i Stanisława Ossowskiego. To szkoła szczególnego rodzaju humanizmu, powiązanego ideowo z polskim socjalizmem, ruchem zrodzonym i okrzepłym już w wieku XIX, ruchem, który stał się główną siłą napędową walki o polską niepodległość. O wolność, równość i niepodległość. Szkoła Juliana Hochfelda na warszawskim uniwersytecie – trzydziestolatkowie: Zygmunt Bauman, Maria Bielińska-Hirszowicz, Jerzy Wiatr, Włodzimierz Wesołowski – rozwijała wielkie tradycje polskiej myśli socjologicznej, nie pozwoliła zamknąć się w okowach dogmatów i stworzyła myśl Października ’56, ruchu, który doprowadził Polskę do połowy drogi do pełnej niepodległości, osiągniętej w roku 1989. Zygmunt Bauman wyszedł z tej szkoły i stał się wkrótce wielką postacią światowej socjologii. Tej, która nie zamyka się w swych ciasnych granicach, lecz przenika się z filozofią, historiozofią, historią idei, literaturą i sztuką. Zawsze zresztą, od pierwszych swych książek z końca lat 50. i początku 60., był rozpoznawalną indywidualnością, był samoswój. Ogrom tego, co przeżył, tego, co przeczytał, i tego, co przemyślał, imponuje. Bauman czyta wszystko, co powinien i co zechce. Porusza się swobodnie wśród największych języków, a dzięki temu i wśród największych literatur i kultur świata. Wychowany w rodzinnym Poznaniu, dojrzały w Warszawie otwierającej się wówczas na świat cały – jego prądy intelektualne i nowiny kulturalne, związany na zawsze z polszczyzną, odnajduje się w wielu językach i wielu kulturach. Także w rosyjskiej, niemieckiej i francuskiej. Osiadł w angielskiej. W Anglii, w swoim Leeds, mieszka równie długo jak w Polsce – 40 lat. Może tylko Francja jest dla niego, jak zresztą dla wszystkich i chyba dla samych Francuzów – nieodwzajemnioną miłością. Choć i tutaj coś się zmienia. Wydano ostatnimi czasy osiem jego książek po francusku. Ale to mniej, niż opublikowało ich jedno Wydawnictwo Literackie w Krakowie. Lista lektur, które Zygmunt Bauman komentuje w swych wypowiedziach, jest nieprawdopodobnie wielka. W tym mieści się kanon literatury pięknej światowej i polskiej, z Gombrowiczem, Mrożkiem i Lemem. To sprawia, że główny wydawca tych trzech ostatnich ma satysfakcję, że publikował ich w nakładach dziś niewyobrażalnych, przekraczających milion. Ale są na tej liście również młodzi polscy pisarze płci obojga, ery już ponowoczesnej. I tu stary wydawca – emeryt może tylko zamilknąć z podziwu. Bauman zawsze dążył do władztwa nad językiem jako głównym instrumentem poznania i porozumienia, ale i podstawowym narzędziem ekspresji nauczyciela, który chce przekazać jak najwięcej i potrafi to zrobić. A jest nade wszystko nauczycielem, od dawna już nauczycielem nauczycieli. Ale równie bliski jak języki i kultury światowe jest mu język uniwersalny – innych wrażeń i sztuk wszelakich. W wejściu w głąb człowieka pomaga mu nawet, uprawiana nie tylko jako forma odprężenia, sztuka fotografii czarno-białej. Wiele więc w nim talentów, a może też, i na przekór wszystkiemu,
Tagi:
Andrzej Kurz









